Sejm uzależnił regułę wydatkową od celu inflacyjnego NBP. Furtka do zwiększenia wydatków otwarta

Sejm uchwalił w czwartek nowelę ustawy, zmieniającą tzw. regułę wydatkową, uzależniając ją od celu inflacyjnego NBP. Opozycja krytykowała tę zmianę, twierdząc, że jest psuciem finansów państwa, służącym jedynie realizacji obietnic wyborczych PiS. Zdaniem ekonomistów poluzowanie kagańca zabezpieczającego przed nadmiernym wzrostem wydatków może jednak być - choć nie musi - groźnym precedensem.

2015-12-10, 13:14

Sejm uzależnił regułę wydatkową od celu inflacyjnego NBP. Furtka do zwiększenia wydatków otwarta
Głosowanie w sejmie. Foto: PAP/Tomasz Gzell

Przygotowana przez posłów PiS nowela ustawy o finansach publicznych wprowadza zmianę w tzw. regule wydatkowej. Znajdujący się w niej wskaźnik inflacji (CPI) wraz z korektą błędów jej prognoz ma zostać zastąpiony tzw. sztywnym celem inflacyjnym NBP w wysokości 2,5 proc. Projekt został przyjęty w ekspresowym tempie - w środę nowelę zaakceptowała komisja finansów, gdzie przeprowadzono pierwsze czytanie. Wieczorem tego samego dnia odbyła się debata nad sprawozdaniem komisji.

Powiązany Artykuł

pieniądze złotówki 1200 Depositphotos.jpg
Wydatki budżetowe w przyszłym roku będą wyższe. Co to oznacza dla stabilności finansów publicznych?

Ostra krytyka ze strony opozycji

Opozycja ostro skrytykowała projekt. Jeszcze bezpośrednio przed czwartkowym głosowaniem Paulina Hennig-Kloska (Nowoczesna) złożyła wniosek o odesłanie projektu do komisji, argumentując, że "luzowanie polityki finansowej w tym zakresie jest niedopuszczalne", więc komisja powinna jeszcze raz przedyskutować ten temat. Sejm jednak nie zaakceptował tego wniosku.

Hennig-Kloska zarzuciła też PO, że przygotowała taką regułę wydatkową, którą można tak łatwo zmienić. Była wiceminister finansów Izabela Leszczyna (PO) odpowiadała jej, że w ciągu pierwszych czterech posiedzeń Sejmu "PiS był w stanie popsuć więcej rzeczy, niż stabilizująca reguła wydatkowa". Zadała też pytanie rządowi, na co przeznaczy w przyszłym roku "15,5 mld więcej złotych", niż PO zaplanowała w projekcie budżetu na 2016 rok, z czego 9 mld to będą dochody jednorazowe (chodzi o dochody z aukcji LTE - przyp. red.).

Od razu przystąpiono jednak do głosowania i nikt z rządu się nie wypowiedział. Podczas środowej debaty sprawozdawca projektu Andrzej Szlachta (PiS) w odpowiedzi na ostrą krytykę opozycji przypominał, że to nie pierwsza zmiana w regule wydatkowej i prosił wiceministra finansów Leszka Skibę, by przypomniał, kiedy dokonano ostatniej.

Skiba powiedział, że ostatnia zmiana w regule wydatkowej miała miejsce w czerwcu br. i polegała na zwiększeniu limitu wydatków o 4,2 mld zł, dzięki zaliczeniu do wydatków sektora publicznego wydatków z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Tym razem, dodał, zmiana umożliwi zwiększenie potencjalnego limitu wydatków w przyszłym roku o 5,7 mld zł, a więc o porównywalną kwotę. Podczas środowego posiedzenia komisji finansów Skiba mówił też, że w projekcie budżetu na rok 2016 poziom deficytu sektora finansów publicznych będzie poniżej 3 proc. PKB.

Ekonomiści: to umożliwi realizację obietnic wyborczych

Ekonomiści mówili, że zmiana stabilizującej reguły wydatkowej ma umożliwić PiS spełnienie wyborczych obietnic. Ich zdaniem poluzowanie kagańca zabezpieczającego przed nadmiernym wzrostem wydatków może jednak być - choć nie musi - groźnym precedensem.

Według ekonomisty z Raiffeisen Polbank Michała Burka taka polityka fiskalna może być negatywnie oceniona zarówno przez Komisję Europejską, jak i inwestorów na rynku długu. Z jednej strony Polsce grozi ponowne objęcie procedurą nadmiernego deficytu, a z drugiej strony inwestorzy mogą żądać dodatkowej premii za ryzyko.

"Zmiana otwiera furtkę do zwiększenia wydatków"

Także główny ekonomista z Societe Generale Jarosław Janecki uważa, że zmiana otwiera furtkę do zwiększenia wydatków i realizacji przedwyborczych zapowiedzi PiS-u. - Byłoby to niemożliwe w przyszłym roku, gdyby reguła wydatkowa funkcjonowała w takiej postaci, jak obecnie. Z punktu widzenia jednego roku nie musi to być bardzo niebezpieczne, bowiem wiemy, jakiego rodzaju dodatkowe wydatki się pojawią. Ale patrząc z dłużej perspektywy widać ryzyko, że furtka ta będzie przez polityków nadmiernie wykorzystywana i będziemy mieli do czynienia ze zwiększającą się nierównowagą w finansach publicznych - ocenił Janecki.

- O ile dodatkowe wydatki ponad zakładaną regułę niosą duże ryzyko destabilizacji finansów publicznych, to jednak musimy pamiętać, że jeżeli po stronie dochodowej pojawiają się nowe źródła finansowania tych wydatków, ryzyko to jest zmiękczane - zastrzegł ekonomista. Wskazał, że z takim przypadkiem mamy do czynienia w 2016 r., bowiem rząd zaplanował dodatkowe dochody m.in. z nowego podatku od aktywów finansowych, czy z podatku od sklepów wielkopowierzchniowych. - Duży znak zapytania dotyczy tego, co będzie poza 2016 r. - dodał Janecki.

Uzasadnienie do projektu

Przygotowana przez posłów PiS nowela ustawy o finansach publicznych modyfikuje formułę stabilizującej reguły wydatkowej (SRW). Znajdujący się w niej wskaźnik inflacji (CPI) wraz z korektą błędów jej prognoz ma zostać zastąpiony sztywnym celem inflacyjnym NBP (obecnie 2,5 proc.). Ponadto zmiana ma zwiększyć limit wydatków "w przypadku przewidywanej realizacji w roku budżetowym istotnych dochodów z działań jednorazowych i tymczasowych".

W uzasadnieniu do projektu jego autorzy napisali, że w formule SRW wyróżnia się część realną i nominalną. Część realna to ośmioletnia średnia realnej dynamiki PKB. Z roku na rok średnia ta zmienia się w małym stopniu, dzięki czemu można ją przewidzieć dość dokładnie, z dużym wyprzedzeniem.

"Część nominalną stanowił do tej pory prognozowany wzrost cen, tj. dynamika CPI uzupełniona o korektę błędnych prognoz. Związana z rosnącą zmiennością inflacji nieprzewidywalność tej kategorii stanowi jednak czynnik znaczącej niepewności w procesie budżetowym" - napisali autorzy projektu.

Wskazano, że konieczne było dokonanie wcześniejszego niż pierwotnie zakładano przeglądu formuły reguły i wyeliminowanie wady, która ma miejsce w części nominalnej reguły. "W efekcie zaproponowano zastąpienie jednorocznego wskaźnika CPI i korekty błędów prognoz CPI celem inflacyjnym NBP (obecnie 2,5 proc.). Dzięki wprowadzeniu tej zmiany część nominalna, podobnie jak realna, będzie bardziej przewidywalna, co zapewni większą stabilność polityki fiskalnej" - uzasadniono.

Teraz ustawa trafi do Senatu

PAP, awi

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej