Klęska urodzaju na rynku inwestycji budowlanych
Na budowę dróg czy remont szpitala samorządy muszą wydać znacznie więcej niż planowały. To dlatego, że sytuacja na rynku budowlanym bardzo się zmieniła.
2017-12-13, 16:41
Posłuchaj
Firmy mogą przebierać w zleceniach, same też ponoszą wyższe koszty związane z rosnącymi cenami materiałów budowlanych i rosnącymi płacami.
Jeszcze rok temu firmy budowlane narzekały na brak pracy. Teraz mają jej aż za dużo - mówi Rafał Bałdys- Rembowski wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
- Musimy pamiętać, że wskaźnik produkcji budowlano-montażowej w Polsce w ponad połowie zależy od inwestora publicznego. Jeżeli w roku 2016 praktycznie inwestycje publiczne zostały wstrzymane, to po tym okresie zamawiający publicznie ruszyli na zakupy. Szybko się okazało, że firmy mają ograniczone zasoby. A konsekwencją takiego podejścia musi być lawinowy wzrost cen – wyjaśnia gość.
Inwestycje publiczne ruszyły, bo - po mniej więcej dwuletniej przerwie, instytucje publiczne mają do dyspozycji środki unijne z nowej perspektywy finansowej.
Brakuje pracowników
Skoro zleceń jest dużo, to potrzeba też więcej pracowników. I trzeba im więcej płacić.
- Z naszych szacunków wynika, że brakuje około 150 tys. ludzi w sektorze budownictwa. Brakuje ludzie na wszystkie stanowiska, zarówno pracowników niewykwalifikowanych, jak i kierowników oraz specjalistów. To powoduje wzrost presji płacowej. Pracownicy migrują z jednej budowy na drugą, tam gdzie są wyższe płace – tłumaczy Rafał Bałdys- Rembowski.
REKLAMA
Ze względu na większe zapotrzebowanie, wzrosły też ceny materiałów budowlanych.
Samorządy mają problem
Efekt jest taki, że stawki, jakie chcą firmy, często nie mieszczą się w zaplanowanych budżetach samorządów - przyznaje Piotr Zieliński z urzędu miasta w Szczecinie.
- Najbardziej widoczną sytuacją była sprawa związana z remontem Trasy Zamkowej. W przetargu, w którym występowali wykonawcy najtańsza oferta była o 10 mln zł wyższa niż kwota na ten cel przeznaczona w budżecie. Ta inwestycja jest ważna z punktu widzenia udrożnienia ruchu komunikacyjnego w Szczecinie, zatem konieczne było zwołanie specjalnej sesji, aby przesunąć środki budżetowe na realizację tej inwestycji – mówi.
Zaniżone oferty to problem dla rynku
Problemu z wyższymi cenami, jakie życzą sobie wykonawcy - nie mają Polskie Linie Kolejowe. To dlatego, że jeszcze niedawno firmy biły się o zdobycie zlecenia.
- Na początku roku rynek był głodny nowych zamówień, a oferty, które były składane, były grubo poniżej naszych kosztorysów inwestorskich. Pytaliśmy w ramach procedur przetargowych o rażąco niska cenę. Wykonawcy mówili: nie obawiajcie się, oferty są dobrze przygotowane. W tej chwili te same firmy podnoszą kwestię zaniżonych ofert i oczekują, żebyśmy dopłacili im do kontraktu - wyjaśnia Arnold Bresch, członek zarządu PKP PLK.
Problem mogą mieć jednak podwykonawcy.
- Dochodzą do nas informacje o zmianach w stosunkach między wykonawcami, a podwykonawcami, którzy oczekują większych pieniędzy. To jest normalna sytuacja przy tym, zaangażowaniu inwestycyjnym, które mamy – mówi.
REKLAMA
Czeka nas fala upadłości firm?
Z jednej więc strony firmy budowlane mają pełne ręce roboty i mogą dyktować warunki, z drugiej strony na wielu zleceniach mogą tracić, i może nastąpić fala upadłości firm - mówi Rafał Bałdys.
Zagrożone może być też wydawanie środków unijnych.
PKP PLK chce podpisywać umowy z wykonawcami zastępczymi - na wypadek gdyby firma wykonująca prace splajtowała.
Karolina Mózgowiec, abo
REKLAMA