Indyjski biznes wściekły na ekologię
W Indiach rozgorzała debata wokół polityki ochrony środowiska prowadzonej przez rząd. Jej autorowi zarzuca się nadgorliwość i obwinia go o spadek inwestycji zagranicznych.
2011-02-15, 11:37
Posłuchaj
Indie nie mogą rozwijać się za cenę niszczenia własnej przyrody - w ten sposób indyjski minister do spraw środowiska odpiera zarzuty, iż jego polityka doprowadziła do spadku inwestycji zagranicznych.
W ubiegłym roku inwestycje spoza kraju były prawie o 30% mniejsze niż rok wcześniej, a przedsiębiorcy zrzucają wine na ministra Jairama Ramesha. Znany jest z blokowania zarówno indyjskich, jak i zagranicznych inwestycji, które mają negatywny wpływ na środowisko.
W ostatnim okresie zablokował między innymi budowę przez koncern Vedanta potężnych kopalń boksytów na terenach plemiennych w centrum Indii. Wstrzymał także budowę luksusowych osiedli nad brzegami Morza Arabskiego. Nakazał też rozebranie apartamentowca o ponad 30 piętrach, który wybudowano w Bombaju z naruszeniem przepisów o ochronie środowiska. Z inicjatywy ministra wstrzymano także wielkie inwestycje hydroenergetyczne w rejonach podhimalajaskich, które od dawna krytykowali obrońcy przyrody.
Minister ma jednoznaczne zdanie na temat relacji między rozwojem i środowiskiem.
- Wzrost ekonomiczny, który nie pozostaje w harmonii ze środowiskiem, nie jest bezpieczny ekologicznie, jest wzrostem niezrównoważonym - sądzi Ramesh.
Część indyjskich komentatorów uważa jednak, że spadek inwestycji spowodowany jest nie polityką ochrony środowiska, a szerzącą się korupcją, która zniechęca inwestorów z zagranicy.
tk
REKLAMA