Prokurator o Amber Gold: Marcin P. i jego żona nie mieli żadnego kapitału

We wtorek sejmowa komisja śledcza przesłuchała kolejnych świadków ws. Amber Gold. Jako pierwsza przed komisją stawiła się prok. Ewa Daliga, oddelegowana w sierpniu 2012 roku z prokuratury rejonowej w Sopocie do gdańskiej prokuratury okręgowej – do sprawy Amber Gold. Następnie sejmowi śledczy przesłuchali prokurator Izabelę Janeczek.

2018-03-20, 19:00

Prokurator o Amber Gold: Marcin P. i jego żona nie mieli żadnego kapitału

Posłuchaj

20.03.18 Posiedzenie komisji ds. Amber Gold, godz. 18.00 - 19.00
+
Dodaj do playlisty

W chwili rozpoczęcia działalności Amber Gold w październiku 2009 r. stan konta spółki był zerowy. Marcin P. i jego żona Katarzyna P. nie mieli żadnego kapitału - zeznała zastępca prokuratora okręgowego w Łodzi Izabela Janeczek, która po przekazaniu w październiku 2012 r. śledztwa w sprawie Amber Gold z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku do Prokuratury Okręgowej w Łodzi była jednym z referentów tej sprawy

Wiceprzewodniczący komisji Jarosław Krajewski (PiS) zapytał, czy szef Amber Gold Marcin P. oraz jego żona Katarzyna P. posiadali środki na rozpoczęcie działalności spółki. "Nie posiadali środków. Stan konta w momencie, kiedy rozpoczęli działalność gospodarczą, a dla nas był to moment, kiedy została przyjęta pierwsza wpłata na lokatę w metale szlachetne, czyli 19 października 2009 r., to stan ten był zerowy" - odpowiedziała świadek.

"Państwo P. nie mieli żadnego kapitału. Państwo P. pozyskali ten kapitał na podstawie pieniędzy, które zostały wpłacone następnie przez pokrzywdzonych. Spółka, jak ustaliliśmy, nigdy nie korzystała z żadnego rodzaju dotacji, subwencji, kredytów, pożyczek. Pożyczek udzielała samodzielnie, ale ze środków, które były wpłacane przez klientów spółki" - powiedziała prok. Janeczek.

Świadek dodała, że "koncepcja śledztwa była otwarta". "Oprócz Katarzyny i Marcina P. nikt więcej nie dostał zarzutów, bo taki był materiał dowodowy" - powiedziała. Odnosząc się do faktu, iż w październiku zeszłego roku zarzuty pomocy w "praniu brudnych pieniędzy" usłyszała teściowa Marcina P. - Danuta J.- P. - prok. Janeczek zaznaczyła, iż kwestia wcześniejszego postawienia zarzutów tej osobie była rozważana. "Rozmawialiśmy wspólnie w gronie prokuratorów; uznaliśmy, że materiał dowodowy nie daje możliwości, żeby przyjąć, iż popełniła przestępstwo z art. 299 Kodeksu karnego (pranie pieniędzy)" - powiedziała o ówczesnym etapie śledztwa z lat 2012-2013.

"Czy łódzka prokuratura ustaliła, z czyjej inicjatywy i jaki był cel, że Marcin P. przelewał środki klientów Amber Gold na darowizny dla ZOO w Gdańsku lub na produkcję filmu fabularnego o Lechu Wałęsie, czyli wydatki odpowiednio 3 mln zł na realizację filmu i 1,62 mln zł na domki dla gibonów i wybieg dla lwów?" - pytał Krajewski.

Janeczek odpowiedziała, że świadkowie wskazywali, iż "Marcin P. samodzielnie wyraził inicjatywę przekazania tych pieniędzy". "Jak sobie przypominam, z gdańskim ZOO było tak, że państwo P. sami się zgłosili, żeby finansować te klatki dla gibonów (...). Myślę, że dla P. wszelkiego rodzaju kwestie, które pozytywnie wpłyną na wizerunek - zwłaszcza tak działającej firmy - były niezwykle istotne" - dodała.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) wskazała, iż w swoich zeznaniach P. twierdził, że "sugerowano mu, jak ma płacić i gdzie ma płacić, żeby uzyskać przychylność urzędników gdańskich (...) a po przelaniu tych pieniędzy zaczęli się wypowiadać o nim pozytywnie".

 "Trzeba pamiętać, że wyjaśnienia, które w prokuraturze składał P., i materiały, które były wyłączone na podstawie tych wyjaśnień, zawsze kończyły się umorzeniem postępowania" - odpowiedziała prok. Janeczek.

Śledztwo w sprawie Amber Gold zostało przeniesione na początku października 2012 r. na mocy decyzji ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku do Prokuratury Okręgowej w Łodzi. "Ja zostałam wyznaczona 10 października 2012 r. referentem tego śledztwa" - poinformowała prok. Janeczek. Dodała, że "przez cały czas pobytu w prokuraturze w Łodzi prowadziła duże, skomplikowane pod względem prawnym, faktycznym, wielowątkowe, wieloosobowe postępowania, w szczególności te, które były związane z wielomilionowymi uszczupleniami podatkowymi". "Jak przekazano mi 10 października 2012 r., to właśnie te cechy i to doświadczenie zadecydowało o tym, że powierzono mi do prowadzenia postępowanie w sprawie afery Amber Gold" - oceniła. Oprócz niej - jak dodała - do sprawy z prokuratury łódzkiej przydzielono jeszcze dwóch referentów.

"Jakieś dwa, trzy dni później (...) do prokuratury w Łodzi wpłynęły akta główne śledztwa i nie były to jakieś szczególnie duże akta - z tego co pamiętam liczyły około 40 tomów. Wydawało nam się, że nawet one wcale nie wyglądają na jakieś szczególnie opasłe jak na sprawę, która ma taki wydźwięk medialny" - powiedziała prok. Janeczek.

Jak kontynuowała, jednak "już za chwilę do prokuratury zaczęły wpływać dokumenty i były to dokumenty przeróżne, w ilości wręcz zatrważającej, które najczęściej wpływały od pokrzywdzonych, ale też od innych osób". "Tak naprawdę każdy z tych dokumentów wymagał rozpoznania, analizy i udzielenia odpowiedzi. Było tego tak dużo, że decyzją prokuratora generalnego delegowano do nas dwoje prokuratorów z Gdańska na dwa miesiące, aby udzielić nam wsparcia w rozpoznawaniu tej lawinowo napływającej korespondencji" - powiedziała.

Mówiła, że "dokumentów piętrzyły się całe stosy". "Pamiętam, jak był taki stos na wysokości metra i kilku metrów kwadratowych powierzchni, który zawierał dokumenty nieuporządkowane. Wtedy już wiedzieliśmy, że objętościowo to takie postępowanie, z którym jeszcze nigdy łódzka prokuratura się nie spotkała i chyba do tej pory zdecydowanie nie miała do czynienia, a jako prokuratura naprawdę prowadziliśmy duże postępowania. Ta sprawa objętościowo była jednak sprawą olbrzymią" - podkreślała.

Jak poinformowała, w grudniu 2012 r. łódzcy prokuratorzy przygotowali "ramowy plan śledztwa". "Z racji ogromu materiału dowodowego ten dokument musiał być ramowy" - zaznaczyła.

"Bardzo pani współczujemy. Przeszliśmy przez to samo, ściągnęliśmy akta wszystkich spraw z wszystkich instytucji, piszą do nas wszyscy. To nie to, że tego nie rozumiemy, my rozumiemy. Ale państwo robiliście to grupą, a ja zrobiłam to dwoma rękami, to samo w półtora roku" - skomentowała przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS).

"Nie spotkałam się z żadną sytuacją, która potwierdzałaby jakikolwiek tzw. układ gdański" powiedziała Ewa Daliga. Prokurator wczesną jesienią 2012 r. była jednym z prokuratorów zajmujących się śledztwem dotyczącym tej spółki w gdańskiej prokuraturze okręgowej. Później śledztwo zostało przeniesione do prokuratury w Łodzi. Prok. Daliga obecnie pracuje w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku, w wydziale do spraw przestępczości gospodarczej.

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał, dlaczego "na terenie apelacji gdańskiej tak bardzo wyraziste afery o podłożu piramidalnym mogły powstać". – Czy funkcjonuje tam tzw. układ gdański w związku z tym, że tam jest jakiś świetny grunt do tworzenia tego typu afer – dopytywał. – Nie spotkałam się z żadną sytuacją, ani w swoim życiu zawodowym, ani osobistym, która potwierdzałaby jakikolwiek układ gdański. Natomiast wiem, że o tym rozpisywała się prasa i dziennikarze, ale nie wiem, czy to zostało potwierdzone. Ja w takim układzie nigdy nie uczestniczyłam i nie słyszałam, żeby ktoś z osób, które znam, w takim układzie uczestniczył  odpowiedziała świadek. Jak dodała nie dostrzega tzw. układu gdańskiego.

REKLAMA

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała zaś, czy podczas zajmowania się śledztwem wiedziała o związkach ze sprawą Michała Tuska i o jego współpracy z należącymi do Amber Gold liniami lotniczymi OLT. Daliga odpowiedziała, że podczas przesłuchania szefa Amber Gold Marcina P. na początku września 2012 roku, w którym uczestniczyła jako protokolant, podejrzany już wówczas P. "zawiadamiał o przestępstwach, m.in. poinformował o Michale Tusku w kontekście tajemnicy służbowej, którą miał udostępnić podejrzanemu, a ta tajemnica dotyczyła jego działań związanych z portem lotniczym".

Amber Gold powstała na początku 2009 roku i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. Firma ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 roku, a swoim klientom nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej Amber Gold oszukała w sumie niemal 19 tysięcy swoich osób, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

Polskie Radio 24 trasmituje posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold.

IAR/PAP

____________________ 

REKLAMA

Data emisji: 20.03.18


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej