Klęska urodzaju na rynku inwestycji budowlanych

Na budowę dróg czy remont szpitala samorządy muszą wydać znacznie więcej niż planowały. To dlatego, że sytuacja na rynku budowlanym bardzo się zmieniła.

2017-12-13, 16:41

Klęska urodzaju na rynku inwestycji budowlanych
Czy kontrole inspekcji pracy będą się kończyć bez mandatów? (zdjęcie ilustracyjne). Foto: Pixabay.com

Posłuchaj

O sytuacji na rynku firm budowlanych w radiowej Jedynce (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Firmy mogą przebierać w zleceniach, same też ponoszą wyższe koszty związane z rosnącymi cenami materiałów budowlanych i rosnącymi płacami.

Jeszcze rok temu firmy budowlane narzekały na brak pracy. Teraz mają jej aż za dużo  - mówi Rafał Bałdys- Rembowski wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

- Musimy pamiętać, że wskaźnik produkcji budowlano-montażowej w Polsce w ponad połowie zależy od inwestora publicznego. Jeżeli w roku 2016 praktycznie inwestycje publiczne zostały wstrzymane, to po tym okresie zamawiający publicznie ruszyli na zakupy. Szybko się okazało, że firmy mają ograniczone zasoby. A konsekwencją takiego podejścia musi być lawinowy wzrost cen – wyjaśnia gość.

Inwestycje publiczne ruszyły, bo - po mniej więcej dwuletniej przerwie, instytucje publiczne mają do dyspozycji środki unijne z nowej perspektywy finansowej.

Brakuje pracowników

Skoro zleceń jest dużo, to potrzeba też więcej pracowników. I trzeba im więcej płacić.

- Z naszych szacunków wynika, że brakuje około 150 tys. ludzi w sektorze budownictwa. Brakuje ludzie na wszystkie stanowiska, zarówno pracowników niewykwalifikowanych, jak i kierowników oraz specjalistów. To powoduje wzrost presji płacowej. Pracownicy migrują z jednej budowy na drugą, tam gdzie są wyższe płace – tłumaczy Rafał Bałdys- Rembowski.

REKLAMA

Ze względu na większe zapotrzebowanie, wzrosły też ceny materiałów budowlanych.

Samorządy mają problem

Efekt jest taki, że stawki, jakie chcą firmy, często nie mieszczą się w zaplanowanych budżetach samorządów  - przyznaje Piotr Zieliński z urzędu miasta w Szczecinie.

- Najbardziej widoczną sytuacją była sprawa związana z remontem Trasy Zamkowej. W przetargu, w którym występowali wykonawcy najtańsza oferta była o 10 mln zł wyższa niż kwota na ten cel przeznaczona w budżecie. Ta inwestycja jest ważna z punktu widzenia udrożnienia ruchu komunikacyjnego w Szczecinie, zatem konieczne było zwołanie specjalnej sesji, aby przesunąć środki budżetowe na realizację tej inwestycji – mówi.

Zaniżone oferty to problem dla rynku  

Problemu z wyższymi cenami, jakie życzą sobie wykonawcy  - nie mają Polskie Linie Kolejowe. To dlatego, że jeszcze niedawno firmy biły się o zdobycie zlecenia.

- Na początku roku rynek był głodny nowych zamówień, a oferty, które były składane, były grubo poniżej naszych kosztorysów inwestorskich. Pytaliśmy w ramach procedur przetargowych o rażąco niska cenę. Wykonawcy mówili: nie obawiajcie się, oferty są dobrze przygotowane. W tej chwili te same firmy podnoszą kwestię zaniżonych ofert i oczekują, żebyśmy dopłacili im do kontraktu - wyjaśnia Arnold Bresch, członek zarządu PKP PLK.

Problem mogą mieć jednak podwykonawcy.

- Dochodzą do nas informacje o zmianach w stosunkach między wykonawcami, a podwykonawcami, którzy oczekują większych pieniędzy. To jest normalna sytuacja przy tym, zaangażowaniu inwestycyjnym, które mamy – mówi.

REKLAMA

Czeka nas fala upadłości firm?


Z jednej więc strony firmy budowlane mają pełne ręce roboty i mogą dyktować warunki, z drugiej strony na wielu zleceniach mogą tracić, i może nastąpić fala upadłości firm  - mówi Rafał Bałdys.

Zagrożone może być też wydawanie środków unijnych.

PKP PLK chce podpisywać umowy z wykonawcami zastępczymi - na wypadek gdyby firma wykonująca prace splajtowała.

Karolina Mózgowiec, abo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej