Kadry dla energetyki jądrowej: najpierw trzeba wiedzieć, kto będzie potrzebny
W 2020 r. ma się rozpocząć w Polsce budowa elektrowni jądrowej. Pierwszy blok stanie do końca 2024 r. Czy będą wówczas gotowe również kadry do jego obsługi?
2015-05-08, 12:41
– Uważam, że do 2024 r. wykształcimy wysoko wyspecjalizowane kadry do pracy w energetyce jądrowej. Tym bardziej że nie mówimy tutaj o kilkuset osobach – uważa Konrad Świrski, profesor Politechniki Warszawskiej, prezes Transition Technologies i ekspert ds. energetyki.
Zdaniem Ziemowita Iwańskiego, dyrektora wykonawczego GE Hitachi Nuclear Energy, personel zatrudniony w bloku elektrowni jądrowej w trakcie jej eksploatacji to maksymalnie 800 osób, a przy dwóch blokach jednej elektrowni zatrudnienie można ograniczyć nawet do 1000-1200 osób.
Niby nie dużo, ale na horyzoncie pojawia się inny problem. – Boję się, że wykształcimy kadrę, która nie będzie miała później gdzie pracować. Szkopuł w tym, że nie wiemy dokładnie, jakie miejsca pracy powstaną i możemy wykształcić osoby o specjalizacjach, które nie będą potrzebne. Na razie nie pojawił się żaden zintegrowany program wymagań wobec rynku pracy w energetyce jądrowej, a sam projekt budowy elektrowni jest jeszcze w bardzo początkowej fazie – zauważa Świrski.
Masowe kształcenie nie ma sensu
Obecnie kilkanaście uczelni stara się o to, żeby kształcić w zakresie energetyki jądrowej. Zdaniem Świrskiego to absurdalne. Jeśli potrzebnych będzie kilkaset wysoko wyspecjalizowanych osób do obsługi elektrowni, to ich kształceniem powinny zająć się dwie, co najwyżej trzy uczelnie w kraju.
REKLAMA
– Podobnie jest np. w Szwecji. Miejsca pracy w energetyce jądrowej są wciąż mocno limitowane, dlatego porywanie się na masowe kształcenie jest pomyłką. Najważniejsza powinna być jego jakość – wyjaśnia Świrski.
Na Wydziale Mechaniki Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej istnieje specjalizacja Nuclear Power Engineering, kończąca się tytułem magistra. Studia są dłuższe o jeden semestr, który studenci poświęcają na praktyki w ośrodkach związanych z energetyką jądrową – głównie za granicą (Francja, Niemcy) lub w NCBJ (Narodowe Centrum Badań Jądrowych).
– Mamy około 30 studentów na roku. Prowadzimy także studia doktoranckie wraz z partnerami krajowymi (PGE EJ1, NCBJ, Politechniką Gdańską) i międzynarodowymi (Francja, Korea, USA), gdzie mamy kolejnych 30 doktorantów i pierwsze otwarte przewody doktorskie. Edukacja jest wysoko specjalistyczna i powiązana z intensywną współpracą międzynarodową, dlatego niezbędna jest tu również znajomość angielskiego – wyjaśnia Konrad Świrski.
Jolanta Miśków
REKLAMA
REKLAMA