Grudzień '70. Rocznica krwawych pacyfikacji robotniczych
17 grudnia 1970 r. w Gdyni wojsko otworzyło ogień do robotników. Zginęło wówczas 45 osób, a blisko 1200 odniosło rany. - Gdy Stanisław Kociołek wzywa do podjęcia pracy, strajkujący dość grzecznie wracają do stoczni. I wtedy tych ludzi się rozstrzeliwuje. To jest masakra - mówił w Polskim Radiu 24 prof. Tomasz Panfil, historyk.
2019-12-15, 11:30
Posłuchaj
Było to najtragiczniejsze wydarzenie w czasie pacyfikacji robotniczych protestów na Wybrzeżu dokonanej przez władze komunistyczne.
Z demonstrantami walczyło wojsko i milicja
14-22 grudnia 1970 r. miały miejsce krwawe wydarzenia na Wybrzeżu, głównie w Gdyni, Gdańsku, Szczecinie i Elblągu. Bezpośrednią przyczyną strajków i demonstracji robotników była podwyżka cen detalicznych mięsa, przetworów mięsnych oraz innych artykułów spożywczych. 12 grudnia 1970 r. Władysław Gomułka w przemówieniu radiowo-telewizyjnym poinformował Polaków o wprowadzanych zmianach cen towarów. Podwyżki objąć miały 45 grup artykułów, głównie spożywczych. Wzrosły również ceny węgla - o 10 proc., materiałów budowlanych - od 20 do 37 proc. oraz wyrobów włókienniczych, obuwia skórzanego, mebli, motorowerów i motocykli. Drożały więc głównie artykuły codziennej konsumpcji, pogarszając tym samym sytuację ludzi najuboższych.
- Dramat narasta. Zarobki maleją, a za pieniądze które ludzie zarabiają, można kupić coraz mniej - powiedział w audycji "PRL-Historia Prawdziwa" prof. Tomasz Panfil. Historyk przypomniał, że w tamtym czasie pracowało się 6 dni w tygodniu, a tydzień pracy wynosił 48 godzin. - Ludzie pracują po kilkanaście godzin na dobę, bo tylko w ten sposób mogą utrzymać rodzinę. Ludzi wkurzyła ta podwyżka, jej termin, ale też nachalna propaganda, bo ludzi traktuje się jak głupców - opisywał wydarzenia grudnia 1970 roku prof. Tomasz Panfil. - Komunizm próbuje funkcjonować w oderwaniu od rzeczywistości, a to się po prostu nie da - dodał.
Czytaj także:
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Mity PRL-u. "Gierek w latach 70. kupował poparcie społeczeństwa"
Szczecin walczył najdłużej
Społeczeństwo zareagowało protestem. Zbierano się na wiecach domagając się m.in. cofnięcia podwyżki i odsunięcia od władzy tych, którzy za podwyżkę są odpowiedzialni. Rządzący wydali rozkaz użycia broni palnej przeciwko demonstrującym, na ulice wyjechały transportery opancerzone i czołgi, które tratowały ludzi.
- W Gdańsku ten tłum zaczyna być atakowany. Są pierwsi ranni i wydarzenia przybierają cechy powstania. Zostaje podpalony komitet wojewódzki PZPR. To już nie tylko strajk na tle ekonomicznym, to nie tylko wzburzenie wywołane podwyżką cen - to już zaczyna wyglądać dużo poważniej. A jeszcze poważniej sytuacja wygląda w Szczecinie. To już klasyczne powstanie, najlepiej zorganizowane, świetnie skoordynowane(...) Przez te kilka dni władze w Szczecinie sprawowali robotnicy. Kiedy Gdańsk, Gdynia i Elbląg były już spacyfikowane, Szczecin walczył dalej. Do lutego - powiedział prof. Tomasz Jarosz.
<< :[CZYTAJ: SERWIS SPECJALNY O WYDARZENIACH GRUDNIA'70
W audycji także o bezpośrednim wpływie Władysława Gomułki na wydarzenia grudnia 1970, a także o tym, jak decyzja Edwarda Gierka dotycząca przesunięcia terminu powiadomienia Polaków o podwyżkach, mająca związek z Barbórką, wpłynęła na eskalację zbiorowego niezadowolenia.
REKLAMA
Więcej w nagraniu.
Audycja:"PRL - historia prawdziwa"
Prowadzący: Robert Tekieli
Gość: prof. Tomasz Panfil
REKLAMA
Data emisji: 15.12.2019
Godzina emisji: 11.06
Polskie Radio 24/tb/PAP
REKLAMA
REKLAMA