Marek Bujny, założyciel firmy Ultratech: dzięki ciężkiej pracy można sięgnąć gwiazd
Nie ma dla nas tematów trudnych, mówi Marek Bujny, założyciel, współwłaściciel, wiceprezes i dyrektor ds. rozwoju firmy Ultratech. Jednocześnie członek zarządu Stowarzyszenia Dolina Lotnicza. Historia jego firmy pokazuje, że dzięki ciężkiej pracy i determinacji można sięgać gwiazd.
2016-07-10, 16:30
Posłuchaj
Mało kto wie, wsiadając na pokład Dreamlinera, czy też prawdopodobnie najbezpieczniejszego samolotu na świecie, jakim jest Boeing 737, że właśnie w tych maszynach są części wyprodukowane przez polską rodzinną firmę. To właśnie rzeszowski Ultratech jest jedyną firmą lotniczą z Polski, która robi obudowy układów elektroniki do siłowników sterujących klapami Dreamlinera i jedyną na świecie, która dostarcza części do wspomnianego Boeinga 737, które pozwalają bezpiecznie mu wylądować. I to nie koniec listy, bo części z firmy Marka Bujnego trafiają także do Airbusa 380, czyli największego pasażerskiego samolotu świata.
- Robimy też szereg części do śmigłowców, helikopterów, konkretnie do helikopterów Black Hawk, koncernu Sikorsky, w tej chwili Lockheed Martin Sikorsky – mówi gość audycji „Ludzie gospodarki” w Polskim Radiu 24.
Zaczęło się od Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Rzeszów”
- Nabywałem doświadczenia w dużej firmie WSK PZL Rzeszów, w tej chwili jest to Pratt & Whitney Rzeszów – wspomina Marek Bujny.
Młody Bujny trafił tam zaraz po studiach w 1982 roku i przepracował 16 lat. Na przełomie lat 80. i 90., kiedy Polska wchodziła w demokrację WSK, w którym pracował, silnie doświadczyła przemian. Z dnia na dzień zakład stracił ponad 90 proc. rynku.
REKLAMA
- W 1990 roku te przemiany nabrały na sile i mocno uderzyły w pracujących w WSK ludzi. Trzeba powiedzieć, że WSK PZL Rzeszów produkowała głównie silniki i przekładnie lotnicze do sprzętu poradzieckiego (...) generalnie to był rynek wschodni. Kooperacja z Zachodem, a konkretnie z firmą Pratt & Whitney Canada, też była i prawdę mówiąc, ta kooperacja chyba uratowała zakład przed całkowitym upadkiem. Natomiast 95 proc. rynku z dnia na dzień wyparowało – wspomina gość Polskiego Radia 24.
Stanęła także produkcja nielotnicza. Przemysł zamarł, narastały zapasy, trzeba było zwalniać ludzi. Wówczas na Podkarpaciu w ciągu 2 lat, załoga WSK PZL Rzeszów została zredukowana z 12 tys. osób do 6 tys. osób. Zakład w Ropczycach, gdzie pracował Marek Bujny, poszedł na pierwszy ogień. Trzeba było zdecydować, czy zamknąć wydział, czy dokonać głębokiej restrukturyzacji.
- Kierownictwo, które kierowało tym wydziałem, nie potrafiło dogadać się ze związkami zawodowymi. Postanowiono, że ja będę nowym kierownikiem. To był dla mnie awans o 2-3 szczeble w karierze. Trochę taki szalony, z dzisiejszej perspektywy, czas – wspomina Marek Bujny.
W WSK PZL Rzeszów Marek Bujny przepracował do roku 1989, wówczas pojawił się po raz pierwszy pomysł na własną firmę. Brat żony wyłożył pieniądze, do spółki Marek Bujny namówił jeszcze dwóch kolegów, z którymi wcześniej pracował. I tak w 2000 roku Ultratech wystartował.
REKLAMA
Dziś firma zatrudnia prawie 100 osób. Nadal jest jednak firmą rodzinną.
- Branża lotnicza nie jest łatwą branżą – mówi Marek Bujny - same chęci i same pieniądze nie wystarczą. Trzeba mieć sporo doświadczenia, żeby w tym sektorze działać. Wymaga dużej odpowiedzialności i staranności.
- W życiu tak bywa, że sukcesy odnosi się wtedy, kiedy wykorzystuje się odpowiedni moment. Nie czeka się, że może coś będzie lepiej, może będzie później, tylko wtedy, jak jest okazja i człowiek w to wchodzi. A ja akurat miałem te atuty w ręku, doświadczenie, grupę przyjaciół, z którymi Ultratech założyłem, mojego szwagra, który miał akurat gotówkę i znajomych, z którymi wcześniej pracowałem w WSK, konkretnie z Markiem Dareckim, który w tym czasie, w 2000 roku był już prezesem niedużej firmy Goodrich Krosno – mówi Marek Bujny.
To właśnie stamtąd napłynęły pierwsze kontrakty.
REKLAMA
Branża lotnicza i nie tylko
Firma mocno zakorzeniona jest w lotnictwie, ale to nie jedyny sektor, w którym Ultratech odnosi sukcesy. To także energetyka, branża medyczna czy kosmiczna.
Po zamachach terrorystycznych w 2001 roku, rynek lotniczy pikował w dół – przypomina Marek Bujny.
- Ludzie przestraszyli się i przestali latać, a jeżeli ludzie nie latają, to linie lotnicze nie zamawiają kolejnych samolotów, co oczywiście odczuwają producenci samolotów, producenci komponentów – zaznacza gość PR24.
Także Ultratech mocno odczuł spadek zamówień. Aby firma mogła przeżyć i dalej się rozwijać, trzeba było szukać nowych zamówień. To właśnie wtedy pojawiły się nowe propozycje i nowe sektory. Firma spróbowała swoich sił w wytwarzaniu łopatek do turbin energetycznych. Wykwalifikowana kadra, dobry sprzęt i determinacja sprawiły, że udało się szybko uruchomić produkcję. Ryzyko się opłaciło, a dzięki nawiązanej wówczas współpracy z Politechniką Łódzką, udało się zdobyć kolejne zamówienie, tym razem z branży medycznej, na małą cichą sprężarkę powietrza do zastosowania w projekcie Polskie Sztuczne Serce.
REKLAMA
Sięgamy gwiazd
Przemysł lotniczy i kosmiczny to dwie branże, które w naturalny sposób są ze sobą związane. To właśnie dzięki sektorowi lotniczemu, w którym Ultratech jest mocno zakotwiczony i który stanowi główną gałąź działalności firmy, pojawiły się zapytania z sektora kosmicznego – dodaje Bujny. Firma wykonała kilka części do rakiet nośnych Arian 5, które wynoszą satelity w przestrzeń kosmiczną. A z kolei dzięki temu zamówieniu pojawiły się kolejne z sektora kosmicznego.
- To na pewno też pomogło nam, że w którymś momencie zgłosiły się do nas dwie kolejne firmy, stosunkowo niedawno, 2-3 lata temu. Dla obu tych firm już produkujemy części – mówi Marek Bujny.
Ultratech widzi duże szanse dla siebie w sektorze kosmicznym. Był jedną z 6 firm, które wzięły udział w programie Polskiej Agencji Kosmicznej, który ma ułatwić przedsiębiorcom start w konkursach organizowanych przez ESA, czyli Europejską Agencję Kosmiczną, ale nie zamyka się na nowe wyzwania. Firma ma apetyt na więcej.
Elżbieta Szczerbak
REKLAMA
REKLAMA