Ferie zdecydowanie lepsze niż przewidywania. Górale zadowoleni z sezonu zimowego
Minione ferie zimowe pod względem frekwencji były zdecydowanie lepsze, niż zakładali podhalańscy przedsiębiorcy z branży turystycznej. Najbardziej oblegany był ostatni turnus, kiedy wypoczywali m.in. uczniowie z Warszawy.
2023-02-26, 13:39
- Ku naszemu zaskoczeniu popyt na wypoczynek pod Tatrami był dużo wyższy niż przewidywaliśmy jeszcze w listopadzie. Trzeba natomiast dodać, że frekwencja była różna w poszczególnych turnusach. Pierwszy tydzień, który rozpoczął się w połowie stycznia, rozkręcał się ponieważ jeszcze było mało śniegu. Później wielkie opady śniegu i słoneczna pogoda przyciągnęły pod Tatry prawdziwe tłumy - powiedział Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Ryzyko biznesowe
Podczas ostatniego turnusu zimowych ferii hotele pod Tatrami miały największe obłożenie, sięgające nawet 100 proc. Ponadto wypełniły się również kwatery w miejscowościach pod Zakopanem - w Poroninie, Białym Dunajcu czy Zębie.
Jeszcze w listopadzie przedsiębiorcy z branży turystycznej na Podhalu obawiali się o drastyczny wzrost cen energii i brak opału. Część z nich rozważała nawet zamknięcie biznesu na czas zimowy.
- Koszty poniesienia ryzyka biznesowego przedsiębiorcy podhalańscy wzięli na siebie i obiekty były na ferie gotowe, ciepłe i w pełni wyposażone, a większość obiektów była otwarta. Baliśmy się o popyt, to znaczy, czy goście do nas w ogóle dojadą z uwagi na wzrastające ceny, wzrost inflacji i niepewną sytuację geopolityczną. Biorąc pod uwagę, że skłonność do wydawania pieniędzy będzie niższa, a dodatkowo pojawi się bariera inflacyjna, to budziło obawy hotelarzy. Okazało się, że dla gości nie była to przeszkoda i Polacy masowo przyjechali pod Tatry - podsumował Karol Wagner.
REKLAMA
Zarobek będzie mniejszy
Według informacji hotelarzy spod Tatr, goście chętniej wybierali krótsze pobyty, na przykład na trzy lub cztery dni. Rzadziej decydowali się na tygodniowe. Restauratorzy natomiast raportują, że nastąpił spadek przychodu ze stolika, pomimo zwiększenia cennika.
- Fakt, że przed niektórymi restauracjami na Krupówkach tworzyły się kolejki, jeszcze nie świadczy o wysokiej rentowności lokalu. Przychody będą znane po sezonie, po podliczeniu wszystkich kosztów, łącznie z ogrzewaniem i kosztami pracowników. Przypuszczam, że pomimo zwiększenia obrotu finalnie zarobek restauratorów będzie mniejszy niż w okresie ferii przed pandemią - ocenił Karol Wagner.
PR24.pl, IAR, PAP, DoS
REKLAMA