Ustawa o ochronie praw lokatorów działa na ich niekorzyść
Sejm znowelizował ustawę o ochronie praw lokatorów. Do końca 2017 r. wydłużono obowiązek gmin zapewnienia lokali zastępczych lokatorom, zmuszonym do opuszczenia dotychczasowego mieszkania na skutek przeznaczenia go do rozbiórki lub remontu. Samorządy mają też pokryć koszty przeprowadzki. Według Związku Miast Polskich najbardziej tracą na tym sami lokatorzy.
2015-12-22, 09:41
Posłuchaj
Właściciele mieszkań, wynajmujący je lokatorom, nie muszą im płacić za lokum zastępcze w przypadku remontu lub rozbiórki domu. Według zapisów ustawy te koszty ma pokryć gmina. Z jednej strony właściciele mieszkań jako osoby fizyczne mogą nie dysponować środkami finansowymi na pokrycie tych kosztów. Gminy jednak też nie mają tych pieniędzy – W projekcie poselskim [...] nie wskazuje się też źródeł finansowania tego zadania. Nie szacowaliśmy tego, każda gmina może to oszacować indywidualnie, ale będą to na pewno koszty – mówi Joanna Proniewicz, rzecznik prasowy Związku Miast Polskich. Czyli pieniądze mają po prostu się znaleźć. Nie ważne skąd.
Traci lokator
W tym całym zamieszaniu jest jeszcze lokator. I to on będzie tracił najbardziej.
– Właściciele naszym zdaniem celowo nie wywiązują się z obowiązku dbania o należyty stan techniczny nieruchomości, mając w perspektywie możliwość obarczenia gminy skutkami swoich zaniechań – argumentuje Joanna Proniewicz.
Tyle, że jeżeli właściciele, na przykład kamienic, faktycznie doprowadzają je do ruiny, by w ten sposób doprowadzić do remontu i pozbyć się lokatorów na koszt gmin, to ma to wątpliwy sens ekonomiczny.
REKLAMA
– Jeżeli chcemy znaleźć najemców, chcemy, żeby najemcy nam dużo płacili, no to oczywiście musimy zadbać o nieruchomość – tłumaczy Marcin Krasoń, analityk Home Broker. Być może jednak część właścicieli mieszkań w ten właśnie sposób rozumuje. Szczególnie jeżeli mają zamiar wyburzyć swoją nieruchomość.
Co dalej?
Przepisy mają obowiązywać do końca 2017 roku. Dwa najbliższe lata będą więc czasem na poprawienie ustawy. Tymczasem rozwiązaniem zarówno dla najemców, jak i dla wynajmujących może być umowa najmu okazjonalnego.
– W tej umowie osoba, która wynajmuje od nas mieszkanie godzi się, że w razie gdyby doszło do jakiejś sytuacji, coś będzie nie tak, zrobi to i wyniesie się do konkretnego miejsca. Czyli mamy osobę trzecią, która godzi się, że jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, to przyjmie tego najemcę pod swój dach. Chodzi oczywiście o to, że nie możemy kogoś wyrzucić na bruk. Takie jest prawo, trzeba tej osobie zapewnić lokal zastępczy – radzi Marcin Krasoń. Tylko, że niestety nie każdy ma rodzinę lub przyjaciół, którzy mogliby tę osobę przygarnąć.
Kamil Piechowski
REKLAMA
Polecane
REKLAMA