Wybory prezydenckie 2015: Rynek pracy w centrum zainteresowania

Jeżdżą po całej Polsce, spotykają się z przedstawicielami różnych grup zawodowych i obiecują... Co? Wyższe wynagrodzenia, wsparcie dla młodych na rynku pracy, szybsze przejście na emeryturę. Rynek pracy nie był tak istotny w żadnej z dotychczasowych kampanii prezydenckich w Polsce.

2015-05-21, 15:54

Wybory prezydenckie 2015: Rynek pracy w centrum zainteresowania

Wyścig o fotel prezydenta trwa. W drugiej turze wyborów, już w niedzielę (24 maja), zmierzą się  Andrzej Duda, kandydat PiS i obecnie urzędujący prezydent Bronisław Komorowski. Obaj zabiegają o względy Polaków, a na ostatniej prostej są jeszcze bardziej aktywni. Obaj spotkali się niemal ze wszystkimi grupami zawodowymi w Polsce. Prezydent Komorowski spotkał nawet młodego chłopaka, który zapytał go, co ma zrobić jego siostra, która po trzech latach znalazła pracę, ale zarabia 2 tys. zł i nie może sobie kupić mieszkania.

Problemy rynku pracy stały się bez wątpienia - i chyba dość niespodziewanie - głównym punktem kampanii prezydenckiej. I pewnie stało się tak nie tylko dlatego, że Polacy pracujący, Polacy na emigracji, Polacy bezrobotni i Polacy, którzy dopiero wkroczą na rynek pracy to potężny elektorat. Inaczej  po prostu być nie mogło. Polaków w 2015 r praca interesuje najbardziej. O to pytali, o tym mówili i do myślenia o zmianach na rynku pracy zmusili samych kandydatów. "Zmusili" to dobre słowo - bo przecież to raczej rząd prowadzi w Polsce politykę gospodarczą, a nie prezydent.

Związki kandydatów ze związkowcami

Andrzej Duda zaczął zabiegać o względy związków zawodowych jeszcze przed pierwszą turą wyborów. 1 maja spotkał się w Katowicach z członkami śląsko-dąbrowskiej "S". Zadeklarował wówczas, że jeżeli wygra wybory, powoła Narodową Radę Rozwoju, która zajmie się opracowywaniem zmian w Kodeksie pracy - te będą miały prowadzić m.in. do podwyższenia wynagrodzeń w Polsce. Przyznał również, że konieczne jest stworzenie Narodowego Funduszu Wspomagania Zatrudnienia, który odpowiadałby za kreowanie rynku pracy i wspieranie polskich przedsiębiorców m.in. w polityce zatrudnieniowej.

Aktywność Dudy się opłaciła. Przed pierwszą turą wyborów oficjalnego poparcia kandydatowi PiS udzielił Piotr Duda, szef NSZZ Solidarność oraz Jan Guz, stojący na czele OPZZ. Szefowie związków uznali, że program proponowany przez Dudę jest zgodny z postulatami od lat głoszonymi przez związkowców.

REKLAMA

Kandydat na prezydenta podpisał również z NSZZ Solidarność "Umowę programową" w której zobowiązał się, że w przypadku zwycięstwa w wyborach, jako prezydent RP będzie prowadził politykę zmierzającą m.in. do obniżenia wieku emerytalnego, zapewnienia wzrostu minimalnego wynagrodzenia do poziomu 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej, a także wyeliminowania stosowania umów śmieciowych oraz patologicznego samozatrudnienia.

Przed drugą turą wyborów ze związkowcami spotkali się już obaj kandydaci - Andrzej Duda we wtorek (19 maja), a Bronisław Komorowski w środę (20 maja). Rozmowy obecnie urzędującego prezydenta ze związkowcami dotyczyły wielokrotnie zgłaszanych przez nich postulatów – m.in. walki z umowami śmieciowymi, wyższych płac w budżetówce, czy uzależnienia możliwości przechodzenia na emeryturę od stażu pracy - tu pojawiła się konkretna propozycja ze strony Komorowskiego, aby Polacy mogli przechodzić na emerytury po 40 latach pracy (zresztą zdaje się, że temat emerytur stał się jednym z bardziej kuszących kąsków kiełbasy wyborczej tej kampanii, o czym dalej).

Jednak mimo gorących rozmów z jednym i drugim kandydatem, tym razem związki zawodowe (konkretnie OPZZ i Froum Związków Zawodowych) nie zdecydowały się udzielić poparcia żadnemu z nich.

Emerytury w dłoń

Orężem w pozyskaniu elektoratu w ostatnich dniach kampanii prezydenckiej stały się emerytury. W środę (20 maja) obecnie urzędujący prezydent, Bronisław Komorowski przedstawił tuż po spotkaniu w Belwederze z OPZZ i ZNP propozycję, aby to staż pracy – a konkretnie 40 przepracowanych lat – był głównym elementem uprawniającym do przejścia na emeryturę. Jak zapewnił prezydent, projekt ustawy na ten temat już istnieje i najpóźniej w czwartek (21 maja) zostanie przesłany do Sejmu.

REKLAMA

- Jeśli będzie chodziło o staż pracy jako faktycznie przepracowane lata, podczas których odprowadzana była składka na ubezpieczenia społeczne, to taka propozycja nie jest nieodpowiedzialna – komentuje dla PAP Maciej Bitner, ekonomista Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.

Gdyby jednak chodziło o wszystkie lata zaliczane do stażu pracy, wtedy sytuacja mogłaby być odmienna. Według Bitnera ocena finansowych skutków będzie też zależała od tego, czy w przypadku przejścia na emeryturę przed 67. rokiem życia także będzie obowiązywała gwarancja emerytury minimalnej.

Również w opinii Jeremiego Mordasewicza, eksperta Konfederacji Lewiatan, propozycja Komorowskiego jest racjonalna. – Wprowadzenie możliwości przejścia na emeryturę po uzyskaniu 40-letniego stażu pracy mogłaby wejść w życie od 2017 r. – ocenia. Podkreśla jednak, że propozycja ta powinna dotyczyć zarówno kobiet jak i mężczyzn.

Inny pomysł dotyczący przejścia na emeryturę ma z kolei kandydujący ubiegający się o fotel prezydenta Andrzej Duda, który nie chce, aby Polacy pracowali aż do śmierci, a moment przejścia na emeryturę był zależny od wieku – tj. w przypadku kobiet 60 lat, a mężczyzn – 65 lat. Eksperci obawiają się jednak, że taki pomysł doprowadzi do tego, że i owszem – Polacy będą mogli wcześniej cieszyć się emeryturą, ale ta będzie opłakana.

REKLAMA

- Doprowadziliśmy do sytuacji, w której 16 mln pracujących Polaków musi utrzymać ponad 9 mln emerytów i rencistów. To powoduje, że mimo, iż płacimy wysokie składki emerytalne, świadczenia są niskie. To wspaniale, że nasze życie wydłuża się, ale w związku z tym musimy stopniowo podnosić wiek emerytalny. Jeżeli chcemy mieć godną emeryturę musimy pracować co najmniej trzy razy dłużej niż będziemy ją pobierać, co oznacza co najmniej 45 lat pracy i 15 lat emerytury – twierdzą eksperci z Konfederacji Lewiatan.

W ich opinii, gdybyśmy przywrócili wiek emerytalny kobiet 60 lat i mężczyzn 65 lat, musielibyśmy tylko w przyszłym roku przeznaczyć na świadczenia emerytalne dodatkowo 4 mld zł.

Młodzi na celowniku

Andrzej Duda zapowiada, że jeśli zostanie prezydentem będzie walczył o to, żeby młodzi nie uciekali z kraju. – Jeśli nie przyjdzie władza, która dostrzeże jak wielkim problemem, także ekonomicznym, jest emigracja młodych ludzi, może dojść do katastrofy – powiedział podczas spotkania kilka dni temu z wyborcami w Chojnicach.

Zadeklarował również stworzenie paktu na rzecz wzrostu wynagrodzeń i zatrudnienia, w ramach którego proponuje obniżenie podatków dla mikroprzedsiębiorców – chodzi w nim o to, by mikroprzedsiębiorca, który zatrudnia przynajmniej trzy osoby, płacił podatek 15-procentowy.

REKLAMA

Jednak zdaniem ekspertów, propozycje Dudy na razie są mało konkretne i niejasne. - Andrzej Duda przekonuje przede wszystkim tym, że jest osobą bardziej energiczną. Prawdopodobnie lepiej rozumie, że wśród młodych Polaków naprawdę jest frustracja. Duda trafia do tych ludzi, ale konkretnych propozycji jak rozwiązać ich problemy nie pokazuje – skomentował w TVN24 Ignacy Morawski, główny ekonomista BIZ Banku.

- Gdy myślę o pakiecie na rzecz wzrostu wynagrodzeń i zatrudnienia wydaje mi się, że samo hasło mogłoby korespondować z postulatami związków zawodowych, które chcą podnoszenia płacy minimalnej do 50 proc. płacy przeciętnej czy wprowadzenie godzinowej stawki płacy minimalnej. To są postulaty, które słyszymy od pewnego czasu, ale jeśli one zostałyby zrealizowane to natychmiast spadłoby zatrudnienie – powiedział z kolei Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan.

Więcej konkretów podaje Bronisław Komorowski, który zaprezentował program „Pierwsza praca”, zakładający m.in. dwuletnią gwarancję zatrudnienia dla ponad 100 tys. młodych osób do 30. roku życia. Program - finansowany z Funduszu Pracy i Środków Europejskich – jest skierowany do absolwentów szkół zawodowych, ponadgimnazjalnych i wyższych, którzy bezskutecznie szukają zatrudnienia. Będzie finansowany z Funduszu Pracy i Środków Europejskich.

Zgodnie z zapewnieniami Władysława Kosiniaka-Kamysza, zatrudnienie ma być dofinansowane przez pierwszy rok z budżetu państwa, nie tylko w wysokości wynagrodzenia, ale również wszystkich kosztów ponoszonych przez pracodawcę związanych z odprowadzaniem składek. Ma to kosztować ponad 2100 zł miesięcznie, czyli około 26 tys. zł rocznie na osobę.

REKLAMA

- Te 100 tys. wyglądają mizernie przy poziomie bezrobocia wśród młodych i dwóch milionach na emigracji – skomentował dla Money.pl Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.

Są jednak i tacy, którzy pomysł obecnego prezydenta oceniają dobrze, choć nie bez zastrzeżeń. – Rozwiązanie polegające na dopłacie do pensji młodych pracowników w początkowym okresie pierwszej pracy jest zasadne, o ile dotyczy tych osób, którym trudno byłoby inaczej znaleźć pracę. Nie ma natomiast sensu dopłacać do zatrudnienia tych, których pracodawcy chętnie zatrudniliby i bez publicznego wsparcia – twierdzi Grzegorz Baczewski.

– Dopłaty powinny otrzymać osoby, które przez dłuższy czas tej pierwszej pracy znaleźć nie mogą, a dotarcie z pomocą do właściwych adresatów powinno być gwarantem, że pieniądze publiczne zostały dobrze wydane – dodaje.

Dyskusyjnym elementem programu „Pierwsza praca” jest wprowadzanie dodatkowych warunków odnośnie zobowiązania pracodawcy do zatrudnienia osoby młodej na kolejny rok po ustaniu wsparcia.

REKLAMA

- Mechanizm taki w miarę sprawdza się w przypadku zatrudnienia subsydiowanego z urzędu pracy, jednak rok to długo i wielu przedsiębiorców może mieć problem z wzięciem na siebie takiego zobowiązania – twierdzi Baczewski.

- Ponadto gwarancja zatrudnienia nie powinna być bezwzględna. Nie powinniśmy na początku kariery uczyć młodych ludzi, że praca to jest coś co się należy niezależnie od naszego w nią zaangażowania, jej wyników i prezentowanych postaw. Umowa o pracę to wzajemne zobowiązania i jeżeli jedna ze stron nie stosuje się do warunków umowy, druga powinna mieć możliwość odstąpienia od niej – podkreśla.

Wyścig dobiega końca

Czy te propozycje w ogóle wejdą w życie? Kiedy to się stanie i kto je wprowadzi? Wszystkiego zapewne dowiemy się tuż po drugiej turze wyborów prezydenckich, która odbędzie się w najbliższą niedzielę (24 maja). A o tym, czym jeszcze będę próbowali nas zaskoczyć Komorowski i Duda na ostatniej prostej w walce o urząd prezydenta, będziemy informować was na bieżąco.

Jolanta Miśków

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej