Rolnicy boją się, że tania ukraińska żywność zaleje polski rynek
Rolnicy z kujawsko-pomorskiego chcą być konkurencyjni UE. Jak będą wykorzystywać pieniądze z rozdania 2014-2020.
2014-05-12, 14:19
Posłuchaj
Polskie rolnictwo dobrze sobie radzi i jest konkurencyjne wobec rolnictwa innych państw Unii Europejskiej.
Województwo kujawsko-pomorskie, obok Wielkopolski, jest zagłębiem produkcji trzody chlewnej. Słynie też z upraw roślinnych, a zwłaszcza rzepaku. Rolnictwo tego regionu jest bardzo konkurencyjne, ale czy uda się tę przewagę zachować?
Pomagamy, ale…
Jak twierdzi Eugeniusz Kłopotek z PSL, polskie rolnictwo w ogóle dałoby sobie radę, również w przyszłości, pod warunkiem równych reguł gry. Nie może być jednak tak, że my pomożemy Ukrainie i zniesiemy cła na jej towary rolnicze, podczas gdy ona ma już 7 lat embargo na naszą wołowinę. To są nierówne reguły gry.
Ma być np. bezcłowy import rzepaku. Już dzisiaj zakłady tłuszczowe w Polsce czekają co będzie dalej i proponują ceny zaniżone – alarmuje poseł PSL. – W tej chwili cena za tonę spadła już poniżej 1400 zł. Ukrainie można pomagać, ale nie w ten sposób.
REKLAMA
Sytuacja na rynku trzody chlewnej
Do tej pory gospodarstwa w Kujawsko-Pomorskiem w większości żyły z produkcji trzody chlewnej. Ceny tego mięsa są bardzo chwiejne. Dzisiaj jest to powyżej 5 zł za kilogram, ale to jest na granicy opłacalności. W tej sytuacji pogłowie bardzo się zmniejszyło. W nowym unijnym Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020 dostrzeżono ten problem, dlatego będą środki na wsparcie tych rolników, którzy będą chcieli u siebie odbudować pogłowie trzody chlewnej, zwłaszcza macior. W tej chwili jest dyskusja, czy minimum 50, czy do 25 macior. Eugeniusz Kłopotek jest zwolennikiem minimum 25 macior. – W tej chwili brakuje żywca wieprzowego w naszym kraju – mówi – i musi być on ściągany z zewnątrz.
Kto otrzyma pomoc na Ukrainie?
Wojciecha Mojzesowicza z Solidarnej Polski również niepokoi decyzja Unii Europejskiej o zniesieniu ceł na artykuły i produkty rolne z Ukrainy. Jak twierdzi: - Standardy, które tam obowiązują, są żadne, koszty produkcji są o wiele niższe. Tam są posiadacze ziemscy, którzy mają 600 czy 300 tysięcy hektarów, dlatego otworzenie granic nie jest pomocą ukraińskim rolnikom, tylko pomoc ukraińskim oligarchom, a temu się sprzeciwiamy. Jak też decyzjom UE dotyczącym kosztów i obostrzeń naszej produkcji. Poza tym, nasze inspekcje nie powinny wpuścić na nasz rynek czegokolwiek, co nie będzie przebadane. My zainwestowaliśmy w bezpieczną żywność i nie pozwolimy na to, aby ta praca na rzecz konsumenta została zmarnowana.
Ukraina to ogromny gracz na rynku towarów rolno-spożywczych. Polscy rolnicy – jeśli nie zostaną utrzymane dotychczasowe reguły obowiązujące w obrocie żywnością – mogą mieć poważne problemy.
Andrzej Krystek, ula
REKLAMA
REKLAMA