Branża chemiczna walczy o nowych odbiorców i dostawców. Wojna na Ukrainie i sankcje przemeblowały rynek

2022-04-19, 15:05

Branża chemiczna walczy o nowych odbiorców i dostawców. Wojna na Ukrainie i sankcje przemeblowały rynek
Polski przemysł chemiczny staje się coraz większym eksporterem, ale jego inwestycje są też co raz większe. Na zdjęciu instalacja opóźnionego koksowania DCU w rafinerii Lotos w Gdańsku. . Foto: PAP/ Adam Warżawa

Wojna za naszą wschodnią granicą nie tylko zmusza polskie firmy z branży chemicznej do poszukiwania nowych rynków zbytu produktów i zakupu surowców. Będą musiały też przygotować się na skutki sankcji nałożonych na import ropy i gazu z Rosji i na rosnącą konkurencję z Azji - mówi prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego (PIPC) Tomasz Zieliński.

"Branża chemiczna to system rynków połączonych. Na skutek obecnej sytuacji następuje ich przemodelowanie. Sankcje nałożone na Rosję wpływają na ciągłość łańcuchów dostaw i odbiorów. Tym samym polskie firmy muszą poszukiwać zupełnie nowych kierunków dostaw i zbytu produktów" - mówi PAP prezes PIPC.

Rosja była ważnym odbiorcą i dostawcą

Według prezesa dla polskich przedsiębiorstw chemicznych rynek rosyjski był dużo ważniejszy niż ukraiński. Zwrócił też uwagę, że sankcje nałożone na Rosję powodują ograniczenia w dostawach komponentów. Z drugiej strony - jak powiedział - sama Rosja nie eksportuje i tym samym "nie psuje rynku, np. dumpingując ceny", jak to miało miejsce w sektorze nawozowym.

PIPC podaje, że w 2021 r. import chemikaliów z Ukrainy do naszego kraju miał wartość 297 mln euro, a eksport na Ukrainę z Polski - prawie 1,4 mld euro. Import produktów chemicznych z Rosji do Polski natomiast w tym czasie to ponad 1,6 mld euro, a eksport polskich chemikaliów do Rosji przekroczył 1,8 mld euro.

Prezes Zieliński zapewnił, że wielu przedsiębiorców w tej nowej sytuacji sobie radzi, ale są też przedsiębiorstwa, które borykają się z trudnościami. W wielu przypadkach handel przybrał postać relacji krótkoterminowych.

W poszukiwaniu nowych partnerów

"Pewne nowe kierunki handlowe już wcześniej wypracowano. Firmy przyparte do muru na początku pandemii nauczyły się inaczej modelować relacje biznesowe. Nawiązały się nowe partnerstwa. Ci, którzy utrzymali swoje relacje, zyskują, np. realizując wspólne zamówienia i obniżając koszty jednostkowe.

Zdaniem prezesa Zielińskiego sytuacja wojenna zaczęła zmuszać polskie firmy chemiczne do nawiązania współpracy z firmami z zupełnie innych państw niż dotychczas. "Wpływa to na wzrost cen produktów. Widzimy, jak te najbardziej potrzebne chemikalia stają się trudno dostępne, a ich ceny osiągają zdecydowanie wyższe poziomy, niż to było przed inwazją Rosji na Ukrainę" - zauważył Tomasz Zieliński.

Zerwane łańcuchy dostaw

"Zatory w łańcuchach dostaw zaczęły być już widoczne. Nim wszystko wróci do normalności, to potrwa, a produkcja w chemii jest produkcją ciągłą, zasilającą wiele innych sektorów gospodarki, które bez tych produktów będą się zapadać lub też będą musiały importować komponenty z odległych części świata - z Azji czy obu Ameryk, skądkolwiek, skąd tylko się da" - powiedział Zieliński.

Prezes PIPC przyznał, że bywa tak, że niewielka firma z Polski jest w stanie znaleźć dobry kontrakt w dalekiej Azji na lepszych warunkach, niż bogatsza firma o podobnej wielkości z Niemiec, Francji, Holandii. To zależy m.in. od szybkości reakcji, wypracowanych wcześniej kontaktów, możliwości logistycznych, kapitałowych, zdolności do podjęcia szybko ryzyka, gwarancji - wymienił.

Nie można wyłączyć wszystkiego nagle

Zwrócił jednocześnie uwagę, że branża chemiczna zaczyna odczuwać też niedobór pracowników, gdyż duża część Ukraińców wyjechała walczyć o swój kraj. "Brakuje ich szczególnie w transporcie, dystrybucji, budownictwie, bo chemia to też inwestycje. Firmy zgłaszają już pewne problemy. Nie mamy sygnałów, by zagrażało to inwestycjom"  - wskazał Zieliński. Jego zdaniem na pełną ocenę sytuacji będziemy musieli poczekać około miesiąca.

Szef Izby uważa, że kraje UE muszą się dobrze przygotować do sankcji nałożonych na dostawy ropy i gazu z Rosji, i to musi nastąpić sukcesywnie. "W chemii nie można wyłączyć wszystkiego nagle. Nie wyobrażamy sobie braku dostawa farmaceutyków bazujących na produktach chemicznych" - podkreślił Zieliński.

Dodał, że nie tylko Polska będzie musiała walczyć o dostawy ropy i gazu z innych rynków niż rosyjski.

"Konkurencja będzie duża, ale wszyscy będą zmuszeni do takich samych działań, jeśli chodzi o zakup strategicznych surowców. Myślę, że wszystkie kraje dostaną jasne wytyczne, jak to będzie wyglądało, i będą miały czas, by się do tego przygotować" - powiedział Zieliński. "Czekamy na dobre rozwiązania. Oczywiście można wprowadzić różne np. centralne zakupy strategicznych surowców. Poza tym nie wszystkie kraje mają odpowiednią infrastrukturę. Polska akurat ma porty i nam jest dużo łatwiej drogą morską transportować nie tylko strategiczne surowce, ale wiele innych komponentów dla branży. Są kraje, które nie mają dostępu do morza" - stwierdził prezes PIPC.

Zmniejszyć unijne wymagania

"Biorąc pod uwagę to, że mamy do zrealizowania cele klimatyczne, jak pakiet Fit for 55, Komisja Europejska mogłaby je przesunąć w czasie, na chwile zawiesić, albo na czas stabilizowania sytuacji surowcowej złagodzić" - zasugerował Zieliński.

Przyznał jednocześnie, że udział europejskiej chemii w rynku globalnym spada. Na skutek restrykcyjnej unijnej polityki klimatycznej przejmuje go rynek azjatycki, głównie chiński. Polska także cierpi na deficyt w handlu zagranicznym chemikaliami - ocenił.

Czytaj także:

Według danych PIPC, opracowanych na podstawie Eurostatu, łączna wartość eksportu polskiego sektora chemicznego w 2020 r. wyniosła 33 mld euro, a wartość importu przekroczyła 40 mld euro. W 2021 r. eksport osiągnął poziom 34 mld euro, a import wzrósł do ponad 52 mld euro.

Sytuacja wzmacnia konkurentów

Na pytanie, czy jeśli Chiny i Indie będą kupowały tańsze, rosyjskie surowce, takie jak ropa i gaz, to nie zagrozi to jeszcze bardziej europejskiej branży chemicznej, jeśli będzie musiała kupować je drożej od innych dostawców, stwierdził: "może temu zapobiec podatek graniczny, czyli Carbon Border Adjustment Mechanism (CEBAM)".

Ma to być - jak przekonywał Zieliński - ochroną przed napływem na europejski rynek produktów, które bazują na wysokim śladzie węglowym. Ma to też wyrównywać warunki konkurencyjności na rynku wspólnotowym. "Komisja Europejska może wprowadzić też mechanizmy sankcji pośrednich na towary z rejonów objętych sankcjami - dodał Tomasz Zieliński.

PIPC zrzesza 146 największych firm sektora chemicznego oraz instytuty badawcze.

PolskieRadio24/PAP/PKJ

Polecane

Wróć do strony głównej