Stawka godzinowa: ta decyzja rządu spowoduje dalsze zwolnienia
Branża ochrony zaczynała od umów o pracę i dość wysokich stawek. Potem warunki zatrudnienia były coraz gorsze. Sytuację sektora komplikuje wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej.
2017-07-07, 15:10
O umowach cywilno-prawnych, ostatnich zmianach w prawie i pozycji polskich firmy ochroniarskich w Europie rozmawiamy z Beniaminem Krasickim, prezesem City Security.
Wiele mówi się o obowiązujących w ochronie niskich stawkach. Zawsze tak było?
Beniamin Krasicki, prezes City Security, członek zarządu Polskiej Izby Ochrony: – To ciekawe, bo w początkowym okresie branży ochroniarskiej w Polsce, w połowie lat 90., te stawki były dosyć wysokie. Zaczęło się więc od dosyć wysokich stawek, szczególnie na monitoring. Dziś abonament na monitoring systemu alarmowego kosztuje 50 zł, w tamtych czasach było to 700-800 zł.
Stawki spadały z powodu pojawiania się nowych firm, ostrej konkurencji i tzw. ekwilibrystyki menedżerów.
Owa ekwilibrystyka doprowadziła także do upowszechnienia się na rynku umów cywilno-prawnych?
– Tak. Na początku w większości mieliśmy do czynienia z umowami o pracę.
Kiedy na dobre zaczęło się stosowanie umów śmieciowych?
– Już w 1999 roku te umowy w firmach dużych i średnich były na porządku dziennym, zatrudnionych była wtedy w taki sposób około połowa pracowników.
REKLAMA
Wtedy wśród menadżerów było to traktowane jako psucie rynku czy coś nowego, co ułatwia zarządzanie?
– Różnie. Niektórzy byli dogmatyczni i uważali, że pracownicy powinni być zatrudniani na umowy o pracę, bo jest to ważne w ochronie, gdzie ludziom powierza się mienie i w ogóle bardzo poważne zadania. Byli też tacy, którzy doceniali dowolność sposobu zatrudnienia pracownika oraz – przede wszystkim – niskie koszty pracy.
Pan jest po której stronie?
– Jakiś poziom minimum wynagrodzenia w pełni ozusowanego powinien być zachowany. Na dłuższą metę nie może być tak, że ktoś w ogóle nie pracuje na swoją emeryturę. W taki sposób odkładamy problem na później, taka osoba po kilkudziesięciu latach pracy zostaje na lodzie i nie może funkcjonować normalnie.
Ale wtedy to problem tej osoby, ewentualnie państwa. Nie firmy.
– Tak, ale to patrzenie tylko z punktu widzenia pracodawcy, co – de facto – jest drogą donikąd. Dobry menedżer branży usługowej musi rozumieć i potrzeby pracownika, który na niego pracuje, i klienta. To naczynia połączone.
Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której właściciel firmy ochrony jest w pełni zadowolony, przy niezadowolonym kliencie. Wcześniej czy później wypowie on kontrakty.
REKLAMA
A więc klient nie może być niezadowolony, ale pracownik już tak.
– To nie tak. Klient wcześniej czy później dowie się, że firma nie płaci ochroniarzowi na czas czy nie odprowadza składek ZUS. Szczególnie w dużych firmach nie da się zakneblować ust pracownikom, oni komunikują się z klientami. Dlatego trzeba być super wyczulonym i wsłuchiwać się w to, czego potrzebują pracownicy. Inaczej na dłuższą metę nie da się stabilnie rozwijać firmy. Oczywiście, to wszystko w warunkach rynkowych, trzeba być konkurencyjnym.
Jak w tych warunkach radzi sobie branża? Sytuację skomplikowało wam pewnie podniesienie stawki godzinowej.
– Mamy dziś podział na dwie grupy firm ochroniarskich. Pierwsza z nich świadczy usługi zgodnie z prawem i wypłacać wynagrodzenia pracownikom zgodnie z prawem. To firmy dosyć drogie dla klienta. Mają one kontrakty z dużymi, sieciowymi firmami, administracją publiczną, które też nie mogą płacić poniżej pewnego standardu, bo zależy im na wysokim poziomie usług ochrony.
Wymuszają ich profesjonalizację?
– W pewnym sensie tak. W czołówce spółek ochrony pojawiła się dodatkowa płaszczyzna rywalizacji. Zaczęto wprowadzać tzw. „automatyzację” czyli rozwiązania technologiczne. Chodzi np. o dodatki typu swój software, wspomagające zarządzanie ochroną i przepływ informacji pomiędzy pracownikami ochrony a menedżerami ze strony klienta.
REKLAMA
Prawda jest taka, że przy wyborze firm bardzo tanich trzeba liczyć się z bardzo dużą rotacją wśród pracowników i nieobstawionymi posterunkami czy koniecznością dopłacania ochroniarzom ze strony na przykład ochranianych mieszkańców osiedla.
Jeżeli administracja publiczna zakasałaby do tego rękawy i sprawdziła, czy pracownicy zatrudnieni w tych obiektach w ochronie, sprzątaniu itp. zarabiają 13 zł brutto i wypowiedziała nieuczciwym firmom umowy, mielibyśmy do czynienia z kompletną, pozytywną zmianą na rynku.
Druga grupa firm ochroniarskich nie świadczy usług zgodnie z prawem?
– Mamy tu do czynienia z klasyczną szarą strefą. Polska Izba Ochrony ciągle otrzymuje informacje z całej Polski o tym, że na przetargach, na których najistotniejszym kryterium jest cena, firmy oferują często swoje usługi poniżej minimalnej stawki godzinowej. Stanowi to złamanie obowiązującego prawa.
Ale to zaledwie jedna strona medalu. Taki proceder ma bowiem miejsce przy akceptacji zleceniodawców – także z sektora publicznego. Firmy nie zaniżałyby stawek, gdyby nie było na to przyzwolenia po stronie zleceniodawców.
REKLAMA
Jakie mogą być dalsze skutki wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej?
– Wprowadzenie stawki minimalnej w wysokości ponad 13 zł, i to – co ważne – w tak szybkim tempie, spowoduje konieczność zwolnień pracowników ochrony.
To już się dzieje. Podtrzymuję, że przepisy te powinny być wprowadzane przynajmniej z dłuższym vacatio legis. Prawodawca powinien dać więcej czasu na dostosowanie się do nowych przepisów pracownikom, a także pracodawcom i klientom.
Moim zdaniem wszyscy już na tym stracili.
Czy w takim razie polskie firmy nie szukają innych obszarów do działalności poza Polską?
– Na razie nie było większych prób ekspansji naszych firm za granicą. Swego czasu City Security weszła na rynki wschodnie: do Rosji i na Ukrainę, do czego zachęcili nas nasi kontrahenci z Polski, którzy działają też w tych krajach.
REKLAMA
Perspektywy były obiecujące, jednak kilka lat temu zagraniczne firmy, w tym także polskie, zaczęły być w Rosji traktowane źle. Nie było więc już mowy o dalszym rozwoju, poza tym dalsza działalność napotykała na coraz większe przeszkody – przede wszystkim ze strony tamtejszej administracji. Zakończyliśmy więc w Rosji działalność, gdyż po prostu stawała się nieopłacalna i najeżona problemami.
Na Ukrainie, z kolei, zaważyły względy opłacalności i bezpieczeństwa, gdyż na znacznym terenie tego kraju toczy się wojna. Mam jednak nadzieję, że sytuacja zmieni się tam na lepsze i w przyszłości będzie można wrócić na rynek ukraiński. Spodziewam się też, że wkrótce polskie firmy ochroniarskie zaczną działać też w innych krajach.
Czy akwizycja na skalę Konsalnetu może się powtórzyć?
– Jak wynika z ostatnich informacji, Konsalnet nie zostanie kupiony przez chińską firmę, więc sprawa jest znów otwarta, a ja mógłbym się w nią włączyć.
Na przyszłość, nasze władze powinny przyklasnąć takiej transakcji. Powstałaby bowiem największa w regionie Europy Środkowo-wschodniej, polska grupa ochroniarska z ambicjami rozwoju poza granicami naszego kraju i w dodatku zarządzana przez doświadczonych w tej branży menedżerów z roczników 73-75, nie mających żadnych powiązań ze służbami przed 1989 rokiem.
REKLAMA
Takie inicjatywy powinny być wspierane m.in. zleceniami ze spółek skarbu państwa, co umożliwiłoby im inwestowanie w rozwój międzynarodowy i stworzenie silnego polskiego brandu w usługach bezpieczeństwa tak istotnych w dzisiejszych czasach.
W kontekście Konsalnetu, widzi pan zagrożenie obserwując dużą rolę firm ochroniarskich w zapewnieniu porządku publicznego i bezpieczeństwa oraz możliwości ich przejęcia przez zagraniczne, być może rosyjskie podmioty?
– Ta sprawa zawsze występowała w branży ochroniarskiej. G4S ochrania najważniejsze, prezydenckie obiekty w USA: biblioteki, budynki, które należą do administracji prezydenta.
Ta firma nie działa aktywnie na takich rynkach jak Chiny, Rosja. Jest więc pewien podział, przenikanie w dużych firmach struktur służb specjalnych, dopuszczanie czy niedopuszczanie pewnych grup ochroniarskich do pewnych obiektów.
Mówiąc bardziej klarownie: nie wyobrażam sobie, by np. rosyjska firma ochroniarska przejęła obiekty administracji prezydenta USA. I vice versa. Jest to niemożliwe.
REKLAMA
W Polsce jest to możliwe?
– To bardzo ciekawe pytanie, nigdy nikt mi go nie zadał. Należy wziąć tu pod uwagę zwłaszcza to, co dana firma chroni – np. w obszarze infrastruktury krytycznej, a także – jak na wyższym szczeblu kształtowane są decyzje, co do dopuszczenia danej firmy do ochrony określonego obiektu czy nawet zespołu obiektów.
Mogę tu mówić jedynie o spełnieniu pewnych wymogów formalnych. Żeby ochraniać najważniejsze obiekty strategiczne pod względem bezpieczeństwa naszego kraju, trzeba uzyskać świadectwo bezpieczeństwo przemysłowego. Polega to na tym, że firma podlega stałej kontroli takich służb jak ABW i SKW. Proces ten jest więc przez państwo chroniony, ktoś decyduje o tym, ale nie jest to jasno określone.
Konsalnet ochrania około 100 wojskowych jednostek w Polsce, które są strategiczne pod względem bezpieczeństwa dla Polski i NATO, bo są to też lotniska NATO. Czy powinniśmy obawiać się tego, że kapitał chiński przejął udziały w Konsalnecie, który ochrania strategiczne obiekty związane z bezpieczeństwem Polski?
Do tego nie jesteśmy wielkimi sojusznikami.
– Zgadza się, a wiodącymi osobami menadżersko i udziałowo w China Security & Fire są osoby dość wysoko postawione w establishmencie chińskiej partii komunistycznej. Dla każdej osoby myślącej raczej tak nie powinno być.
REKLAMA
Z drugiej strony nikt nigdy nie przedstawił ścisłych ram, jak takie dopuszczenie firmy do ochrony wrażliwych strategicznie obiektów się odbywa. Dzieje się to na poziomie kontrwywiadowczym, służb. To oni współdecydują, jakie grupy można dopuścić do świadczenia takich strategicznych usług, a jakie nie.
A więc zagrożenia nie ma?
– To pytanie do decydentów czyli zleceniodawców. Nie wiemy np., jak wygląda dokładnie proces doboru firm, bo z pewnością, przy obiektach szczególnie wrażliwych, poszczególni członkowie komisji przetargowych wydają swoje opinie, które mają wpływ na ostateczną decyzję. Mam tu na myśli osoby oddelegowane w takich komisjach do zwracania uwagi na istotne dla bezpieczeństwa państwa zagadnienia. Opierają się one przy tym na stosownych danych czy nawet wytycznych przekazywanych przez rozmaite służby. To jest misterna i dyskretna gra.
Autor: Bartosz Dyląg
REKLAMA
REKLAMA