Ropa drożeje, ale jej cena znacząco nie wzrośnie
W mijającym tygodniu na światowych rynkach drożała ropa. Brent przebiła w piątek poziom 60 dol. za baryłkę. Analitycy, z którymi rozmawiała PAP są przekonani, że cena surowca nie będzie już jednak znacząco rosnąć.
2015-02-15, 11:05
Dokładnie miesiąc wcześniej, 13 stycznia br. baryłka Brent kosztowała 47,3 dol.
- W obecnej chwili ciężko przewidywać powrót do poziomów cen ropy sprzed roku, czyli do ponad 100 dol. za baryłkę, biorąc pod uwagę obserwowany wzrost podaży - głównie z rynku amerykańskiego - oraz słabe prognozy wzrostu popytu. Na razie trzeba się pogodzić z ceną 50+ dol. za baryłkę. Rynek ropy jest rozchwiany i szuka swojej równowagi. Nasza estymacja to 52,5 dol. za baryłkę średniorocznie - powiedział PAP analityk BZ WBK Tomasz Kasowicz.
O tym, że cena ropy powinna w połowie roku osiągnąć okolice 60 dol. przekonany jest prezes Grupy Lotos Paweł Olechnowicz. - Moim zdaniem nastąpiło już odbicie cen ropy od dna. To nie oznacza jednak, że teraz cena będzie szybko szła w górę" - powiedział w czwartek. - Dla nas najważniejsza jest stabilność w zakresie ruchów na cenach. Skokowe zmiany są najgorsze, powodują odpisy zniekształcające wynik finansowy - dodał. Według prezesa, w połowie roku cena surowca powinna wynieść ok. 60 dol.
Kierunki 2015: Polska może skorzystać na rozwoju sytuacji globalnej
REKLAMA
DNB Bank Polska S.A./x-news
Większość obserwatorów rynku zauważa, że ostatnie zwyżki cen ropy na światowych rynkach mają związek z płynącymi z USA deklaracjami dotyczącymi ograniczenia wydobycia łupkowego w tym kraju i informacjami z koncernów paliwowych o cięciach wydatków inwestycyjnych. Jak zauważają analitycy e-petrol, "wypchnęło to notowanie cen baryłki na poziom 60 dol. Taka zmiana powoduje odwleczenie w czasie spodziewanej korekty, która wydawała się realna już przez kilka ostatnich dni, choćby po publikacji danych o zapasach paliw w USA, które wzrosły o 20 mln baryłek" - zauważają.
USA liderem do 2020 roku
Zwrócili też uwagę, na prognozę Międzynarodowej Agencji Energii, która sugeruje, że USA pozostaną globalnym "motorem" wydobycia surowca do 2020 roku - ograniczenia związane ze zmniejszeniem liczby wiertni nie powinny wpływać na pozycję USA w globalnej strukturze rynku ropy.
- Od pewnego czasu na światowych rynkach obserwowany jest stopniowy wzrost cen ropy naftowej - w ciągu ostatnich dwóch tygodni poziom cen ropy WTI wzrósł o ok. 18 proc. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest zmniejszenie wydobycia ropy naftowej w krajach spoza OPEC, spowodowane zbyt niskimi cenami i brakiem opłacalności jej wydobycia - powiedział PAP Bartosz Milewski z Hermes Energy Group S.A.
Zauważył, że na ceny ropy w głównej mierze wpływają dane z USA, gdzie coraz więcej producentów ogranicza swoje plany inwestycyjne dotyczące wydobycia ropy naftowej oraz spada liczba wydawanych koncesji wydobywczych. - Ta sytuacja znalazła odzwierciedlenie w comiesięcznym raporcie OPEC, co było przyczyną dalszego wzrostu cen w ciągu ostatnich kilku dni - dodał.
Jego zdaniem ropa nie powinna już specjalnie drożeć, a to dlatego, że i tak jest jej na rynku za dużo.
- Można jednak przypuszczać, że wskazane powyżej czynniki zostały już wycenione przez rynek, a więc przy założeniu utrzymania stabilnego poziomu produkcji w krajach OPEC, ceny nie powinny utrzymać trendu wzrostowego w średnim okresie. Pomimo spadku tempa, w dalszym ciągu rosną zapasy ropy naftowej w USA, co świadczy o nadpodaży ropy na światowych rynkach - powiedział Milewski.
PAP, abo
REKLAMA
REKLAMA