Obniżenie wieku emerytalnego: prezydencki projekt po pierwszym czytaniu w Sejmie
W Sejmie odbyło się pierwsze czytanie prezydenckiego projektu o przywróceniu wieku emerytalnego: 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. PiS i rząd popierają obniżenie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. Opozycja przekonuje, że takie działanie jest populistyczne i doprowadzi do zapaści finansów publicznych. W głosowaniu przepadł wniosek opozycji dotyczący odrzucenia prezydenckiego projektu w pierwszym czytaniu.
2015-12-10, 09:49
Posłuchaj
Prezydencki projekt ws. obniżenia wieku emerytalnego przedstawiła posłom minister w Kancelarii Prezydenta Anna Surówka-Pasek (IAR)
Dodaj do playlisty
Podczas głosowania w środę późnym popołudniem większość posłów głosowała przeciw wnioskowi o odrzucenie w całości prezydenckiego projektu obniżającego wiek emerytalny. Za odrzuceniem wniosku opowiedziało się 285 posłów, 168 go poparło, a dwóch wstrzymało się od głosu.
Debata sejmowa nad obniżeniem wieku emerytalnego
Samo podniesienie wieku emerytalnego nie może być lekarstwem na zapaść Funduszu Ubezpieczeń Społecznych - mówiła prezydencka minister Anna Surówka-Pasek, przedstawiając w Sejmie prezydencki projekt przywrócenia wieku emerytalnego: 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
- W opinii pana prezydenta podwyższanie wieku emerytalnego jest tylko próbą maskowania problemów związanych z FUS i wypłatą emerytur. Te zmiany powinny być systemowe - powiedziała minister.
Surówka-Pasek: wydłużanie wieku emerytalnego jest bezzasadne
Wydłużanie wieku emerytalnego jest bezzasadne; nie trzeba wydłużać wieku emerytalnego, by zatrzymać pracowników dłużej na rynku pracy - mówiła w środę w Sejmie prezydencka minister Anna Surówka-Pasek na zakończenie debaty o projekcie dot. obniżenia wieku emerytalnego.
Starszym pracownikom nie grozi „wypchniecie” z rynku pracy
Odpowiadając na pytania posłów, Surówka-Pasek oceniła, że starszym pracownikom nie grozi "wypychanie" z rynku pracy, gdyż nie pozwala na to prawo.
"Zabraniają tego przepisy Kodeksu pracy" - przekonywała.
Nie zgodziła się też z zarzutem, iż nowe uregulowania byłyby bardzo niekorzystne dla kobiet: "Bez zmian systemowych te kobiety mogą nie odprowadzić żadnej składki".
Jej zdaniem nie trzeba wydłużać wieku emerytalnego, by zatrzymać pracowników dłużej na rynku pracy. "Nie ma problemu, będzie taki sam efekt jak poprzez sztywne podnoszenie tej granicy" - dodała.
Jak mówiła prezydencka minister, wydłużanie wieku emerytalnego jest o tyle bezzasadne, że główną przyczyną bierności osób w wieku 50-59 lat jest zły stan zdrowia, dlatego nie należy - jej zdaniem - oczekiwać, że osoby jeszcze starsze będą miały lepszy stan zdrowia.
"Wsłuchujemy się w głos społeczeństwa" - podkreślała, uzasadniając złożenie przez prezydenta projektu tej ustawy.
REKLAMA
Argumentowała też, że podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat "było tylko próbą maskowania problemów związanych z Funduszem Ubezpieczeń Społecznych i wypłatą emerytur".
Ponadto, według niej, brakuje ofert pracy dla osób w wieku przedemerytalnym, a takie osoby są zwalniane - rośnie ich odsetek wśród bezrobotnych, przez co nie rosną też wpływy od tej grupy do FUS.
Surówka-Pasek dodawała, że podwyższenie wieku emerytalnego nie było skonsultowane społecznie. Przypominała, że co prawda wydłuża się przeciętna długość życia, ale nie jest to życie w dobrym zdrowiu. W ślad za wydłużeniem okresu aktywności zawodowej nie poszły bowiem żadne zmiany poprawiające system opieki zdrowotnej, zwłaszcza nad pracownikami powyżej 60. roku życia. Tymczasem, według niej, zmiany powinny być systemowe.
MRPiPS: argumentacja Dudy za obniżeniem wieku emerytalnego - przekonująca
Argumentacja prezydenta Andrzeja Dudy za obniżeniem wieku emerytalnego jest przekonująca; decyzję o zakończeniu aktywności zawodowej należy pozostawić samemu ubezpieczonemu - powiedział wiceminister pracy Marcin Zieleniecki w środę w Sejmie.
Rynek nie był przygotowany do podwyżki wieku emerytalnego
Zieleniecki podkreślił, że rynek pracy nie był przygotowany na podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat. "Problem nie polega na odsunięciu w czasie momentu przejścia na emeryturę, lecz na tym, żeby zapewnić obywatelowi możliwość pracy do wieku emerytalnego" - wskazał.
Przedstawiciel Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej powiedział podczas sejmowej debaty nad prezydenckim projektem ustawy przywracającej wiek emerytalny dla kobiet w wysokości 60 lat oraz dla mężczyzn - 65 lat (z obecnych 67 lat), że przy ustalaniu wieku emerytalnego należy kierować się szeregiem czynników, które prezydencka propozycja wypełnia.
Projekt bierze pod uwagę sytuację osób zbliżających się do osiągnięcia wieku emerytalnego
"Odbieramy ten projekt, jako uwzględniający aktualną sytuację osób, które zbliżają się do osiągnięcia wieku emerytalnego" - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że zgodnie z danymi Eurostatu spodziewana długość życia pięćdziesięciolatków w Polsce jest niższa niż w UE. W przypadku kobiet jest to mniej o 2 lata, a w przypadku mężczyzn - 3 lata. Dodał, że również średnia długość dalszego trwania życia pięćdziesięciolatków w dobrym zdrowiu jest niższa niż we Wspólnocie.
Wiceminister podał jednocześnie, że przed reformą emerytalną z 1999 r. rzeczywisty wiek przechodzenia na emeryturę w przypadku kobiet wynosił ponad 54 lata, a w przypadku mężczyzn - ponad 58 lat, mimo iż wiek emerytalny był ustalony na poziomie odpowiednio 60 i 65 lat. "W pierwszym półroczu 2015 r. (faktyczny) wiek emerytalny mężczyzn wynosił 63,5 roku, a kobiet dokładnie 60 lat. Doszło do wydłużenia tego wieku, ale ten efekt nie został osiągnięty poprzez podniesienie wieku emerytalnego (w 2012 r.) tylko przez inne działania, m.in. likwidację szczególnych uprawnień emerytalnych" - przekonywał Zieleniecki.
Decyzja o przejściu na emeryturę powinna pozostać w rękach pracownika
"Uznajemy tę argumentację, przedstawioną w projekcie ustawy, za przekonującą. Wychodzimy z założenia, że projekt opiera się na złożeniu, iż decyzja co do zakończenia aktywności zawodowej, powinna być pozostawiona w rozsądnych granicach samemu ubezpieczonemu i powinna uwzględniać indywidualną sytuację ubezpieczonego. To dotyczy jego stanu zdrowia, sytuacji na rynku pracy, planów dotyczących długości okresu odpoczynku po karierze zawodowej" - podsumował wiceminister.
Premier: rząd jest zdeterminowany, żeby obniżyć wiek emerytalny
Rząd Prawa i Sprawiedliwości jest zdeterminowany, żeby obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 60. roku życia i dla mężczyzn do 65. roku życia - zadeklarowała w środę premier Beata Szydło. Zapewniła, że nie ucierpią na tym finanse publiczne.
"W tej chwili rozpoczynają się w Sejmie prace nad projektem ustawy emerytalnej, złożonej przez prezydenta, który dotrzymał swojego zobowiązania. Przypomnę, że w kampanii wyborczej Andrzej Duda mówił o tym, że taki projekt zostanie przez niego złożony, on złożył go już w poprzedniej kadencji, tylko wówczas nie było woli ze strony większości parlamentarnej, żeby nad tym projektem pracować" - powiedziała szefowa rządu w środę na konferencji prasowej.
W ocenie Szydło, to jest "ten dobry moment, żeby dyskutować o tym projekcie". "My jesteśmy zdeterminowani, jeśli chodzi o rząd Prawa i Sprawiedliwości, żeby obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 60. roku życia i 65. roku życia dla mężczyzn" - zadeklarowała szefowa rządu.
Beata Szydło zapewnia, że na obniżce wieku emerytalnego nie stracą finanse publiczne
Premier przypomniała, że PiS i ona sama osobiście zapewniali w kampanii wyborczej, że ich celem jest obniżenie wieku emerytalnego. "To wszystko jest zbilansowane, myśmy pokazali źródło finansowania i w tej chwili - jeżeli projekt zostanie przyjęty, jeżeli wejdzie w życie - to nie ucierpią na tym finanse publiczne" - zadeklarowała.
Szydło: Polacy będą mieli wybór, czy przejść na emeryturę
Szydło była też pytana o wypowiedź szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryka Kowalczyka, który powiedział w środę, że osoby, które zdecydują się na wcześniejsze przejście na emeryturę mogą otrzymać nawet o 30 proc. niższe świadczenie, niż gdyby pracowały do 67. roku życia.
"My przede wszystkim dajemy Polakom wybór, to jest założenie ustawy, która została przedstawiona przez prezydenta. To jest również założenie, które przyjął rząd Prawa i Sprawiedliwości, tak jest to zapisane w programie PiS. Polacy powinni mieć wybór, kiedy chcą przechodzić na emeryturę" - wyjaśniła szefowa rządu.
Szydło: można też pracować dłużej
Jak dodała, jeśli ktoś czuje się na siłach, chce dłużej pracować, ma pracę, to oczywiście może pracować dłużej. "To ma być jego wybór i jego przywilej, a nie obowiązek, że on pracuje do 67. roku życia, tak jak w tej chwili" - podkreśliła premier.
Szydło: przejście na emeryturę po zmianie zasad nie obniży świadczenia o 70 procent
Szydło powiedziała też, że musi uzupełnić wypowiedź ministra Kowalczyka. "Pytanie do pana ministra Kowalczyka było zadane takie, czy to prawda, że (świadczenia) byłyby niższe o 70 proc. To nieprawda, nie będą niższe (o 70 proc.), Platforma, która tak przekonywała Polaków, nie mówiła prawdy. Z wyliczeń, które posiadamy, nie ma takiego założenia, że będzie to obniżenie (świadczeń) o 70 proc." – zaznaczyła.
Spór PiS i PO
Urszula Rusecka (PiS) podkreśliła podczas sejmowej debaty, że podniesienie wieku emerytalnego odbyło się "bez jakiejkolwiek akceptacji społecznej oraz szczegółowych analiz". Oceniła, że decyzja ta spowodowała, że niektórzy Polacy, którzy w poprzednim systemie już byliby na emeryturze, teraz muszą pracować powyżej swoich możliwości zdrowotnych oraz produktywności.
Przekonywała też, że "już dziś można stwierdzić, że projekt nie spowodował jakiejkolwiek poprawy stanu finansów publicznych".
Według posłanki PiS tylko systemowe rozwiązania, proponowane przez rząd Beaty Szydło, czyli m.in. 500 zł na każde dziecko, ograniczenie bezrobocia, wsparcie dla przedsiębiorców w powiązaniu z propozycją prezydenta ws. obniżenia wieku emerytalnego, "pozwoli na kompleksowe rozwiązanie problemu emerytalnego w Polsce".
Z argumentacją Ruseckiej nie zgodziła się posłanka PO Izabela Leszczyna: "Nie może być tak, że złożone nieodpowiedzialne i populistyczne obietnice wyborcze determinują teraz wszystko, co państwo robicie (...) Całe szczęście, że nie obiecaliście każdemu Polakowi domku z ogródkiem" - mówiła.
Jak oceniła, prezydent, proponując obniżenie wieku emerytalnego, dołączył do "rujnowania bezpieczeństwa finansowego Polski".
- Wysokość emerytur zależy od dynamiki PKB, rozwoju gospodarczego. Zawsze to jest transfer od pracujących do emerytów, nie da się tego zrobić inaczej. Jak wyobrażają sobie państwo, że będzie pracowało mniej osób, emerytów będzie więcej, żyjemy dłużej, rodzi się mniej dzieci - jak chcecie to spiąć finansowo? - pytała.
Leszczyna podkreśliła, że proponowane przez prezydenta zmiany spowodują obniżenie świadczeń emerytalnych, szczególnie dla kobiet, o niemal 70 proc. - Chcecie wepchać ludzi w nędzę i z pewnością PO na to się nie zgodzi - konkludowała.
Kowalczyk: emerytury niższe maksymalnie o 30 procent
Po obniżeniu wieku emerytalnego emerytury mogą być niższe nawet o 30 procent - powiedział w Sejmie Henryk Kowalczyk z PiS.
REKLAMA
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów uspokajał, że nie będzie to 70 procent - jak mówiła we wrześniu w Senacie wiceminister finansów z PO Izabela Leszczyna. - Te różnice sięgają od 10 do maksymalnie 30 procent dla kobiet i to dopiero za kilkanaście lat - powiedział Henryk Kowalczyk.
Powrót do wieku emerytalnego obowiązującego do 2012 roku
Prezydent Andrzej Duda w swoim projekcie proponuje powrót do wieku emerytalnego, obowiązującego w Polsce do 2012 roku, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat na mężczyzn. Zmiany te obejmą osoby objęte powszechnym systemem emerytalnym (ZUS) oraz rolników (KRUS).
Projekt ws. obniżenia wieku emerytalnego prezydent złożył we wrześniu w Sejmie poprzedniej kadencji.
Sejm poprzedniej kadencji nie zajął się jednak prezydenckim projektem. Prezydent zapowiedział wówczas, że złoży projekt ponownie, w nowej kadencji.
REKLAMA
Projekt złożony przez prezydenta we wrześniu dawał możliwość wyboru
- Ta ustawa przywraca wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Ona daje prawo do emerytury, tzn. że jeżeli ktoś osiągnie wiek emerytalny i chce zacząć pobierać emeryturę, to może to zrobić. Ale może też - jeżeli ma taką wolę, jeżeli czuje w sobie siłę i ma takie możliwości, pracować dalej, po to, żeby mieć wyższą emeryturę, żeby się nadal realizować zawodowo. Jeżeli będzie miał inne życiowe plany, jeżeli się chce zająć wnukami, czy też w zupełnie inny sposób prowadzić swoje życie, w sposób pozazawodowy, może zacząć pobierać emeryturę. To będzie jego swobodna decyzja - mówił pod koniec września prezydent.
W projekcie nie było mowy o okresie składkowym
W projekcie nie było odniesienia do okresu składkowego.
Z uzasadnienia do prezydenckiego projektu złożonego w poprzedniej kadencji wynikało, że łączny koszt obniżenia wieku emerytalnego dla sektora finansów publicznych wyniesie w latach 2016-2019 około 40 mld zł, z czego dla budżetu państwa ok. 30 mld zł.
Zaznaczono, że "w perspektywie długoterminowej obniżenie wieku emerytalnego może przełożyć się jednak na dalsze zwiększenie wydatków na świadczenia emerytalne".
- Jeżeli chodzi o źródła finansowania, to w pierwszej kolejności należy wziąć pod uwagę, że przejście na emeryturę jest pewnym uprawnieniem; te osoby, które będą chciały pracować, w dalszym ciągu będą mogły pracować, odprowadzając składki - informowała we wrześniu prezydencka minister Anna Surówka-Pasek.
Ustawa podwyższająca wiek emerytalny zaskarżona do TK
Wiek emerytalny do 67 lat podwyższyła ustawa uchwalona w 2012 roku. Wprowadzone zostało również stopniowe zrównanie go dla kobiet i mężczyzn.
Posłowie PiS, a także związkowcy z NSZZ "Solidarność" i OPZZ zaskarżyli ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. W maju 2014 r. TK uznał jednak, że jest ona zgodna z ustawą zasadniczą. Orzekł też, że zróżnicowanie praw kobiet i mężczyzn, jeśli chodzi o emerytury częściowe, jest niekonstytucyjne.
REKLAMA
Prezydent o projekcie reformy emerytalnej:
Źródło: TVN24/x-news
"Obniżenie wieku emerytalnego będzie niekorzystne dla wysokości świadczeń"
Doradca zarządu Konfederacji Lewiatan Jeremi Mordasewicz podkreśla, że przyjęcie projektu i odejście od stopniowego podwyższania wieku emerytalnego będzie oznaczało niższe emerytury dla wszystkich. Najbardziej pokrzywdzone będą kobiety. Obecnie wysokość emerytury jest uzależniona od tego, ile wpłaciliśmy składek oraz dalszego oczekiwanego okresu życia. To zaś oznacza, że kobieta, która przejdzie na emeryturę w wieku 60 lat i otrzyma na przykład 1000 złotych, odchodząc na emeryturę w wieku 65 lat uzyskałaby ponad 1500 złotych - tłumaczy Jeremi Mordasewicz. Przy powrocie do emerytury w wieku 60 lat, kobieta straci.
Doradca zarządu Konfederacji Lewiatan zwrócił uwagę, że niższy wiek emerytalny kobiet oznacza też wypychanie ich z rynku pracy. Polacy żyją coraz dłużej i powrót do poprzedniego wieku emerytalnego będzie również oznaczał katastrofę w systemie ubezpieczeń społecznych. Osoby pracujące będą musiały płacić wyższe składki, by było z czego wypłacać świadczenia dla rosnącej rzeszy emerytów. Według przedsiębiorców z Lewiatana, podwyższenie opodatkowania pracujących zmniejszy ich dochody i wzmocni motywację do emigracji.
REKLAMA
O ile projekt obniżenia wieku emerytalnego nie podoba się wielu ekspertom, to popierają go związki zawodowe. Szef OPZZ Jan Guz podkreślił jednak, że samo obniżenie wieku emerytalnego nie zaspokaja jeszcze oczekiwań społecznych. Te oczekiwania to uzależnienie możliwości przejścia na emeryturę od stażu pracy czyli okresu płacenia składek ubezpieczeniowych. Dodał, że nie może być tak, że ktoś pracował 20 lat i może przejść na emeryturę, a inny pracował 40 lat, ale nie osiągnął jeszcze wieku emerytalnego, więc emerytura mu się nie należy.
"Nie stać nas na powrót do poprzedniego wieku emerytalnego"
Ekonomista Dariusz Woźniak z Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu uważa, że nie stać nas na takie rozwiązanie.
- Będzie więcej osób, które będą pobierać świadczenia, a mniej tych, którzy będą dokładać się do wspólnej puli. Stąd deficyt, który teraz mamy w ubezpieczeniach społecznych będzie się pogłębiał -podkreśla. Zdaniem eksperta, system emerytalny wymaga gruntownej reformy, przesunięcia dotyczące wieku emerytalnego nie rozwiązują problemu.
Ekonomista dodaje, że nie warto tylko liczyć w tym zakresie na pomoc państwa i trzeba zacząć oszczędzać na swoją przyszłość od najmłodszych lat.
REKLAMA
"Obniżenie wieku emerytalnego to zły pomysł"
Ekonomista banku BZ WBK Piotr Bielski krytykuje pomysł obniżenia wieku emerytalnego. Uważa, że w obecnej sytuacji demograficznej to rozwiązanie jest błędem. Wskazuje, że coraz mniejsza część Polaków będzie musiała utrzymywać coraz większą grupę emerytów.
Ekonomista wyjaśnia, że skutki obniżenia wieku emerytalnego będą złe zarówno dla państwa, jak i dla samych emerytów, którzy dostaną mniej pieniędzy.
IAR/PAP, awi, jk
Polecane
REKLAMA