Ekspert: efektu uderzenia w Gazprom szybko nie będzie

- To jest co najmniej żółta kartka i to po 3-letnim dochodzeniu okazuje się, że państwa z Europy Środkowej były podmiotem manipulacji, albo nawet dyskryminacji - mówi Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.

2015-04-23, 19:06

Ekspert: efektu uderzenia w Gazprom szybko nie będzie
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: flickr/travis

Posłuchaj

O "żółtej kartce" dla Gazpromu mówi Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych./ Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/
+
Dodaj do playlisty

-  To, co mówimy od 15-20 lat, nagle okazało się faktem. Nie wiem, na ile to efekt polityki czy tego że, ktoś do końca przeczytał te umowy - zastanawia się gość Polskiego Radia 24. Jego zdaniem efektów tej "żółtej kartki" szybko nie będzie.

- Gazprom już mówi, że to wszystko nieprawda, a oni zachowują się znakomicie. Jednak to krok do tego, by zacząć mówić o jakiejś polityce gospodarczej w Unii Europejskiej, bo ciągle na unię energetyczną to jeszcze za wcześnie - dodaje.

Co dokładnie zarzuca się Gazpromowi?

KE zarzuca rosyjskiemu koncernowi Gazprom, że w stosunku do odbiorców w Europie Środkowej i Wschodniej stosuje nieuczciwe praktyki cenowe, uzależnia dostawy gazu od kontroli nad infrastrukturę przesyłową i zakazuje reeksportu gazu.
Komisja Europejska wskazuje, że Gazprom jest dominującym dostawcą gazu w licznych krajach Europy Środkowej i Wschodniej. W ocenie Komisji rosyjski koncern utrudnia konkurencję na rynku gazu w ośmiu z nich: Polsce, Bułgarii, Czechach, Estonii, Węgrzech, Litwie, Łotwie i Słowacji.
KE zarzuca Gazpromowi narzucanie odbiorcom ograniczeń terytorialnych, takich jak zakaz eksportu gazu czy klauzule nakazujące zużycie gazu na określonym terytorium.
- Te terytorialne ograniczenia mogą skutkować wyższymi cenami gazu i pozwalają Gazpromowi na nieuczciwą politykę cenową w pięciu państwach członkowskich (Bułgarii, Estonii, Łotwie, Litwie i Polsce), pobierając od odbiorców hurtowych ceny znacząco wyższe od kosztów Gazpromu czy porównywalnych cen odniesienia - napisano w komunikacie Komisji.
Zdaniem Komisji rosyjska firma może wykorzystywać dominującą pozycję na polskim i bułgarskim rynku, uzależniając dostawy gazu do tych krajów od uzyskania niezwiązanych ze sprzedażą zobowiązań dotyczących infrastruktury przesyłowej. - Na przykład, dostawy gazu uzależniono od inwestycji w projekt gazociągu promowany przez Gazprom lub od zgody na wzmocnienie kontroli Gazpromu nad gazociągiem - napisano w komunikacie KE.
W przypadku Polski, Komisja wskazuje, że Gazprom uzależniał dostawy gazu od utrzymania kontroli nad gazociągiem Jamał. - Gazociąg ten jest jedną z głównych dróg, którymi gaz od innych niż Gazprom dostawców mógłby dotrzeć na polski rynek - napisano w raporcie Komisji.

Krzysztof Rzyman/mp

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej