Agnieszka Romaszewska-Guzy: w stanie wojennym siedziałam z kilkoma kobietami w celi jednoosobowej

2019-12-27, 20:49

Agnieszka Romaszewska-Guzy: w stanie wojennym siedziałam z kilkoma kobietami w celi jednoosobowej
zdj. ilustracyjne. Foto: Tomasz Bidermann/shutterstock.com

- Marzeniem w areszcie śledczym było dotknięcie stopą ziemi - tak stan wojenny w PR24 wspominała Agnieszka Romaszewska-Guzy. Gośćmi audycji byli też inni działacze opozycji antykomunistycznej w tym Krzysztof Mordziński i Zenon Lis oraz dr Grzegorz Majchrzak z IPN. 

Posłuchaj

Polskie Radio 24 / Niepokonani. Opozycja PRL cz. 1
+
Dodaj do playlisty

Agnieszka Romaszewska-Guzy wspominała, że w 1981 roku, nocą 13 grudnia, znalazła się na tzw. dołku milicyjnym. - Mężczyzny bardzo szybko przewożono do podwarszawskiej Białołęki, z kobietami było inaczej. Siedziałyśmy w piątkę w jednoosobowej celi, spałam na stole w ubraniu - mówiła.

Potem jak dodała trafiła do Olszynki Grochowskiej do aresztu śledczego, tam traktowana była jak więzień. - Tam były cele ośmioosobowe, z okien nic nie było widać - podkreśliła.

Trzecie miejsce do jakiego trafiła to była Gołdap, tam było około 160 kobiet. W dwuosobowych pokojach były cztery internowane kobiety, a radością było to, że były łazienki.

Powiązany Artykuł

Jacek Pawłowicz 1200.JPG
Jacek Pawłowicz: terror w polskich więzieniach trwał także po śmierci Stalina

"Marzeniem było dotknąć ziemi"

- Stamtąd trafiłam do Darłówka, gdzie trafiło część internowanych kobiet. O ile w Gołdapi naszym marzeniem było dotknąć ziemi bo nie wolno było nam wychodzić, a marzeniem było wyrzucenie śmieci, to w Darłówku było trochę inaczej – mówiła Agnieszka Romaszewska-Guzy.

Krzysztof Mordziński wspominał w audycji, że z domu rodzinnego przywiedziono go na ulicę Malczewskiego w Warszawie na komendę milicji na Mokotowie. - Tam było co najmniej stu moich kolegów i dopiero zobaczyłem jaki zasięg ma ta akcja internowania. Tam próbowano nas przesłuchiwać, a mnie przesłuchujący ze złości, że nic nie powiedziałem zabrał okulary, później trzeba mnie było prowadzić bo mając wadę wzroku -6 w jednym i -6 w drugim oku nic nie widziałem - mówił. 

Gość PR24 dodał, że później trafił na Białołękę gdzie siedział w 3 celach w sumie z 19 kolegami. - Dla mnie siedzenia tam nie było trudne, poznałem tam wiele ważnych osób a te kontakty mi się później przydały do rożnych rzeczy. Dostałem od milicji propozycję wyjazdu do Kanady, odmówiłem i nic nie podpisałem. 28 kwietnia zostałem zwolniony z Białołęki za poręczeniem jednego z dyrektorów - podkreślił. 

"Mówili nam, że strzelają w Wujku"

Zenon Lis przypomniał, że był w sześciu ośrodkach internowania, cztery miały status aresztów śledczych. Do kopalni Wujek z jednego z nich było niewiele odległości.

- W środę wieczór do celi w której mieszkałem wszedł człowiek przygaszony i zaczął mówić, że zginęli ludzie. To było starsze bo tych ludzi z kopalni Wujek znałem. Potem moją grupę wywieźli do Jastrzębia Zdroju do obozu zewnętrznego, do baraków parterowych, bardzo zimnych. 19 grudnia miałem urodziny, próbowano mnie przesłuchać, a ja wstałem i wyszedłem. Trafiłem do izolatki - podkreślił. 

Powiązany Artykuł

odznaczenia 1200 pap.jpg
Prezes IPN w Gdańsku: Polacy nigdy nie pragnęli zemsty, walczyli o wolność

Dr Grzegorz Majchrzak, historyk IPN dodał, że nie rozliczyliśmy stanu wojennego. Mówił, że w przypadku internowań, część komendantów wojewódzkich milicji pozostało bezkarnych.

- Co do autorów stanu wojennego zapadły wyroki skazujące, ale np. Czesław Kiszczak ani jednego dnia nie spędził w więzieniu - mówił 

***

Audycja: "Niepokonani. Opozycja PRL"
Prowadzący: Wojciech Borowik
Goście: Agnieszka Romaszewska-Guzy, Krzysztof Mordziński,  Zenon Lis i dr Grzegorz Majchrzak z IPN
Data emisji: 27.12.2019
Godzina emisji: 20.06


PR24/jj

Polecane

Wróć do strony głównej