Co nam dało 10 lat w Unii: polscy przedsiębiorcy i rolnicy doganiają świat

2014-04-30, 22:01

Co nam dało 10 lat w Unii: polscy przedsiębiorcy i rolnicy doganiają świat
Flagi państw UE. Foto: europa.eu

W Polsce dzięki wsparciu z unijnych funduszy wybudowano albo zmodernizowano od 2004 roku: 15 tys. km dróg, ponad 2 tys. km linii kolejowych, ponad 680 oczyszczalni ścieków, a do końca 2015 roku ma powstać 35 tys. km przewodów szerokopasmowego Internetu.

Posłuchaj

Dzięki członkostwu w UE wzrosło zaufanie zagranicznych inwestorów do Polski. Skala napływu inwestycji do Polski zwiększyła się blisko 4-krotnie - powiedział w Radiowej Jedynce Adam Czerniak, ekonomista z SGH i ośrodka analitycznego Polityka Insight.(Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Żyje nam się coraz lepiej, nasze firmy odnalazły swoje miejsce na wspólnym rynku, chociaż nie wszystko udało się w 100 procentach.

Polska liderem wzrostu gospodarczego

1 maja 2004 r. Polska i 9 innych krajów wchodziło do Unii Europejskiej, i chociaż my mieliśmy o około 3 mln mieszkańców więcej niż 9 pozostałych państw razem wziętych, to jednocześnie byliśmy jednym z najmniej zamożnych krajów z całej dziesiątki. Dlatego najłatwiej, w sposób najbardziej czytelny ten skok cywilizacyjny, jaki dała nam Unia, można zmierzyć wzrostem PKB.

– Od 2003 do 2013 roku PKB wzrósł o 46 proc., czyli o tyle więcej wyprodukowały polskie przedsiębiorstwa. W tym samym czasie w Czechach to było 23 proc., w Niemczech 14 proc., a na Węgrzech 13 proc. Polska była zatem  jednym z liderów wzrostu gospodarczego, także wśród tych krajów, które przystąpiły do Unii w 2004 roku. To przełożyło się także na średnie dochody Polaków (mierzone siłą nabywczą), które w 2003 roku były o ponad 50 proc. niższe niż w starych krajach członkowskich Unii. Obecnie ta różnica wynosi już tylko ok. 30 proc. – mówi w Radiowej Jedynce Adam Czerniak, ekonomista z SGH i ośrodka analitycznego Polityka Insight.

I jeszcze warto przypomnieć, że  w 2003 roku, w przededniu naszej akcesji, PKB na głowę mieszkańca wynosił ok. 22 tys. zł, a dziesięć lat później było to już 42 tys. zł, co świadczy o zdecydowanej poprawie standardu życia.

Czołówka beneficjentów

Jednak nie wszystkie regiony tak samo skorzystały na przystąpieniu Polski do UE.

– Najbardziej zyskały te najbogatsze, woj. mazowieckie, dolnośląskie. Tam wzrost PKB na głowę mieszkańca był najszybszy i przez to doszło do rozwarstwienia pomiędzy poszczególnymi województwami. Ale na pewno każde z nich skorzystało w jakimś zakresie, ponieważ mieliśmy do czynienia zarówno ze wzrostem dochodów, jak i całego PKB – wyjaśnia Adam Czerniak.

Sukces polskich przedsiębiorców

Bardzo duży wkład w powodzenie polskiej akcesji mieli nasi przedsiębiorcy, którzy wykorzystali potencjał unijnego rynku, choć było wiele obaw.

Pomiędzy 2004 a 2013 rokiem wartość całego eksportu Polski wyniosła 3,5 bln zł. Przede wszystkim zyskaliśmy na otwarciu unijnego rynku, ¼ obecnego eksportu skierowana jest do gospodarki niemieckiej.

– Polska najwięcej skorzystała na otwarciu, gdyż w 2003 roku byliśmy na 12. miejscu wśród unijnych eksporterów, i jako jedyny kraj awansowaliśmy aż o 4 pozycje. Eksportowaliśmy produkty przetworzone, nowoczesnych branż, np. telewizory, pralki, kosmetyki, pociągi, tramwaje czy statki – dodaje ekspert.

Źródło polskiego sukcesu

Już przygotowując się do wejścia do Unii Europejskiej musieliśmy wykonać spory wysiłek.  – Unia wprowadzała np. wysokie standardy odnośnie żywności, żeby chronić konsumentów. Dzięki tej fazie przygotowań i zmianom, po wejściu do UE polscy przedsiębiorcy mogli szybko wystartować. Jeżeli chcielibyśmy porównać naszą sytuację sprzed 10 lat i dzisiaj – to ona jest nieporównywalna. Nie wszystko zrobiliśmy doskonale, ale w każdym aspekcie osiągnęliśmy sukcesy –  przypomina w  Polskim Radiu 24 Jeremi Mordasewicz, przedsiębiorca i ekspert Konfederacji Lewiatan.

Przedsiębiorcy wykorzystali swoją szansę

Część polskich przedsiębiorstw ogromnie się rozwinęła. Z jednej strony dlatego, że był większy rynek, z drugiej były zamówienia od partnerów, większych i silniejszych. Czego klasycznym przykładem jest współpraca z gospodarką niemiecką.

– To na początku XXI wieku było nam ogromnie potrzebne, żebyśmy na tych zamówieniach i wymaganiach od zamawiającego zbudowali naszą silną przedsiębiorczość, która dziś zapewnia bardzo dobrej jakości produkty. Z drugiej strony jest to produkt ciągle opłacalny cenowo. Może nie jest tani, ale nie jest też tak bardzo drogi, jak te zachodnie, ponieważ wciąż relacja pracy do ceny u nas jest korzystniejsza – podsumowuje dr Małgorzata Bonikowska z ośrodka analitycznego Think Tank.

Dobry produkt, w dobrej cenie

A to powoduje, że teraz możemy eksportować nie tylko na rynki krajów unijnych, ale również na cały świat.

– Chociaż najsilniejszy efekt związany z eksportem poza rynki unijne dotyczy towarów, które są jeszcze bardziej przerabiane, w krajach unijnych. Ponad 50 proc. polskiego eksportu do Unii to są tzw. dobra pośrednie, czyli te towary które są wykorzystywane dalej w procesie produkcyjnym, i później, już jako dobra finalne, są eksportowane poza Unię, do Stanów Zjednoczonych, Chin. Głównie to powiązanie jest bardzo silne z gospodarką niemiecką. Wzrost niemieckiego eksportu o 1 proc. powoduje wzrost polskiego eksportu o ponad 1 proc., ponieważ niemiecka gospodarka bardzo zależy od tych półproduktów, materiałów które są importowane  z Polski. A to wpływa na nasz PKB – podkreśla Adam Czerniak z SGH.

Dzięki członkostwu w UE wzrosło również zaufanie zagranicznych inwestorów do Polski. Skala napływu inwestycji do Polski zwiększyła się blisko 4-krotnie. W 2003 roku było to 44 mld euro, a w 2012 roku było to aż 178 mld euro. Do największych inwestorów można zaliczyć Niemców, Francuzów, Holendrów czy Włochów.

Nasza specjalność: wykorzystanie funduszy unijnych

Z kolei Jerzy Kwieciński z Europejskiego Centrum Przedsiębiorczości przypomina, że Polska była największym beneficjentem unijnych funduszy.

– Otrzymaliśmy więcej niż np. takie kraje jak Hiszpania, Portugalia czy Grecja, które wcześniej dominowały, jako ci beneficjenci pomocy unijnej. Widać wyraźnie też na tle tych państw, że otrzymane pieniądze nieźle wykorzystujemy, ponieważ nie tylko nasza gospodarka ma się lepiej, ale relatywnie tych nieprawidłowości w funduszach unijnych jest mniej i nie mamy aż tylu nietrafionych inwestycji, jak tamte kraje. Właśnie gospodarki Portugalii czy Grecji, kłopoty które mają, wynikają m.in. z przeinwestowania. Oznacza to, że zostały zrealizowane zbyt duże inwestycje, które w tej chwili skutkują dużymi kosztami utrzymania, a nie przekładają się na wzrost gospodarczy. Także w funduszach unijnych nieźle sobie poradziliśmy – podkreśla ekspert .

Nowa perspektywa finansowa

Niektóre projekty nie zostały ukończone, trochę też pewnie przeszkodził kryzys, ale to jest do nadrobienia, szczególnie w nowej perspektywie finansowej.

– Zwłaszcza, że zapewni nam ona jeszcze więcej pieniędzy niż poprzednia, bo w latach 2014–2020 Polska otrzyma ponad 340 mld zł, gdy w poprzedniej było to 280 mld zł. Pieniądze z Unii dalej do Polski płyną i wspierają wydatki infrastrukturalne – wylicza Adam Czerniak.

Nadal kuleje niestety innowacyjność naszych firm i współpraca świata biznesu z ośrodkami naukowymi, ale widać też, że silny nacisk kładzie się na to - właśnie w nowej perspektywie finansowej Unii Europejskiej.

Emigranci: problem czy wybawienie

Otwarcie wspólnego rynku na przepływ towarów i usług na pewno przyniósł nam korzyści, ale jednak 2 mln Polaków wyjechało z kraju, przede wszystkim na Wyspy Brytyjskie, i tam pracuje na brytyjski PKB.

– Jest to element bardziej krytyczny z punktu widzenia Polski, ponieważ ubyło nam trochę siły roboczej, szczególnie że wyjeżdżali młodzi, wykształceni. Dlatego jest to niekorzystne dla polskiej gospodarki, gdyż spada liczba rąk do pracy – uważa ekspert z SGH.

Oczywiście lepiej, żeby te osoby pracowały w kraju. – Ale to niemożliwe, ponieważ mamy skromne zasoby kapitału, a duże zasoby pracy. Dzisiaj mamy 2 mln osób bezrobotnych, 2 mln pracujących za granicą i ok. 1,5 mln osób,  tzw. ukrytego bezrobocia, w rolnictwie. Żeby te 5 mln osób zagospodarować, musielibyśmy znacznie podnieść poziom inwestycji. A nie mamy takiego kapitału. W przeliczeniu na 1 pracownika mamy kapitału 10 razy mniej niż Niemcy  – uważa Jeremi Mordasewicz.

Kapitał finansowy...

Jednak z drugiej strony – były to osoby, które i tak by nie znalazły w Polsce zatrudnienia. Stąd, dzięki otwarciu unijnego rynku, to polskie bezrobocie trochę spadło, a przed akcesją wynosiło 20 proc. Obecnie, nawet po 5 latach kryzysu, nieznacznie przekracza jedynie 13 proc.

Dodatkowo, ci którzy wyjechali, przysyłali do kraju pieniądze, one nadal płyną, jest to ponad 4 mld euro rocznie i to napędza naszą konsumpcję.

... i kapitał edukacyjny

Emigranci nie tylko przysyłali pieniądze do kraju, część wróciła z nowymi doświadczeniami.

– Ludzie, którzy pojechali na Wyspy Brytyjskie, trafili do tej anglosaskiej sfery, gdzie np. bardzo w cenie jest przedsiębiorczość, którą docenia się zarówno finansowo, jak i społecznie. Cześć tych Polaków teraz wraca, w dłuższej perspektywie, 10 – 20 lat, mogą wrócić w większej ilości, co zasili nas mentalnie takim podejściem do przedsiębiorczości i samodzielności w kreowaniu sobie pracy – zauważa dr Bonikowska.

Utworzenie 1 współczesnego miejsca pracy w Polsce to średnio koszt 200 tys. zł. Ale np. w nowoczesnym przemyśle to już ok. 1 mln zł.  – Dlatego musimy znać swoje ograniczenia i nie jesteśmy w stanie nadgonić ponad 50 lat zaległości wobec Zachodu, w ciągu 10 lat, ale na pewno wyraźnie zmniejszamy dystans – dodaje Jeremi Mordasewicz z Lewiatana.

Rolnictwo czyli skok cywilizacyjny

Nie można zapomnieć też o rolnikach, niektórzy mówią wręcz, że to właśnie ta grupa zyskała najwięcej na naszym członkostwie w Unii.

– Rolnicy dostają spore dopłaty do swoich dochodów, które zwiększyły się dwukrotnie. Co warto podkreślić, zmieniła się struktura gospodarstw rolnych. Więcej mamy dużych gospodarstw, bardziej efektywnych, a samo rolnictwo jest nowocześniejsze  – ocenia  Adam Czerniak.

Przede wszystkim jednak w ostatnich dziesięciu latach nasz kraj stał się poważnym eksporterem żywności.

– W latach 2003–2013 eksport produktów rolno-spożywczych zwiększył się ponad 5-krotnie, import 4,5-krotnie, a saldo handlu zagranicznego tymi produktami ponad 14-krotnie. W 2013 roku wartość eksportu żywności była na poziomie 20 mld euro, a saldo dodatnie wyniosło 5,7 mld euro. Teraz prawie 80 proc. żywności trafia na rynek unijny, a przed akcesją głównymi odbiorcami były kraje WNP – powiedział dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej prof. Andrzej Kowalski, w wywiadzie dla PAP.

Mamy sukces, ale przyszłość będzie trudniejsza

Obecnie osiągamy 2/3 średniego dochodu w UE, a startowaliśmy z poziomu 1/3.

– Czyli ten dystans, który dzielił nas od unii Europejskiej w połowie już przebyliśmy, jednak dalej będzie trudniej. Ponieważ na początku byliśmy ogromnie zapóźnieni i każda np. nowa maszyna dawała silny impuls, wykorzystywaliśmy tzw. rezerwy proste i rentę zapóźnienia, gdyż wystarczyło ściągać wzorce z lepszych od nas – podsumowuje Jeremi Mordasewicz.

Teraz dalej już tak nie pociągniemy, musimy szukać własnych rozwiązań, ponieważ zbliżamy się do tych lepszych, dystans jest znacznie mniejszy, korzyści z czerpania wzorców będą mniejsze i dlatego powinniśmy się opierać na własnej innowacyjności.

Małgorzata Byrska

Współpraca: Sylwia Zadrożna, Krzysztof Rzyman

''

Polecane

Wróć do strony głównej