GUS: rekordowe dane o zatrudnieniu w lipcu. Eksperci spodziewali się jednak większego wzrostu wynagrodzeń
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie (brutto) w sektorze przedsiębiorstw było wyższe o 4,9 proc. w ujęciu rocznym i wyniosło 4501,52 zł, podał Główny Urząd Statystyczny. Eksperci spodziewali się nieco lepszego wyniku. Jak jednak podkreśla w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia, Łukasz Kozłowski z Pracodawców RP, wkrótce wzrost wynagrodzeń powinien przyspieszyć.
2017-08-17, 20:37
Opublikowane dane dotyczą firm, które zatrudniają powyżej 9 osób.
Przeciętne zatrudnienie zaś w sektorze przedsiębiorstw, jak wynika z danych GUS, wzrosło w lipcu o 4,5 proc. rok do roku i o 0,3 proc. miesiąc do miesiąca, kształtując się na poziomie 6022,1 tys. osób.
REKLAMA
Przypomnijmy, że w czerwcu 2017 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie (brutto) w sektorze przedsiębiorstw było wyższe o 6,0 proc. w ujęciu rocznym i wyniosło 4508,08 zł. Z kolei przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było wyższe o 4,3 proc. niż rok wcześniej i wyniosło 6001,5 tys.
Ekspert: negatywna niespodzianka
Dane GUS są z całą pewnością zaskakujące, komentuje w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP.
- Jeśli chodzi o poziom zatrudnienia to jest to pozytywne zaskoczenie, natomiast, jeśli chodzi o wynagrodzenia, to tutaj jest negatywna niespodzianka, ponieważ są to dane trochę słabsze od oczekiwań – zauważa ekspert.
REKLAMA
Wzrost wynagrodzeń nie nadąża za inflacją?
Jak dodaje, taki wynik, wzrost płac na poziomie 4,9 proc., byłby zadowalający, ale w warunkach, jakie mieliśmy w gospodarce w zeszłym roku.
- Tylko, że w ubiegłym roku mieliśmy deflację, a teraz inflację na poziomie 1,7 proc. To sprawia, że realnie ten wzrost wynagrodzeń utrzymuje się na poziomie ok. 3 proc., słabszym niż w ubiegłym roku – podkreśla Łukasz Kozłowski.
Jak zauważa w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia ekonomista, wzrost płac wciąż nie zareagował w pełni na inflację, z którą mamy do czynienia w polskiej gospodarce.
- Będziemy musieli jeszcze poczekać, przynajmniej kilka miesięcy na to, by rynek w pełni dostosował się do tej sytuacji, w której ceny zaczynają rosnąć, co również jest dodatkowym czynnikiem, który sprawia, że narasta presja na wzrost wynagrodzeń – mówi ekspert.
REKLAMA
Gdzie wynagrodzenia rosną najbardziej?
Jak dodaje Łukasz Kozłowski, największe wzrosty wynagrodzeń obserwujemy w przemyśle, niektórych jego gałęziach.
- Przede wszystkim w sektorze wydobywczym oraz przemyśle poligraficznym. Tutaj zdecydowanie mamy do czynienia z dwucyfrowymi w ujęciu rocznym wzrostami wynagrodzeń. W pozostałych działach to jest mniej więcej wyrównane, płace rosną na poziomie 6 – 7 proc. – mówi ekspert.
Negatywnie zaś, jak dodaje rozmówca Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia, wyróżniają się budownictwo i sektor transportowy, gdzie ten wzrost płac nie dogania średniej.
To, kiedy płace zaczną rosnąć szybciej?
Ekspert Pracodawców RP spodziewa się, że z większymi wzrostami wynagrodzeń będziemy mieli do czynienia dopiero, gdy presja płacowa jeszcze bardziej zacznie rosnąć. A dojdzie do tego, gdy pracodawcy zaczną mieć jeszcze większe problemy ze znalezieniem pracowników, niż do tej pory. Na razie, jak pokazują zaskakująco dobre dane o zatrudnieniu w lipcu, do tego nie doszło.
REKLAMA
- W miarę, jak bezrobocie jest coraz niższe, pracodawcom trudniej będzie znajdować chętnych do pracy, co będzie wymuszać wzrost wynagrodzeń i będzie powodować coraz silniejszą konkurencję między pracodawcami o pracowników – przewiduje Łukasz Kozłowski.
Efekt drugiej rundy
Jednocześnie, jak spodziewa się ekspert, płace zaczną reagować na wzrost cen.
- Te płace pewnie przyspieszą. Do końca roku możemy spodziewać się wzrostów na poziomie 6 – 7 proc. – przewiduje Łukasz Kozłowski.
Z drugiej strony rosnące płace, dodaje ekspert, przełożą się prawdopodobnie również na przyspieszenie inflacji.
REKLAMA
- Płace mogą ścigać się z cenami. Wzrost cen może powodować wzrost płac, a później wzrost płac będzie powodować z kolei wzrost cen – wyjaśnia ekonomista.
Możemy więc mieć do czynienia z tzw. efektem drugiej rundy.
Anna Wiśniewska
REKLAMA