Jakość polskiej żywności jest wysoka, a cena niska. Ale potrzebne jest systemowe wsparcie eksportu

2014-12-10, 22:18

Jakość polskiej żywności jest wysoka, a cena niska. Ale potrzebne jest systemowe wsparcie eksportu
Po wstąpieniu do Unii i po spełnieniu wszystkich warunków tego członkostwa, otworzyły się dla Polski zupełnie nowe możliwości, nowe rynki.Foto: Glow Images/East News

Ten rok, pomimo ASF, embarga, a także kontroli polskiej żywności w Czechach eksporterzy mogą zaliczyć do udanych. Może uda się pobić rekord, czyli 20 mld euro.

Posłuchaj

Wspólny rynek nie przewiduje wykorzystywania służby urzędowej kontroli żywności do blokowania eksportu z danego kraju – wyjaśnia gość radiowej Jedynki Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia).
+
Dodaj do playlisty

Ubój rytualny jest zgodny z konstytucją. To chyba dobra wiadomość dla producentów tego rodzaju mięsa. – Na pewno to dobra wiadomość, szczególnie dla tych, którzy zajmowali się tylko takim ubojem i eksportem. Natomiast warto się zastanowić, dlaczego to tak długo trwało. Najpierw wprowadza się przepisy, potem się sprawdza przez 2 lata, czy były one zgodne z konstytucją. Gdyby odwrócić tę sytuację, to bardzo wielu polskich eksporterów nie poniosłoby tak znaczących strat – wyjaśnia gość radiowej Jedynki Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Sprawa uboju rytualnego budzi bardzo duże kontrowersje

Nie budzi to kontrowersji w wielu innych krajach UE, które bardzo skorzystały na tym, że Polska wprowadziła sobie sama embargo na ten rodzaj mięsa. – Obecnie zostaliśmy wyrugowani z kilku rynków, szczególnie z rynku tureckiego. A powrót będzie bardzo trudny, ponieważ tam już weszła konkurencja, m.in. z Francji. Jednak potrafimy być konkurencyjni, więc powrót jest możliwy – dodaje dyrektor Gantner. Na tym zakazie polscy producenci stracili ok.1 mld euro.

Los polskich producentów żywności jest trudny i nieprzewidywalny

Producenci mają też trudne życie ze względu na fakt niechęci ze strony innych krajów, naszych konkurentów, np. Czesi chcą zaostrzyć kontrolę polskiej żywności. Nie pierwszy raz mają zastrzeżenia do naszych produktów, choć na ich rynku dominują niemieccy producenci.

– Raczej nie chodzi tutaj o jakość czy bezpieczeństwo naszej żywności. Nie udało się tego podważyć Czechom w żaden sposób, mimo licznych kontroli. W grę wchodzą chyba bardziej jakieś sentymenty geopolityczne. Ich skutkiem był fakt, że 14 sierpnia 2014 r. został rozesłany specjalny okólnik do wszystkich inspektoratów czeskich, gdzie było wyraźnie napisane, że Polacy będą wprowadzać na rynek produkty niezgodne z normami unijnymi, w związku z czym należy szczegółowo kontrolować wszystkie polskie produkty – zaznacza gość radiowej Jedynki.

Czeskiego ministra interesy żywnościowe

Jest to ewidentny przykład, że oprócz czarnego PR, który prowadzili Czesi przez dwa lata w stosunku do polskiej żywności, to teraz próbowano zastosować metodę stricte administracyjną. Łamiąc przy tym wszystkie zasady wspólnego rynku i łamiąc jeden prosty zakaz, który został jeszcze w 2013 roku podkreślony przez jednego z komisarzy UE, że absolutnie nie wolno wykorzystywać urzędowej kontroli żywności do jakichkolwiek działań protekcjonistycznych. Ponieważ to podważa zaufanie konsumentów w całej Unii Europejskiej, do urzędowej kontroli żywności. A to jest podstawa funkcjonowania produkcji żywności w UE.

– Być może ta sytuacja jest związana z tym, że jeden z członków czeskiego rządu jest producentem żywności, skupia w swoim ręku prawie 30 proc. produkcji żywności w Czechach. I był on właśnie inicjatorem negatywnej kampanii medialnej nakierowanej na polską żywność, która toczyła się w ciągu 2 ostatnich lat. Czesi muszą się z tego wytłumaczyć. My jako producenci na pewno nie poprzestaniemy na tym, że ktoś o czymś nie wiedział. Sprawa wymaga wyjaśnienia przed Komisją Europejską – podkreśla Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Bowiem instrukcja wydana przez władze czeskie, a dotycząca zasad kontroli polskiej żywności to zaprzeczenie zasad otwartego rynku handlowego Unii Europejskiej

 Gdzie są granice konkurencyjności

W poniedziałek, 15 grudnia ministrowie Polski i Czech mają na ten temat rozmawiać, a minister Marek Sawicki apeluje o niezaostrzanie konfliktu.

– Właściwie to ciągle wyciszamy te sprawę z Czechami, od kilku lat, „nadstawiamy ten drugi policzek”. Natomiast czy rzeczywiście możemy odpuszczać tak ewidentne przykłady łamania prawa unijnego. I patrzeć jak ktoś buduje sobie protekcjonizm i łamie przepisy dotyczące handlu unijnego. A może powinniśmy jako Polska, stać na straży wspólnego rynku i piętnować tego typu przykłady. Po to chociażby, żeby za pół roku nie powtórzyła się taka sytuacja z okólnikiem w innym kraju – dodaje dyrektor Gantner.

Nie chodzi tu o karanie kogokolwiek, a raczej o pokazanie, że tak nie powinno się robić, że nie należy tak robić i żeby więcej nikt tak nie robił. – Trzeba wyraźnie powiedzieć, gdzie są granice tego co nazywamy konkurencyjnością na danym rynku, a gdzie zaczyna się zabroniony w Unii Europejskiej protekcjonizm. I te granice powinny być jasno zakreślone i wszyscy powinni się ich trzymać – podkreśla gość radiowej Jedynki.

Ze względu na zamknięcie rosyjskiego rynku sytuacja w Europie stała się ostrzejsza. Konkurować trzeba, także na naszym rynku konkurujemy i powinni wygrywać lepsi, z lepszymi produktami, jakością i cenami. I to wspólny rynek przewiduje. – Natomiast absolutnie nie przewiduje wykorzystywanie służby urzędowej kontroli żywności do blokowania eksportu z danego kraju. Wszyscy konkurujemy, ale według zasad, na które się zgodziliśmy, a te zapisane są w traktacie – przypomina Andrzej Gantner.

Co chroni wspólnotowy rynek

– Najważniejsze to są posiedzenia ministrów rolnictwa, gdzie można zgłaszać swoje uwagi i i zastrzeżenia, można też odwoływać się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Ale są to bardzo długie postępowania. Dlatego bardzo ważne są rozmowy dyplomatyczne, bez kamer, bez mikrofonów, gdzie można wyjaśniać sobie wiele spraw – uważa gość Polskiego Radia 24 prof. Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Czesi na cenzurowanym

Na najbliższej radzie ministrów rolnictwa UE stanie ta sprawa. Polska przedstawi swoje stanowisko. Są też prowadzone rozmowy bilateralne.  – Ponieważ chyba wszyscy w Unii rozumieją, że w interesie każdego kraju, każdego przedsiębiorcy, leży przestrzeganie przepisów. Inaczej Unia stanie się klubem dyskusyjnym, a nie silną organizacją, sprawiającą, że świat nam nie ucieka, że jesteśmy w czołówce krajów świata  – zaznacza prof. Andrzej Kowalski.

Nowe kierunki polskiego eksportu

 Dobrze, że Czechy nie są naszym najważniejszym partnerem handlowym. – W ostatnich latach dynamicznie rośnie eksport do krajów pozaunijnych. W ubiegłych latach występował bardzo duży wzrost eksportu na Wschód. Natomiast teraz bardzo szybko rośnie eksport do Afryki, do Azji i do Ameryki. Jednak nie są to bardzo duże wartości, w porównaniu z tym co eksportujemy do UE, czy też tym, co eksportowaliśmy na Wschód – wyjaśnia na antenie radiowej Jedynki Michał Koleśnikow, analityk Banku BGŻ.

Po wstąpieniu do Unii i po spełnieniu wszystkich warunków tego członkostwa, otworzyły się dla Polski zupełnie nowe możliwości, nowe rynki pozaeuropejskie. – Ponieważ Unia daje ten umowny certyfikat, jest też pionierem w różnych rozwiązaniach bezpieczeństwa żywności czy dobrostanu zwierząt. I dlatego łatwiej jest wkraczać także na inne rynki, nawet niekiedy egzotyczne – tłumaczy gość Polskiego Radia 24 prof. Andrzej Kowalski.

Jednak aż 80 proc. naszego eksportu kierowane jest na rynek wewnętrzny, unijny. Najwięcej eksportujemy do Niemiec, a Czechy to nasz czwarty odbiorca. – I jeżeli dopuścimy do tego, że ten rynek zacznie się psuć, będą wprowadzane bariery, to tak naprawdę mamy do stracenia dużo, dużo więcej niż sam rynek czeski – uważa dyrektor Gantner.

Eksportujemy wbrew wszystkiemu

Mimo trudności, wiele wskazuje na to, że w tym roku uda się pobić zeszłoroczny rekord w eksporcie żywności – 20 mld euro. To dość zaskakujące, ponieważ był rok Afrykańskiego  Pomoru Świń, jest rosyjskie embargo, są kontrole w Czechach. A jednak eksport rośnie.

– Ta żywność przede wszystkim jest sprzedawana w krajach UE. I chociaż wydawałoby się, że są to rynki nasycone, a właśnie w Niemczech, we Francji, w Anglii, w Hiszpanii zanotowaliśmy po kilkanaście procent wzrostu sprzedaży. I to właśnie świadczy o tym, że nie możemy sobie odpuścić tego rynku wewnętrznego. On jest dla nas w tej chwili po prostu najważniejszy.

Nasze dodatnie saldo handlowe jest generowane głównie przez produkty przetworzone. Jednak w niektórych kategoriach produktów, tzw. surowców,  takich jak malina czy porzeczka czy pieczarki jesteśmy numerem jeden i nie ma w tym nic złego.  Ale de facto trzon naszego eksportu, jeśli chodzi o tę wartość dodaną i ten dodatni bilans stanowią produkty przetworzone, co istotne potrafimy je sprzedawać.

– Ważne jest także to, że wcześniej głównie eksportowaliśmy proste produkty, surowce. Obecnie liczymy się na rynku jako przetwórcy, co oznacza też że eksportujemy bezrobocie na zewnątrz – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 prof. Andrzej Kowalski.

Może powstanie systemowe wsparcie eksportu

Czy rekord eksportu zostanie pobity? Zbliżamy się do tej granicy, dobrze że potrafiliśmy wejść głębiej w ten rynek UE i cieszy, że pomimo negatywnych kampanii, kontroli – polska żywność doskonale się broni. Przede wszystkim doskonałą jakością i  konkurencyjną ceną. I te dwa czynniki decydują o naszym powodzeniu.

A jaki będzie rok 2015? Na pewno nie będzie łatwiejszy. Największa niewiadoma jest związana z embargiem rosyjskim. Ale to embargo wyzwoliło w naszym kraju pęd do szukania nowych rynków, do wzmocnienia wsparcia eksportu – że strony różnych ministerstw, i ma to być systemowe wsparcie. M.in. ma powstać bank, który będzie stabilizował transakcje finansowe, ma być reforma wydziałów promocji i handlu, mają powstać centra biznesowe dotyczące eksportu do najważniejszych odbiorców. – Więc może nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jeżeli chcemy eksportować, to nasze wsparcie eksportu musi być systemowe i musi przejść gruntowną reformę – ocenia dyrektor Gantner.

Nowe rynki wymagają nowej logistyki

Zdaniem Michała Koleśnikowa, rynki np. dalekowschodnie szybko rosną, mają potencjał, ale dla nas jest to nadal nisza.– Trudno nazwać Chiny czy Indie, czy też rynki południowoamerykańskie niszą. Wysłać tam teoretycznie możemy każdą ilość różnych produktów, ale problemem jest brak platform logistycznych, brak zabezpieczenia finansowego. Jeśli to będziemy mieli, to jesteśmy w stanie wszystko tam sprzedać – uważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Od kilku lat obserwujemy zaangażowanie Ministerstwa Rolnictwa w rozwój eksportu. Przez dłuższy czas było ono skupione na promocji. Ale teraz nadszedł czas na te główne, instytucjonalne zmiany. Czas połączyć działania poszczególnych resortów w jedną, wspólną strategię, i to się w tej chwili dzieje. Miejmy nadzieję, że się to wszystko uda.

Krzysztof Rzyman, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska

''

Polecane

Wróć do strony głównej