Budżet partycypacyjny: sam zdecyduj na co wydać publiczne pieniądze
Jednym z największych osiągnięć polskiej transformacji jest samorząd terytorialny. Jednak wiele wówczas przyjętych rozwiązań, także tych dotyczących samorządowych finansów, nie przystaje już do obecnych czasów. Dlatego pojawiają się coraz liczniejsze głosy ekspertów, by inaczej konstruować zarówno lokalne dochody, jak i sposoby wydatkowania publicznych pieniędzy.
2014-06-05, 23:04
Posłuchaj
Popularność zdobywają zwłaszcza budżety partycypacyjne zwane inaczej budżetami obywatelskimi, w których powstawanie angażują się mieszkańcy, organizacje pozarządowe, stowarzyszenia, komitety osiedlowe czy blokowe.
Powolnie rozkręcająca się lawina
Budżety mogą być przeznaczane na bardzo różne cele np. na rewitalizację parku i terenów zielonych, naprawę ścieżek rowerowych, zbudowanie placu zabaw czy hali sportowej, ale też organizację zajęć dla dzieci w domu kultury, założenie bezprzewodowego Internetu, czy zakup miejskich rowerów.
Eksperci zauważają, że z roku na rok rośnie zainteresowanie mieszkańców planowaniem gminnych wydatków. Pojawia się więcej wniosków, a włodarze samorządowi są skłonni przeznaczać na budżety obywatelskie coraz większy strumień publicznych pieniędzy.
Na razie tego typu budżetowania nie reguluje żadna ustawa i każda gmina może, ale nie musi w ramach swoich uprawnień zdecydować, czy obywatele będą mieli wpływ na podział pieniędzy.
– To powolnie rozkręcająca się lawina, której celem jest to, by nawet całość budżetów samorządowych była pod społecznym nadzorem – mówi Jan Grabiec, starosta legionowski ze Związku Powiatów Polskich.
Raczej kieszonkowe niż poważne kwoty
Z takim podejściem nie zgadza się Agata Dąmbska z Forum Od-nowa, która była gościem Radiowej Jedynki. Forum zajmuje się projektowaniem i wdrażaniem zmian systemowych w sektorze publicznym.
W opinii Forum Od-nowa budżety obywatelskie, jako rozwiązanie systemowe, nie mają sensu. – To około pół proc. budżetów samorządów. Ludzie uczą się tylko, jak pieniądze wydać. Nie mają pojęcia skąd przyszły, nie znają budżetu całego samorządu. To rodzaj kieszonkowego – podsumowuje. Podkreśla też, że forum nie neguje społecznego znaczenia budżetów obywatelskich, które zachęcają do dialogu między mieszkańcami a władzą. W jej opinii ważne jest, by mieszkańcy mieli świadomość tego, co może im dać samorząd i na co pieniądze są wydawane, a obecnie takiej dyskusji nie ma, bo brakuje informacji. – Nie ma partycypacji bez informacji. Pierwszym krokiem do współuczestnictwa powinna być wiedza – podkreśla Agata Dąmbska.
W Warszawie po raz pierwszy
Stolica po raz pierwszy przyznaje obywatelski budżet na 2015 rok. To nieco ponad 26 mln zł. Dla porównania, w Łodzi w tym roku było to 20 mln zł.
– Mieszkańcy decydują na co zostanie rozdysponowana pula pieniędzy, ale ważna jest też sama dyskusja o potrzebach dzielnicy czy miasta – mówi w PR 24 Anna Petroff Skiba, Naczelnik Wydziału Konsultacji Społecznych i Partycypacji, Centrum Komunikacji Społecznej w warszawskim ratuszu. Wyjaśnia, że do rozdysponowania jest od 0,5 do 1 proc. budżetu dzielnic. Proces budowania budżetów obywatelskich trwa kilka miesięcy.
– Najpierw dzielnice powoływały zespoły ds. tych budżetów i zdecydowały, w jaki sposób kwoty będą rozdysponowane – wyjaśnia przedstawicielka Urzędu Miasta.
REKLAMA
Od pomysłu do głosowania
Warszawiacy swoje pomysły mogli zgłaszać od 20 stycznia do 9 marca. Czasem były one odrzucane przez dzielnice dlatego, że nie spełniały warunków np. ich realizacja trwałaby dłużej niż rok.
Obecnie odbywają się spotkania z mieszkańcami, podczas których dyskutuje się nad poszczególnymi rozwiązaniami, a za dwa tygodnie rozpocznie się głosowanie nad projektami, które potrwa przez 10 dni. – Głos musi dotrzeć do 30 czerwca, a głosować można także przez Internet – mówi Anna Petroff Skiba.
Warszawski samorząd zakładał, by pomysły na dzielnicowe wydatki podawali sami mieszkańcy, czyli tylko osoby fizyczne, a nie np. organizacje pozarządowe. W ten sposób zgłoszonych zostało 2200 projektów.
– Mieszkańcy nie zawsze mają świadomość, ile kosztuje dana inwestycja, ale kosztorysy części z nich, po zweryfikowaniu, pozostały na tym samym poziomie – mówi Anna Petroff Skiba, Naczelnik Wydziału Konsultacji Społecznych i Partycypacji, Centrum Komunikacji Społecznej z Urzędu m.st. Warszawy.
Samorządy nie mają własnych dochodów
Zanim jakikolwiek samorząd zadecyduje o wydatkach musi najpierw pozyskać pieniądze.
– Samorządy są teraz pozbawione własnych dochodów, co jest dla nich problemem np. przy planowaniu inwestycji. Postulujemy więc wprowadzenie lokalnego PIT– tłumaczy Agata Dąmbska z Forum Od-nowa.
Obecnie samorządy mają udział w podatku dochodowym od osób fizycznych. – Chcielibyśmy zastąpić te udziały tzw. lokalnym PIT, tak jak to ma miejsce w Skandynawii – mówi gość Jedynki. I dopowiada: – W tej chwili samorządy mają redystrybuowane dochody poprzez budżet państwa na podstawie dość skomplikowanych algorytmów, więc nie zawsze mogą sobie wyliczyć, ile tych pieniędzy dostaną – mówi przedstawicielka Forum Od-nowa.
Samorządy otrzymują ok. 30 mld zł redystrybuowanych z budżetu. – Gdyby został wprowadzony lokalny PIT byłoby to 37 mld zł – podaje ekspertka. – Podatek PIT jest najbardziej stabilny, płaci go zdecydowana większość społeczeństwa – podkreśla.
Dodaje też, że gdyby dochody samorządów w przeważającym stopniu opierały się na ich własnych podatkach i opłatach, zawsze byłoby wiadomo, ile pieniędzy wpłynie do lokalnej kasy, i co najważniejsze wiedzieliby też o tym podatnicy.
Podatek od nieruchomości
Dziś podatek od nieruchomości przekazywany jest do lokalnego budżetu. – Podatki od nieruchomości nie wystarczają do finansowania potrzeb samorządu – zauważa Agata Dąmbska z Forum Od-nowa. Jej zdaniem nie można myśleć o podatku od nieruchomości, jako o tym, na którym miałaby się opierać działalność samorządów.
Jednak niektórzy samorządowcy proponują reformę podatku od nieruchomości, która miałaby polegać na geograficznym zróżnicowaniu stawek – tam, gdzie nieruchomości są droższe, podatek byłby wyższy i odwrotnie.
– Podatek powinien być, jak najprostszy i nie powinno się go za bardzo różnicować, jednak co najważniejsze nie ma społecznej zgody na kolejne jego podwyższenie – podkreśla Gość Jedynki i dodaje, że wprowadzenie lokalnego PIT nie byłoby żadną podwyżką.
Jeszcze inną propozycją ekspertów jest to, by samorządy miały udział w podatku od towarów i usług, czyli w podatku VAT. Jednak, zdaniem ekspertki z Forum Od–nowa, w tym wypadku trudno byłoby oszacować jego znaczenie dla poszczególnych mieszkańców. A podatek samorządowy powinien się charakteryzować tym, by dokładnie wiedzieć, za co wspólnocie się płaci. – VAT tej cechy nie ma, bo nie ma korelacji pomiędzy zapłatą tego podatku, a daną usługą – mówi Agata Dąmbska.
REKLAMA
Kluczem jest transparentność
Najważniejsze przy wydatkowaniu pieniędzy jest to, by władze samorządowe stały się bardziej odpowiedzialne za gospodarowanie funduszami swoich mieszkańców. Zdaniem Agaty Dąmbskiej kluczem jest transparentność. – Postulujemy wprowadzenie portalu samorządowego, na którym byłoby uwidocznione, ile kosztuje dana usługa, skąd są brane na nią pieniądze i jaki jest jej efekt. To dałoby mieszkańcom wgląd w działanie wspólnoty lokalnej. Taki portal powstaje właśnie Gdańsku.
Wprowadzenie samorządu terytorialnego można porównywać z pakietem reform znanym jako plan Balcerowicza. O tym, co należałoby zmienić i dostosować do współczesności, dyskutować będą naukowcy i eksperci, którzy spotkają się 6 czerwca w Warszawie w murach Uczelni Łazarskiego na Obywatelskim Kongresie Samorządowym
Sylwia Zadrożna, Krzysztof Rzyman, Justyna Golonko, Grażyna Raszkowska
REKLAMA