Ukraina jest gotowa na ograniczenia w handlu z UE, aby rozwiązać spór z Polską

2024-03-06, 16:50

Ukraina jest gotowa na ograniczenia w handlu z UE, aby rozwiązać spór z Polską
Spór o branżę transportową z Ukrainą. Foto: PAP/PAP/Darek Delmanowicz

Rząd Ukrainy jest gotowy na ograniczenia w handlu z Unią Europejską, ale oczekuje, że Bruksela zaprzestanie importu produktów rolnych z Rosji.

Szef zagranicznej misji handlowej Ukrainy Taras Kaczka powiedział "Financial Times", że ​​Kijów zgadza się z propozycją UE dotyczącą wprowadzenia ograniczeń ilościowych w imporcie jaj, mięsa drobiowego i cukru z Ukrainy do Unii oraz umożliwienia niektórym krajom zamknięcia rynków dla ukraińskiego zboża - z wyjątkiem tranzytu.

Wyraził jednak oczekiwanie, że unijne kraje wprowadzą zakaz importu rosyjskich produktów rolnych. Przedstawiciel Ukrainy zauważył także, że Rosja jest wyraźnie zaangażowana w prowokacyjne incydenty na granicy polsko-ukraińskiej polegające na rozrzucaniu ukraińskiego zboża.

Taras Kaczka przypomniał, że Ukraina zgodziła się na przekierowanie eksportu kukurydzy do Włoch i Hiszpanii przez porty Morza Czarnego, a nie drogą lądową przez zachodnią granicę - aby zmniejszyć napięcia między Kijowem i zachodnimi sąsiadami.

Ukraina uzupełnia braki w produkcji

- Zgodziliśmy się na zaprzestanie eksportu kukurydzy do wszystkich pięciu sąsiednich państw członkowskich UE. Mimo to ustanowiliśmy nowy rekord eksportu - 15 milionów ton w ubiegłym roku. Popyt w innych krajach jest duży, Ukraina uzupełniła braki w produkcji w UE - stwierdził.

Na początku tygodnia premier Donald Tusk zapowiedział, że należy wprowadzić zakaz importu produktów rolnych z Rosji i Białorusi. Premier Litwy Ingrid Šimonite powiedziała, że ​​Wilno również poprze to posunięcie, podobnie jak uczyniła to już Łotwa.

Według szefa polskiego rządu najskuteczniejsze rozwiązanie byłoby na poziomie całej Unii, a nie poszczególnych krajów. Osiągnięcie porozumienia w tej sprawie może być jednak trudne ze względu na stanowisko niektórych krajów członkowskich. Podnoszą one argumenty, że zdestabilizuje to rynki światowe i pogorszy sytuację w biedniejszych krajach.

Czytaj także:

PR24/IAR/PAP

Polecane

Wróć do strony głównej