Xiaomi, czyli chiński konkurent Apple’a, czai się do skoku
Świat jest jeszcze pod wrażeniem udanego debiutu na nowojorskiej giełdzie chińskiej spółki Alibaba, giganta handlu internetowego, która w ofercie pierwotnej pozyskała blisko 22 mld dolarów, co było największym debiutem w historii amerykańskiego rynku kapitałowego. Dzięki temu spółka stała się jedną z najbardziej cennych firm technologicznych świata. Ale na horyzoncie widać już następną gwiazdę nowych technologii rodem z Państwa Środka, której też wróży się wkrótce światową karierę.
2014-09-29, 17:29
Firma Xiaomi (czyt. Siaomi) w Polsce znana jest głównie tzw. geekom, czyli osobom (w tym wypadku) szczególnie pasjonującym się nowinkami technologicznymi, które śledzą na bieżąco, co dzieje się w tej branży.
Wielu ekspertów od technologii mobilnych przewiduje jednak, że niebawem właśnie Xiaomi zdobędzie międzynarodowe uznanie, ponieważ należy do najszybciej rozwijających się firm świata.
Marketing kluczem do sukcesu
Jej fenomen nie polega wyłącznie na projektowaniu i produkowaniu świetnych i relatywnie tańszych od konkurencji (Samsung, Apple czy LG) smart fonów, a od niedawna tabletów, lecz również na znakomitym marketingu wzorowanym w dużym stopniu właśnie na amerykańskim Apple i standardach wyznaczonych w tej dziedzinie przez genialnego Steva Jobsa, będących do dziś „marketingowym wzorcem z Sevres”.
REKLAMA
Założyciel i prezes Xiaomi, Lei Jun, wcale tego nie ukrywa i trochę na Jobsa pozuje – sposobem zachowania, ubiorem czy kontrowersyjnym stylem i rozmachem prezentacji nowych produktów, przypominającym estradowy show, tak jak to robił Jobs. Wzoruje się na nim zresztą wielu szefów międzynarodowych firm i korporacji, zwłaszcza z branży technologicznej (niektórzy nawet uczą się tego na specjalnych kursach).
Smartfonu Xiaomi nie można tak po prostu kupić w sklepie z elektroniką czy w salonie firmowym, bowiem firma nie zleca nikomu sprzedaży swoich urządzeń, a własnych salonów nie posiada. Jej urządzenia są dostępne tylko on-line, poprzez stronę internetową, co znacznie obniża koszty prowadzenia biznesu.
Również kampanie reklamowe Chińczyków nie mają charakteru masowego, bo na razie wystarczy, że wieści o nowych gadżetach Xiaomi rozchodzą się pocztą pantoflową, głównie przez media społecznościowe.
W Chinach najnowsze smartfony tej firmy, jeśli komuś nie poszczęściło się podczas oficjalnej sprzedaży internetowej, można tylko kupić z drugiej ręki, ewentualnie – na giełdach z elektroniką. Cena z reguły jest wówczas sporo wyższa od tej, którą ustalił producent.
REKLAMA
Dzień, kiedy w oficjalnej ofercie internetowej pojawia się najnowszy model Xiaomi, to nie tylko w Chinach spore wydarzenie w branży nowych technologii. Chętnych do zakupu jest zwykle wielokrotnie więcej, niż wystawionych do sprzedaży urządzeń, które nabywców znajdują – dosłownie – w kilkadziesiąt sekund.
W planach podbój świata, ale najpierw własny rynek
Inteligentne telefony Xiaomi pracują na radykalnie zmodyfikowanym systemie Android zwanym MIUI, który eksperci od technologii uważają za bliski ideału nazywając go „Androidowym Apple”.
W tym roku Xiaomi zamierza sprzedać 60 mln smartfonów (2 lata temu sprzedaż wyniosła nieco ponad 7 mln). Wrażenie robi przede wszystkim dynamika wzrostu sprzedaży. W pierwszej połowie br. nabywców znalazło już ponad 26 mln urządzeń firmy, co stanowi 270-proc. wzrost w porównaniu rok do roku.
Tempem wzrostu oraz wielkością sprzedaży (obecnie 14 proc. udziałów w rodzimym rynku) Xiaomi pokonała koreańskiego Samsunga, dotychczasowego lidera oraz lokalnych rywali: Lenovo, Huawei i Yulong.
REKLAMA
Plany na 2015 rok to sprzedaż 100 mln smartfonów, co wywinduje Xiaomi do ścisłej czołówki światowej. Imponująco rosną także zyski, bowiem firma zarabia, zarówno na samych urządzeniach, jak również na płatnych usługach, z których mogą korzystać ich posiadacze. Zysk w I. kwartale tego roku wzrósł, jak się szacuje w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego, o 150 proc. Firma jednak dokładnych danych nie ujawnia, więc są one dość szczątkowe, ale w 2015 roku zakłada przychód ze sprzedaży na poziomie 100 mld juanów (ok. 16,3 mld dolarów).
Choć mówi się, że Xiaomi wkrótce zawojuje świat, bo ma ku temu już wszelkie atuty, to Chińczycy specjalnie się nie śpieszą, co niektórych dziwi. Ponoć w pierwszej kolejności chcą skupić się na własnym, szybko rosnącym rynku i trwale umocnić na nim swoją pozycję lidera.
Podbój zagranicy zaczną m.in. od Brazylii, Indonezji, Malezji, Meksyku, Turcji i Rosji, a dopiero w dalszych planach mają rynki zachodnie, w tym amerykański, o czym, jak się spekuluje, świadczy zatrudnienie pracującego wcześniej dla Googla top-menedżera Hugo Barra, wiceprezesa Androida, który przeszedł do Xiaomi i został w nim wiceprezesem.
Na Zachodzie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, Chińczyków czeka jednak ostra wojna na patenty, bowiem są oskarżani o to, że niektóre ich rozwiązania przypominają do złudzenia pomysły konkurencji, a na tym lukratywnym rynku oręż patentowy stosowany jest (bywa, że nadużywany) bardzo często i „wszyscy walczą tu ze wszystkimi” – zauważa analityk Beijing Analysys International Lu Libin.
REKLAMA
Wierni fani i status firmy kultowej, to kapitał dodany Xiaomi
Sukces chińskiej firmy imponuje tym bardziej, że powstała ona niedawno, bo w 2010 roku. Zaczynała jako jeden z setek lokalnych graczy, pozostając w cieniu tak już wtedy znanych chińskich firm, jak Lenovo, Huawei czy ZTE – wspomaganych hojnie przez chiński rząd.
Xiaomi jest firmą całkowicie prywatną, a wspomniany jej założyciel i prezes Li Jun (obecnie wg magazynu Forbes 379 najbogatszy człowiek świata) karierę w biznesie IT rozpoczął od założenia internetowej platformy handlowej, którą sprzedał amerykańskiemu Amazonowi. Zarobione w ten sposób ok. 75 mln dol. zainwestował w kolejne projekty, których ukoronowaniem jest właśnie Xiaomi.
Bez wcześniejszego doświadczenia w branży mobilnej firma zaczęła wytwarzać popularne już wtedy smartfony, zdobywając sobie coraz większą sławę m.in. dzięki nietypowemu sposobowi dystrybucji, ograniczonej ich podaży i tzw. marketingowi szeptanemu (whisper marketing), choć do końca nie jest pewne – czy była to strategia obrana świadomie.
Wartością dodaną Xiaomi, podobnie jak ma to miejsce w przypadku firmy Apple, są jej wierni klienci (mówi się, że to wyznawcy), którzy wyczekują w długich kolejkach przed każdą premierą nowego gadżetu (Amerykanie jednak, choć seria ich najnowszych iPhonów 6 sprzedaje się znakomicie, w tym wyścigu technologicznym stracili już palmę pierwszeństwa).
REKLAMA
Również ci, którym, jako pierwszym udało się kupić, a raczej „zdobyć” w Internecie smartfon Xiaomi uważają, że są wybrańcami losu. Więcej w tym wszystkim psychologii i emocji, aniżeli racjonalnego podejścia, gdyż zaawansowane technologicznie smartfony lub tabfony czołowych producentów niewiele się obecnie od siebie różnią. Magia wyjątkowości działa jednak na konsumentów, choć nie każda firma potrafi to osiągnąć. Te, którym się to udało – wygrywają.
Sława chińskiej firmy dotarła też nad Wisłę, o czym można się przekonać śledząc polskie blogi poświęcone mobilnym technologiom, czy też branżowe media. Xiaomi ma u nas liczne grono entuzjastów, choć oficjalnej sprzedaży w Polsce jeszcze nie prowadzi.
Jeśli jednak urządzenia Xiaomi zaczną być sprzedawane na skalę masową, na co się zanosi, ponieważ pokusa wielkich zysków jest ogromna, to mogą one utracić swą wyjątkowość, choć przykład Appla pokazuje, że dzięki marketingowej grze z klientem, jedno z drugim można pogodzić.
Specjalna ścieżka dla „smartfonowców”
Mobilne technologie upowszechniły sie w Państwie Środka do tego stopnia, że niedawno w Chongqingu, największym chińskim mieście (ponad 30 mln mieszkańców), otwarto pierwszą ścieżkę dla osób poruszających się po ulicy – ze smartfonem.
REKLAMA
Media coraz częściej informowały bowiem o wypadkach z udziałem pieszych, korzystających nieustannie z tych urządzeń, którzy ze słuchawkami w uszach i wzrokiem wbitym w ekran ignorowali innych, i sami narażali się na niebezpieczeństwo. Choć ścieżka powstała, raczej jako turystyczna ciekawostka, to przewiduje się już całkiem serio, że nastąpi teraz ich wysyp w centrach innych miast Chin.
Szacuje się, że liczba smartfonów w Chinach przekroczy w tym roku pół miliarda. Jak podaje SINO Market Research, aż 800 mln chińskich użytkowników komórek jest w trakcie ich wymiany na modele nowej generacji, choć rynek powoli się nasyca, o czym świadczy 2-3 procentowy spadek sprzedaży smartfonów w Chinach w ostatnich miesiącach.
Adam Kaliński
REKLAMA