Gospodarka rośnie, a zatory płatnicze nadal blokują polskie firmy. Dlaczego?
Dlaczego mimo dobrej sytuacji w gospodarce firmy nadal mają kłopoty z zatorami płatniczymi, a konsumenci z regulowaniem na czas swoich należności?
2018-12-27, 22:50
Posłuchaj
Jakie są możliwości rozwiązania problemów zarówno dla firm jak i konsumentów?
50 proc. badanych firm nadal narzeka na zatory płatnicze
Zatory płatnicze blokują firmy. Z badania Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor wynika, że odsetek firm mających problemy z płatnościami wyniósł w III kwartale br. 50 proc. i był niewiele niższy niż w II kwartale. Wtedy było to 52 proc. Co trzecia firma z powodu zatorów płatniczych nie może inwestować i rozwijać się.
Inne badanie - Bibby MSP Index - pokazuje, że co siódmy polski przedsiębiorca nie dostaje na czas płatności za sprzedane towary, czy wykonane usługi. Przynajmniej raz w miesiącu z tym problemem spotyka się 65 proc. małych i średnich firm.
Dlaczego tak się dzieje, skoro sytuacja gospodarcza w Polsce jest dobra?
− Podstawową przyczyną jest to, że nasze firmy mają jeszcze zbyt mało odłożonego kapitału, którym mogłyby się ratować w sytuacji, gdy jakiś kontrahent im nie zapłaci. W normalnej gospodarce rynkowej to się zdarza stosunkowo rzadko, ale jednak ma miejsce i wtedy firma, która ma jakikolwiek zapas, jest w stanie zapłacić swoje zobowiązania w terminie, właśnie korzystając z tego odłożonego kapitału - mówił w radiowej Jedynce mec. Piotr Zimmerman, specjalista od prawa upadłościowego.
REKLAMA
Winny brak zapasowego kapitału, efekt domina
Podkreślił, że polskie firmy tego dodatkowego kapitału nie mają, dlatego na rynku mamy do czynienia z efektem domina, czyli jeden przedsiębiorca, któremu kontrahent nie zapłaci ciągnie za sobą cały łańcuch kolejnych firm.
Gospodarka rośnie, ale wielu kusi finansowanie się cudzym kosztem
PKB rośnie, gospodarka się rozwija, ale koszty przedsiębiorstw też znacząco rosną. Szczególnie koszty zatrudnienia, koszty paliwa. A to kusi tym, żeby się kredytować się cudzym kosztem i przesunąć płatność wobec dostawcy. Niestety ta płatnicza moralność finansowa przedsiębiorstw jest słaba i nie ma na nią wpływu wzrost gospodarczy – mówiła w Polskim Radiu 24 Halina Kochalska z BIG InfoMonitora.
Rośnie liczba firm mających problemy finansowe
W tym roku jest ich o 10 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Grzegorz Błachnio z Euler Hermes uważa, że główną przyczyna niewypłacalności polskich firm jest to, że firmy konkurują głównie ceną. Można byłoby zadać sobie pytanie, o ile lepiej byłoby w gospodarcze, gdyby firmy np. dekadę temu zmieniły model działalności. Obecnie nie mielibyśmy tylu niewypłacalności – dodał ekspert.
Firmy obniżają ceny aby zdobyć rynek i…wpadają w kłopoty finansowe
Tylko w listopadzie niewypłacalnych było 81 firm a ich łączny obrót to blisko 1 mld 700 mln zł.
REKLAMA
– Firmy zdobywają dużą cześć rynku, ale na tym nie zarabiają – podkreślił Grzegorz Błachnio.
Czy jest koniunktura, czy nie, z zatorami ma nadal do czynienia połowa firm
Z badań, które regularnie przeprowadza BIG InfoMonitor wśród przedsiębiorców widać, że cały czas, bez względu na to jak wygląda koniunktura gospodarcza około połowa przedsiębiorstw ma kłopoty z opóźnionymi płatnościami od swoich odbiorców towarów i usług.
- W IV kwartale te badania wypadły jeszcze gorzej, bo odsetek firm wynosi 54 proc. - mówiła Halina Kochalska z BIG InfoMonitor w Polskim Radiu 24.
Najgorsza końcówka roku
Niestety – jej zdaniem – końcówka roku tradycyjnie jest słabym okresem dla przedsiębiorstw, bo wielu ich odbiorców po prostu przesuwa płatności na przyszły rok poprawiając sobie w ten sposób wyniki finansowe.
REKLAMA
Firmy w III kwartale „zalegały” z płatnościami na…28,2 mld zł
O ile na przykład w przypadku przedsiębiorstw przetwarzających ryby mówimy o kwocie zaległości przekraczającej 45 mln zł, to ogólnie wg. danych rejestru dłużników Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor oraz Biura informacji Kredytowej, łącznie na koniec III kwartału przedsiębiorstwa miały zaległości na ponad 28 mld 200 mln zł.
Największe zaległości wobec banków ma sektor handlowy
Sektorem, który ma najwyższe zaległości wobec banków jest handel hurtowy i detaliczny. Ma on w bazach BIK i BIG InfoMonitor ponad 6 mld 100 mln zł zaległości. Bardzo dużą kwotę zaległości - sięgającą 5 mld zł - ma przemysł. Podobnie jest też w budownictwie.
Ustawa o płatnościach nie rozwiązuje całego problemu
Wprowadzane są różne rozwiązania prawne. Podobne problemy mają także przedsiębiorcy z innych krajów UE. Remedium na problemy miała być ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. Daje ona 60-dniowy - co do zasady - termin płatności między przedsiębiorcami oraz 30-dniowy w transakcjach, w których stroną kupującą jest podmiot publiczny.
- To jest element administracyjnego sterowania czasem dysponowania cudzą gotówką - stwierdził Piotr Zimmerman. I - jego zdaniem - jest to dobry, ale bardzo drobny element walki z zatorami płatniczymi.
REKLAMA
- Pomaga w zwalczaniu dominacji podmiotów, które są na rynku dużo silniejsze od pozostałych np. sieci hipermarketów, które wymuszają na swoich dostawcach bardzo odległe i niekorzystne dla nich terminy zapłaty, korzystając z tego, że są jedynymi odbiorcami ich produktów - zaznaczył gość radiowej Jedynki.
Dlatego taka regulacja ustawowa jest potrzebna, bo wolny rynek sam sobie z taką dominacja sobie nie poradzi.
Niestety - stwierdził ekspert - jest to tylko drobny fragment całego problemu, na który powinniśmy patrzeć dopiero jak zacznie działać ustawa o terminach płatności. Ta ustawa da przedsiębiorcom najdalszy możliwy termin wymagalności płatności na umowie, bądź na fakturze.
−Natomiast prawdziwy zator płatniczy jest wtedy kiedy już nadejdzie ten termin wskazany na fakturze, a przedsiębiorca nie jest w stanie go dotrzymać - mówił ekspert.
REKLAMA
Trwają prace nad ustawą przeciwdziałającym zatorom płatniczym
Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii pracuje nad projektem ustawy przeciwdziałającej zatorom płatniczym. – Takie dodatkowe rozwiązania są bardzo potrzebne i na pierwszym miejscu wymieniłbym udział państwa w pomocy przedsiębiorcom, którzy nie mogą płacić - mówił Piotr Zimmerman.
Teraz przedsiębiorca płaci podatek od pieniędzy, które jeszcze do niego nie wpłynęły
Chodzi o to, żeby zdjąć z przedsiębiorcy obowiązek płacenia podatków od pieniędzy, których nie zarobili. Pierwszy krok już mamy czyli zmniejszenie terminu do skorzystania z ulgi na złe długi ze 150 do 90 dni.
− Dotyczy to tylko podatku VAT i w tym zakresie jest to krok w dobrym kierunku - ocenił ekspert.
Najlepiej, gdyby podatek odprowadzać od pieniędzy leżących już na koncie
Docelowo – zdaniem gościa radiowej Jedynki – idealnym rozwiązaniem byłoby przejście na system memoriałowy rozliczania podatku, czyli płacenia od pieniędzy, które wpłynęły na konto, a nie pieniędzy uwidocznionych na fakturach.
REKLAMA
Dobrym rozwiązaniem będzie ulga od złych długów
−Tak więc kierunek, w którym idą rządzący, czyli wprowadzenie ulgi na złe długi również w odniesieniu do podatku dochodowego jest dobre. Mowa jest o 120 dniach, po których przedsiębiorca mógłby pomniejszyć podstawę opodatkowania o kwotę, której nie otrzymał od swojego kontrahenta – wyjaśnił.
Ulga za złe długi
Już 1 stycznia wchodzi w życie Pakiet MŚP. To prawie 50 rozwiązań, dzięki którym w kieszeniach przedsiębiorców - zwłaszcza małych i średnich - zostanie przez 10 lat blisko 4 mld zł.
− O ile można dyskutować z przydatnością niektórych drobnych rozwiązań, o tyle ulga na złe długi, skrócenie czasu odliczenia VAT-u ma fundamentalne znaczenie – mówił Piotr Zimmerman.
Konsumenci zadłużają się ponad miarę
Także w przypadku konsumentów sytuacja dotycząca regulowania należności nie wygląda dobrze, chociaż kwoty są zdecydowanie mniejsze.
REKLAMA
− Odsetek osób, które nie dają sobie rady z opłacaniem rat kredytowych lub bieżących płatności, dochodzi już do 9 proc., czyli co 11 osoba ma jakiś kłopot o którym już wiadomo w rejestrze BIK czy rejestrze dłużników. Łącznie, Polaków którzy mają problemy z płatnościami jest już ponad 2 mln 760 tys. a przeterminowane długi przekraczają 73 mld 400 mln zł. Przeciętnie to około 26 tys. zł na jednego Polaka.
− Widzimy, że przybywa osób, których problemy pogłębiają. Trzeb być ostrożnym nie bagatelizować najmniejszych sum, bo one szybko potrafią urosnąć do kwot, z którymi trudno sobie później poradzić i które trudno uregulować – mówiła Halina Kochalska.
Zaległości konsumentów są tak samo zaskakujące jak firm, szczególnie patrząc na dobrą kondycję polskiej gospodarki. Szybko przyzwyczajamy się do dobrego. Konsumenci biorą na siebie kolejne zobowiązania wraz z tym jak się poprawia sytuacja materialna.
− Uważamy, że możemy sobie pozwolić na zakupy na kredyt kolejnych nowych rzeczy, na które wcześniej nie było nas stać – mówiła Halina Kochalska.
REKLAMA
Upadłość konsumencka
Od 2009 roku mamy możliwość ogłaszania upadłości konsumenckiej. Na początku przepisy nie były często wykorzystywane, ale po wprowadzeniu zmian Polacy coraz częściej korzystają z tego prawa.
− Ustawodawca stopniowo otwierał się na idee umarzania zobowiązań osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej. I ten pomysł, który na świecie był stosowany od dawna, przyjął się również w Polsce, bo w społeczeństwie które opiera się na kredycie, zaciąganiu zobowiązań niejako w oczekiwaniu na przyszłe zarobki jest to zupełnie naturalne – podkreślił Piotr Zimmerman.
W pierwszej połowie 2018 roku w Monitorze Sądowym i Gospodarczym opublikowano ponad 3 tysiące upadłości konsumenckich.
Z analiz przeprowadzonych przez Centralny Ośrodek Informacji Gospodarczej wynika, że na koniec roku liczba może przekroczyć 6,5 tysiąca wobec około 5,5 tysiąca w 2017 roku. Oznaczałoby to zatem wzrost o 17,8 proc.
REKLAMA
Rząd szykuje też zmiany w upadłości konsumenckiej
Ale i w procesie upadłości konsumenckiej resort sprawiedliwości szykuje pewne zmiany. Będzie ją mogła ogłosić także osoba która wpadła w problemy nawet wskutek rażącego niedbalstwa. – Ta bardzo radykalna propozycja. Spotkała się z dość nieprzychylnym przyjęciem ekspertów. Stąd tak długo trwające dyskusje, czy w ogóle kierunek jest słuszny – mówił Piotr Zimmerman.
− Sąd powinien zbadać, czy długi które umarzamy nie powstały na skutek przestępstwa i jeśli stwierdzi, że nie naruszono przepisów Kodeksu karnego, a zachodzą przyczyny socjalne, czyli konsument nie ma zdolności do spłacania swoich zobowiązań, to z takiej możliwości powinien móc skorzystać. I to nawet w jeszcze prostszy sposób niż obecnie – ocenił ekspert.
Dyrektywa unijna sprawiła, że od 5 lat jest już narzędzie, które pozwala naliczać koszty dochodzenia zaległości niewielu przedsiębiorców z tego korzysta, bo obawiają się zepsucia relacji z kontrahentem, zerwaniem współpracy, brakiem nowych kontraktów. Zaledwie co 10-ta firma dochodzi swoich należności. 9 ma 10 firm boi się upomnieć o swoje pieniądze.
Patrząc na cały rynek można jednoznacznie stwierdzić - narzędzia są, wystarczy tylko po nie sięgnąć. Bo to byłoby lepsze i dla samych przedsiębiorców, konsumentów i całej gospodarki.
REKLAMA
Katarzyna Walterska, Sylwia Zadrożna, Elżbieta Szczerbak, Tomasz Matusiak, jk
REKLAMA