Co trzeci Polak nie ufa firmom ubezpieczeniowym. To może drogo kosztować

2017-07-07, 21:00

Co trzeci Polak nie ufa firmom ubezpieczeniowym. To może drogo kosztować
Ceny obowiązkowych dla kierowców ubezpieczeń OC są coraz niższe. . Foto: Glow Images/East News

Od stycznia do marca wynik netto ubezpieczycieli wyniósł ponad 1,24 mld zł. To o 67,5 proc. więcej niż rok wcześniej.

Posłuchaj

Równowaga na rynku polis jest bardzo krucha – uważa Marcin Tarczyński z PIU. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Te wzrosty można m.in. tłumaczyć podniesieniem stawek OC komunikacyjnego, obowiązkowego ubezpieczenia dla kierowców.

Marcin Tarczyński Marcin Tarczyński

– Samo OC to za mało na wytłumaczenie całego wyniku finansowego, natomiast zdecydowanie była to rzecz najważniejsza w tym rachunku. Ponieważ dotyczy 23 mln osób i po raz pierwszy od 10 lat udało się wyjść rynkowi ubezpieczeniowemu jako całości w ubezpieczeniach OC na plus. Ten plus jest minimalny, to jest trochę ponad 80 mln złotych, co biorąc pod uwagę miliardowy rozmiar rynku ubezpieczeniowego, to jest niewiele. A teraz czas pokaże, co będzie dalej, czy tę rentowność uda się utrzymać albo zwiększyć – wyjaśnia gość Jedynki Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń.

I dodaje, że trzeba pamiętać, iż składki rosną tak jak wypłaty, czyli tak jak rosną odszkodowania i świadczenia dla poszkodowanych.

– Jeżeli one będą rosły, to w przyszłości rosnąć będą też musiały składki – tłumaczy Marcin Tarczyński.

Cisza przed burzą na rynku OC?

Na rynku obecnie wciąż nie obserwujemy wzrostu cen obowiązkowych polis OC dla kierowców.

– Na razie jest spokojnie, po tych wzrostach, które miały miejsce w trzecim i czwartym kwartale 2016 roku. Obecnie jest spokojniej, ale ta równowaga, którą udało się utrzymać w pierwszym kwartale tego roku, jest bardzo krucha. A wynik powyżej 80 mln złotych to dosyć kruchy wynik. Najbliższe miesiące pokażą, jaka będzie dalsza perspektywa – zaznacza gość radiowej Jedynki.  

"

Marcin Tarczyński Ta równowaga, która udało się utrzymać w pierwszym kwartale tego roku, jest bardzo krucha.

A przypomnijmy, że te wzrosty cen polis wyniosły nawet kilkadziesiąt procent w porównaniu z ubiegłym rokiem.

– Nawet o 40 proc., a w ostatnim kwartale 2016 roku pewnie więcej niż o 40 proc., ale też one przez ostatnich kilka lat nie drożały. A były też takie lata, że wręcz taniały. I to działo się mimo tego, że wypłaty na rzecz osób poszkodowanych były coraz wyższe – komentuje Marcin Tarczyński.

Podwyżki polis a wizerunek branży   

Podwyżki cen polis OC, jak i sprawy dotyczące produktów potocznie nazywanych polisolokatami, zdecydowanie nie wpłynęły pozytywnie na wizerunek branży. Jak dzisiaj branża ubezpieczeniowa jest postrzegana przez Polaków? Polska Izba Ubezpieczeń prowadzi badania, których celem jest dążenie do poprawy obecnej sytuacji.

– Z tych badań wynika, że wizerunek branży ubezpieczeniowej w oczach decydentów, pośredników, w oczach klientów jest umiarkowanie pozytywny. Natomiast okazuje się, że stosunkowo niewiele osób ma świadomość tego, co ubezpieczenia za sobą niosą. Jak bardzo istotną częścią w planowaniu własnego bezpieczeństwa mogą być ubezpieczenia i jak one są ważne w codziennym życiu. I to chyba jest główny wniosek i główna lekcja do odrobienia dla branży ubezpieczeniowej – żeby przestać być tak bardzo branżą pasywną, żeby bardziej starać się pokazywać światu, jak istotna jest ona dla człowieka, dla gospodarki – podkreśla gość radiowej Jedynki.

"

Marcin Tarczyński Stosunkowo niewiele osób ma świadomość tego, co ubezpieczenia za sobą niosą.

Bo dzisiaj nie ma żadnej transakcji, żadnego wyjazdu zagranicznego, oczywiście żadnego auta, żadnego kredytu na mieszkanie bez ubezpieczenia albo kilku ubezpieczeń, które za tym wszystkim stoją i gwarantują.

– I o tym właśnie, co wykazały badania, jako branża powinniśmy mówić znacznie więcej – dodaje Marcin Tarczyński.

Stereotyp, który może nas drogo kosztować

Z badań wynika także, iż co trzeci Polak nie ufa firmom ubezpieczeniowym. Powody, dla których Polacy tak niechętnie się ubezpieczają, są różne, uważa Marcin Broda, redaktor naczelny "Dziennika Ubezpieczeniowego".

– Mamy z jednej strony przyzwyczajenie, szczególnie starszych Polaków, czy tych w średnim wieku, dla których ubezpieczenia przez znaczną część życia zupełnie nie były ważne, zupełnie nie czuli takiej potrzeby. Bo państwo zawsze zapewni jakąś opiekę. I to cały czas widzimy też w takiej roszczeniowej postawie, po każdej mniejszej czy większej katastrofie. I to jest jeden element, który na pewno hamuje rynek ubezpieczeniowy – ocenia gość Polskiego Radia 24.

Natomiast jego zdaniem drugi to jest ten wizerunek ubezpieczycieli, takie przekonanie, że właściwie to nie wiadomo, po co to ubezpieczenie w ogóle jest.

"

Marcin Broda Jest stereotyp ubezpieczyciela, który przy wypłacie odszkodowania będzie tylko próbował tego klienta wyślizgać.

– To jest też taki stereotyp ubezpieczyciela, który przy wypłacie odszkodowania będzie tylko próbował tego klienta zboksować, wyślizgać, żeby mu nie wypłacić. To jest kompletnie nieprawda i to tak nie działa, ale taki stereotyp jest – zaznacza  Marcin Broda.

Uśpione polisy pomogą ubezpieczycielom?

Z raportu PIU wynika, że „ubezpieczyciele są pasywni, zachowawczy w kanałach dotarcia, komunikacji i procesach obsługi" – stąd być może wizerunek branży się nieco poprawi, jeżeli ubezpieczyciele wyjdą naprzeciw oczekiwaniom swoich klientów i będą bardziej pomocni.

– My wyszliśmy ostatnio z taką inicjatywą zwrotu środków z tzw. uśpionych polis. Czyli jeżeli osoba nie wie, gdzie jej bliski, który zmarł, miał zawartą umowę ubezpieczenia, to chcielibyśmy, żeby zakłady ubezpieczeniowe, same z siebie informowały, pomagały takie środki z tych uśpionych polis odnaleźć – wyjaśnia Aleksander Daszewski, radca prawny w Biurze Rzecznika Finansowego.

"

Aleksander Daszewski Chcielibyśmy, żeby zakłady ubezpieczeniowe, same z siebie informowały, pomagały środki z uśpionych polis odnaleźć.

Co na to ubezpieczyciele? Czy będą bardziej pomocni, czy jednak te pieniądze, które przecież należą się na przykład członkom rodziny, będą przepadały?

– Trudno się odnieść to tego, bo trudno powiedzieć, jaka jest skala tej kwestii. Ponieważ w ubezpieczeniach jest trochę inaczej niż w przypadku rachunków, czy też lokat bankowych. Przy ubezpieczeniu na życie, bo tutaj o takie produkty chodzi, to są ubezpieczenia dobrowolne, czyli osoby ubezpieczające się mają świadomość, że w momencie kiedy stanie się coś złego, to osoba wskazana w umowie otrzyma świadczenie. W związku z tym regułą jest sytuacja, w której osoba ubezpieczająca wie, po co to robi, a osoba uposażona wie, że jest uposażona – ocenia Marcin Tarczyński.

Dlatego właśnie tutaj jest inaczej, jak przy podobnej sytuacji na rynku bankowym.

Rada na wakacje: wykupić polisę

Teraz, w sezonie wakacyjnym, szczególnie ważne są polisy turystyczne. Zwłaszcza, gdy organizujemy wyjazd na własną rękę. Ale nie wszyscy wykupują takie polisy.

– Coraz więcej się o tym mówi, przede wszystkim. Natomiast badania wskazują, że do powszechności ubezpieczania się podczas wyjazdu zagranicznego jest nam bardzo daleko. Szacuje się, że robi to połowa z nas, ale też są takie badania, według których zawsze myśli o tym tylko kilkanaście procent naszych obywateli. I to nie są dobre informacje. Dlatego, że wyjazd za granicę, nawet bliską jak Słowacja, bo to nie musi być daleki kraj, ale bez ubezpieczenia własnego to jest skrajna lekkomyślność – podkreśla gość radiowej Jedynki.

"

Marcin Tarczyński Do powszechności ubezpieczania się podczas wyjazdu zagranicznego jest nam bardzo daleko.

Dlatego, że wszelkie choroby, wypadki, które mogą się wydarzyć za granicą, które będą wymagały jakiejś akcji ratowniczej, pomocy lekarza, mogą się skończyć dla nas jako turystów kosztami, które znacząco, wielokrotnie przekraczają koszty urlopu.

– Koszty ratownictwa czy pomocy lekarskiej potrafią wynosić paręnaście tysięcy euro. I w momencie, kiedy nie jesteśmy ubezpieczeni płacimy to z własnej kieszeni – przypomina Marcin Tarczyński.

Na jaką sumę wykupić polisę turystyczną?

Szczególną uwagę przy wyborze polisy turystycznej należy zwrócić na sumę ubezpieczenia.

– Czyli na ten limit, do którego ubezpieczyciel za nas odpowiada. Przede wszystkim, jeżeli wybieramy się do kraju, w którym opieka medyczna jest stosunkowo droga, np. Stany Zjednoczone są takim krajem, gdzie zupełnie podstawowe usługi mogą 1000 – 2000 dolarów, nie wspominając o groźniejszych wypadkach, to tam musimy wybrać sumę ubezpieczenia kosztów leczenia odpowiednio wyższą. Kiedyś standardem były ubezpieczenia kosztów leczenia w wysokości 10 tys. euro, potem to było 50 tys. i 100 tys. euro. Dzisiaj można kupić ubezpieczenie, które gwarantuje zwrot kosztów leczenia do 250 tys. euro – wylicza gość radiowej Jedynki.

"

Marcin Tarczyński Dzisiaj można kupić ubezpieczenie, które gwarantuje zwrot kosztów leczenia do 250 tys. euro.

Na wycieczkę też tylko z wysoką polisą

W przypadku zorganizowanych wyjazdów, też warto przyjrzeć się naszemu ubezpieczeniu.

– Jeżeli jedziemy z touroperatorem za granicę, to ma on obowiązek nas ubezpieczyć, jeżeli chodzi o koszt leczenia na skutek nieszczęśliwych wypadków. Ale trzeba pytać o zakres i sumę ubezpieczenia. I koniecznie pamiętać, że jeżeli jesteśmy na coś przewlekle chorzy, jeżeli chcemy podczas tego wyjazdu uprawiać sport, to tego typu rzeczy powinno przewidywać nasze ubezpieczenie. Bo nie jest kłopotem ubezpieczenie się od następstw chorób przewlekłych, tylko to trzeba zgłosić, zanim podpisze się umowę – podkreśla gość Jedynki Marcin Tarczyński.

Ubezpieczenia w fazie zmian

Wyzwaniem, które stoi przed firmami ubezpieczeniowymi, obok poprawy postrzegania ich wizerunku, jest to związane z nowymi technologiami. I choć są one coraz powszechniej wykorzystywanie w branży, to zdaniem Marcina Brody – tzw. insurtech, czyli ubezpieczeniowe start-upy (technologie usprawniające działanie branży ubezpieczeniowej, np. cyfrowe) nie stanie się poważną alternatywą dla tradycyjnych ubezpieczycieli.

"

Marcin Broda Insurtech nie stanie się poważną alternatywą dla tradycyjnych ubezpieczycieli.

 – Ponieważ to jest dramatycznie regulowany biznes. W 2016 roku weszło w Polsce i w Europie, bo to dyrektywa Unii, Solvency2, czyli nowy sposób liczenia wypłacalności i wymagań dotyczących zakładu ubezpieczeń. W tej chwili założenie zakładu ubezpieczeń, to są miliardy złotych, tyle trzeba włożyć, żeby założyć – tłumaczy gość Polskiego Radia 24.

Jeśli chcemy coś bardzo małego, to powiedzmy kilkadziesiąt milionów. Ale jeśli ma to mieć rynkową skalę, to potrzebny jest miliard. A w 2018 roku wchodzi nowa, kolejna dyrektywa dotycząca dystrybucji ubezpieczeń.

– W Polsce dotyczy to przede wszystkim pośrednictwa i ta dyrektywa też nakłada daleko idące wymagania. I spełnienie tego wszystkiego przez różnego rodzaju np. społecznościowe pomysły, będzie niewykonalne – komentuje Marcin Broda.

Według firmy OxbowPartners ponad połowa wszystkich insurtechów na świecie działa w obszarze dystrybucji, a 1/3 jako dostawcy zewnętrzni. Tylko 10 procent dostarcza nowe produkty ubezpieczeniowe. 

Dominik Olędzki, Błażej Prośniewski, Aleksandra Tycner, Małgorzata Byrska

 

Polecane

Wróć do strony głównej