Sektor ubezpieczeniowy w wizerunkowym dole

Wreszcie do branży ubezpieczeniowej dotarła stara prawda: „jak sobie pościelesz – tak się wyśpisz”. Spadek sprzedaży ubezpieczeń na życie i generalnie słabe wyniki w wielu innych obszarach rynku ubezpieczeniowego nie pozostawiają wątpliwości, że klienci nie ufają branży i nie rozumieją potrzeby ubezpieczania się.

2015-05-07, 11:14

Sektor ubezpieczeniowy w wizerunkowym dole
Robert Lidke, Redaktor Naczelny Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia SA

Dlatego też uczestnicy paneli na III Kongresie Polskiej Izby Ubezpieczeń zastanawiają się, jak odzyskać zaufanie klientów. A trzeba przyznać, że ubezpieczeniowcy sporo nagrzeszyli. Profesor Lesław Gajek, zastępca przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, dobija branżę słowami: „20 lat misselingu podważyło Waszą reputację".

Misseling, czyli oferowanie produktów niedopasowanych do klienta, do jego potrzeb, dochodów, wieku, a nawet oferowanie produktu, którego klient nie rozumie (tzw. kot w worku) – musiało skończyć się utratą wiarygodności branży. Słynne są przykłady oferowania produktów finansowych, o horyzoncie działania kilkunastu lat, osobom po 70-ce. Czy też sprzedawanie Kowalskim ubezpieczeń na życie z funduszem kapitałowym, tzw.polisolokat, bez rzetelnego poinformowania nabywcy o wszystkich ryzykach związanych z nabyciem tego rodzaju produktu. W efekcie UOKiK nałożył na cztery firmy ubezpieczeniowe karę w wysokości 50 mln złotych. Szkoda, że dopiero wiele lat po pojawieniu się polisolokat.

Skutek jest taki, że w sytuacji, kiedy klient rzeczywiście potrzebuje ubezpieczenia – nie sięga po nie, bo tego sobie nie uświadamia, a próbę zachęcania do kupienia ubezpieczenia traktuje jak próbę naciągnięcia go. A przecież nikt nie chce być frajerem.

Prezes Alior Banku Wojciech Sobieraj zauważył, że: „jeśli zaproponować klientowi wybór: ubezpieczenie kredytu mieszkaniowego – czy flamastry, to klient wybierze flamastry.”

REKLAMA

Ta wypowiedź wzbudziła wśród uczestników Kongresu ogólną wesołość, ale tylko na chwilę. W istocie jest to brutalna ocena sytuacji, w jakiej znalazł się sektor ubezpieczeniowy. I nie jest to tylko problem ubezpieczeniowców. Brak skłonności Polaków do ubezpieczania się – szkodzi im samym.

Robert Lidke

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej