Hodowcy karpia zapłacą za…wodę

Jeszcze w tym roku może zacząć obowiązywać znowelizowane prawo wodne, dostosowujące polskie przepisy do unijnych. Przewidują one między innymi wprowadzenie opłat za pobieranie wody powierzchniowej. W praktyce może to oznaczać zrujnowanie właścicieli stawów karpiowych - mówi Zbigniew Szczepański z Towarzystwa Promocji Ryb Pan Karp.

2014-05-21, 22:23

Hodowcy karpia zapłacą za…wodę
Karp może zdrożeć.Foto: Glow Images/East News

Posłuchaj

Wprowadzenie opłat za pobieranie wody powierzchniowej może oznaczać zrujnowanie właścicieli stawów karpiowych - mówi Zbigniew Szczepański z Towarzystwa Promocji Ryb Pan Karp./Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/
+
Dodaj do playlisty

Jak mówi prezes, nasze państwo miało obowiązek do 2009 r dostosować się do unijnej dyrektywy, przewidującej opłaty za pobieranie wody powierzchniowej. Pięć lat opóźnienia nikomu nie przeszkadzało, dopóki Unia nie wstrzymała nam dofinansowania do inwestycji środowiskowych – mówi Szczepański. I teraz minister środowiska gwałtownie to opóźnienie chce nadrobić.

Każdy kto pobiera wodę – będzie musiał za nią płacić

Nowe prawo wprowadza zasadę, że każdy kto pobiera wodę powierzchniową, musi za nią zapłacić.

Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że powinien to być przede w wszystkim przemysł, ale w dyrektywie znaleźli się również rolnicy, rybacy, właściciel elektrowni wodnej.

Celem dyrektywy jest oszczędna gospodarka wodna i to, wg. prezesa Szczepańskiego, jest prawidłowy zapis. Ponadto znalazł się w niej artykuł, który mówi, że opłata nie obejmie wszystkich mających kontakt z wodą, ale wnosi się ją w zależności od tego, czy z wody się tylko korzysta. Jeśli przy okazji działa się na rzecz ochrony środowiska – to opłat nie ma.

REKLAMA

Tymczasem minister środowiska wrzuca wszystkich do jednego worka – najpierw niech wszyscy zapłacą – od kopalń, po hodowców karpia, a latach 20121-2027 przeanalizuje się te rozwiązanie pod katem ekonomicznym.

Tym samym np. hodowcy karpia, właściciele stawów rybnych, zaliczani dotychczas do tych, którzy ratują środowisko, znaleźli się wśród tych, którzy środowisko degradują.

- Zapominamy, że właśnie to oni dbają o retencję, mikroklimat, zapobiegają powodziom -  mówi Szczepański. – Jak widać, ustawa jest wprowadzana na łapu capu, bez analiz merytorycznych i ekonomicznych – mówi.

Jeśli ustawa zostanie przyjęta  w proponowanej formie, rybacy stracą rocznie 20 mln zł wobec przychodów wynoszących 150 milionów zł. Takie podatki stawiają pod znakiem zapytania opłacalność hodowli karpi w ogóle – oblicza Zbigniew Szczepański.

REKLAMA

Aleksandra Tycner, jk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej