Liga Mistrzów: Anglia w odwrocie. Kryzys klubów Premier League w Europie?

Manchester City to ostatnia angielska drużyna, która może awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Z rozgrywek odpadły Liverpool, Chelsea i Arsenal. "Obywatele" w środę będą walczyć o to, by wyeliminować FC Barcelonę, jednak cel ten graniczy z cudem. Czy ten rok świadczy o kryzysie Premier League?

2015-03-18, 18:50

Liga Mistrzów: Anglia w odwrocie. Kryzys klubów Premier League w Europie?
Załamany Olivier Giroud - Arsenal odpadł z tegorocznej edycji Ligi Mistrzów już w 1/8 finału. Foto: PAP/EPA/YOAN VALAT

Posłuchaj

Kibice i komentatorzy na Wyspach po meczu Arsenalu z Monaco zadają sobie jedno pytanie: co by było, gdyby nie klęska 1:3 w pierwszym meczu w Londynie - relacja Adama Dąbrowskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

We ubiegłym tygodniu z tegorocznymi rozgrywkami Ligi Mistrzów pożegnała się londyńska Chelsea. Choć zespół mógł być uważany za jednego z faworytów do zwycięstwa w całych rozgrywkach, Jose Mourinho musiał przełknąć gorzką pigułkę, w rewanżu remisując z grającym w dziesiątkę PSG 2:2.

Przegrana odrobinę pechowa, choć Francuzom nie można odmówić niczego i gdyby (abstrahując od tego, co komu w piłce się należy) trzeba było wskazać zespół, który silniej pracował na wygraną, byłaby to właśnie ekipa Laurenta Blanca.

Portugalski trener nie dał jeszcze Romanowi Abramowiczowi Pucharu Ligi podczas swojej pracy na Stamford Bridge, a dla właściciela z takimi ambicjami jak Rosjanin pożegnanie się z rozgrywkami na tym etapie na pewno jest dużym zawodem.

We wtorek odpadł Arsenal, który po losowaniu raczej nie przewidywał problemów w meczu z Monaco. Francuskie zespoły okazały się lepsze od angielskich, a losy starcia "Kanonierów" rozstrzygnęły się właściwie już w pierwszym spotkaniu, kiedy zespół Wengera przegrał u siebie 1:3. Arsenal walczył do końca, ale ostatecznie zachował tylko twarz, a nie szanse na wielki sukces.

REKLAMA

Liga Mistrzów: pyrrusowe zwycięstwo Arsenalu. Horror w Madrycie [MULTIRELACJA]

Za dużą sensację można uznać fakt, że z grupy nie wyszedł Liverpool. Drużyna Brendana Rodgersa słabo rozpoczęła sezon, a właściwy rytm złapała dopiero niedawno, kiedy walka w Europie była już w tym sezonie zamkniętym rozdziałem.

Honoru angielskich drużyn broni już tylko Manchester City, ale eksperci są zgodni co do jego szans w walce z Barceloną - wyeliminowanie hiszpańskiego zespołu jest bardzo mało prawdopodobne.

W środę "Duma Katalonii", która pierwsze spotkanie wygrała 2:1, podejmie Manchester City na Camp Nou. W drugim spotkaniu Borussia Dortmund zmierzy się z Juventusem Turyn.

- Sytuacja Borussii nie jest zła, w tej parze obie drużyny mają równe szanse na awans. Natomiast wyeliminowanie Barcelony byłoby ogromną niespodzianką - uważa Maciej Murawski, były piłkarz, ekspert nc+.

REKLAMA

Źródło: Foto Olimpik/x-news

Jeśli "Obywatele" odpadną już w 1/8 finału, będzie to najgorszy występ angielskich drużyn w europejskich pucharach od lat.

Rzeczywistość zweryfikowała oczekiwania

W maju 2008 roku w finale najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek świata spotkały się Chelsea i Manchester United. W serii rzutów karnych, która zadecydowała o tym, kto sięgnie po trofeum, lepsi okazali się piłkarze sir Alexa Fergusona. Premier League triumfowała, a angielskie zespoły dominowały w Europie.

REKLAMA

Reprezentanci Wysp Brytyjskich grali w trzech poprzednich finałach, puchar w Stambule po dreszczowcu z Milanem w 2005 roku zdobył Liverpool.

Od 2008 roku angielskie drużyny jeszcze trzy razy docierały do finału. Ostatni wielki sukces odniosła londyńska Chelsea, która w ostatnim meczu rozgrywek pokonała Bayern Monachium w rzutach karnych. To zwycięstwo "The Blues" było jednak przez wielu uważane za wyjątkowo szczęśliwe.

Ostatnie dwa sezony pokazały, że pozycja Premier League w konfrontacji z czołowymi ligami Europy mocno osłabła. Sezon 2012/2013 przyniósł wielkie rozczarowanie Chelsea, która nawet nie wyszła z grupy LM (powetowała to sobie zdobyciem trofeum w Lidze Europy). Lepsze od niej były Juventus i Szachtar Donieck.

Jeszcze gorzej wypadł Manchester City, który był ostatni w swojej grupie, nie odnosząc w niej żadnego zwycięstwa.

REKLAMA

Na początku fazy pucharowej z marzeniami o sukcesie pożegnały się Manchester United i Arsenal Londyn (przegrywając odpowiednio z Realem Madryt i Bayernem Monachium).

Wiele mówiono o tym, że angielskie drużyny znalazły się w kryzysie, będąc za bardzo skupione na rywalizacji w Premier League, która poziomem (zarówno finansowym, jak i sportowym) przewyższa inne ligi w Europie. Wielkie pieniądze, głośne nazwiska, ogromne zainteresowanie kibiców z całego świata - wszystko to nie miało to przełożenia na wyniki w Europie. 

Sezon 2013/2014 tylko to potwierdził. Co prawda do 1/8 finału awansował komplet zespołów z Premier League, ale tego etapu nie potrafiły przeskoczyć dwa z nich - Manchester City i Arsenal nie nawiązały walki z Barceloną i Bayernem Monachium.

W ćwierćfinale zespół mistrza Niemiec rozbił Manchester United 2:4 w dwumeczu, nie pozostawiając "Czerwonym Diabłom" żadnych złudzeń co do tego, że wielkie zmiany są niezbędne, a pewien okres w Manchesterze dobiegł końca. Do półfinału doszła Chelsea, ale musiała uznać wyższość rewelacyjnego Atletico Madryt. Finał rozstrzygnęły między sobą ekipy hiszpańskie, a najlepszą drużyną na Starym Kontynencie został Real.

REKLAMA

Droga do klęski, jaką (bez względu na wynik Manchesteru City na Camp Nou) jest tegoroczny występ w Lidze Mistrzów dla angielskich klubów, była stosunkowo niedługa.

Niecałe siedem lat od dwóch klubów z Premier League w finale do braku drużyn z Wysp już po pierwszych meczach fazy pucharowej - może za wcześnie, by pisać o upadku i wielkim kryzysie, jednak na pewno mówi to coś o tym, jak w danej chwili wygląda hierarchia w Europie. 

Premier League to wciąż powód do dumy

Eksperci i sympatycy ligi angielskiej są nieprzejednani w tym, że liga ta wyprzedza inne europejskie rozgrywki na wielu frontach. Prawa do pokazywania meczów angielskiej Premier League na sezony 2016-2019 zostały sprzedane za ponad 5,1 miliarda funtów, co jest kwotą astronomiczną.

Wystarczy przypomnieć, że w ubiegłym sezonie z praw za transmisję Cardiff City (ostatni zespół w tabeli) dostało dwa razy więcej pieniędzy niż Bayern Monachium). Trzeba też zaznaczyć, że nie ma tu też tak wielkiej dysproporcji jak choćby w Hiszpanii, gdzie zdecydowaną większość dzielą między siebie Real Madryt i Barcelona. Przykładowo, "Królewscy" dostają blisko siedem razy więcej niż zespoły broniące się przed spadkiem. W Anglii te różnice nie są aż tak wyraźne.

REKLAMA

W tym momencie w większości czołowych lig europejskich przed sezonem liczba zespołów, które mają realne szanse na mistrzostwo, jest mocno ograniczona. Są drużyny, które wyraźnie wybijają się pod względem finansowym i sportowym, jak Real Madryt i Barcelona w Primera Division (mistrzostwo Atletico Madryt w ubiegłym sezonie było wyjątkiem, ale sytuacja wydaje się wracać do normy), Juventus w Serie A, Bayern w Bundeslidze czy PSG we Francji. 

W Premier League w ostatnich latach walka o mistrzostwo Anglii to czy się praktycznie do samego końca rozgrywek, liczba drużyn, które pretendują do gry w Lidze Mistrzów, także jest większa niż liczba miejsc. Tylko cztery zespoły mogą liczyć na miejsce w europejskiej elicie, na koncie sezonu zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie czuł się rozczarowany i w kolejnym będzie chciał udowodnić swoją wartość.

W rozgrywkach nie ma słabeuszy i dostarczycieli punktów, wyniki hokejowe, w których faworyt rozbija skazanego na pożarcie słabeusza, należą do rzadkości. Choć w tym momencie przewaga Chelsea w tabeli jest dość wyraźna, to jednak nie można mówić o hegemonii.

Kluby dysponują ogromnymi pieniędzmi, a właściwie każde okienko transferowe wyznacza nowe rekordy. Jednak wydawanie niesamowitych pieniędzy na nowych zawodników nie zawsze przynosi efekty. Przekonał się o tym Roberto Mancini, który był trenerem Manchesteru City.

REKLAMA

Obecny szkoleniowiec Interu Mediolan miło wspomina trzy i pół roku pracy w Manchesterze.

- Tęsknię za pracą w Premier League. Zbudowałem drużynę, która zajmuje teraz drugie miejsce w lidze. Nadal gra w niej wielu piłkarzy, których trenowałem. Jestem dumny z tego zespołu - przyznał Włoch, który nadal wierzy w sukcesy "The Citizens".

- Moim zdaniem Manchester City to najlepsza ekipa na Wyspach. Manuel Pellegrini jest szczęściarzem. Prowadzi silny zespół, który w dodatku miał okazję jeszcze wzmocnić. Mając taki skład Manchester City powinien co roku wygrywać wszystkie rozgrywki - dodał Mancini.

REKLAMA

"Obywatele" jednak nie mogą odnaleźć się w Lidze Mistrzów. Teoretycznie jest to zespół doświadczony, który może mógłby zajść dalej, gdyby nie pechowe losowania (drugi raz z rzędu trafiają na Barcelonę), jednak końcowy triumf pozostaje zdecydowanie poza zasięgiem).

Podobnie wygląda sytuacja Arsenalu, który w Lidze Mistrzów gra niemal nieprzerwanie od 15 lat - ani razu jednak nie był w stanie zwyciężyć, mimo dwóch występów w finale.

Manchester United stara się odbudować swoją wielką markę, a misję tę prowadzi Holender Louis van Gaal. "Czerwone Diabły" po fatalnym ubiegłym sezonie  w ogóle nie występują w tym roku w Europie. Podobnie przedstawiała się sytuacja Liverpoolu, ale kryzys został zakończony. Teraz Brendan Rodgers pracuje nad tym, by zbudować zespół mogący rywalizować w pucharach. Strata Luisa Suareza na rzecz Barcelony jest jednak cały czas odczuwalna, mimo ostatnich rewelacyjnych występów. 

Na taki stan rzeczy w angielskiej klubowej piłce złożyło się wiele czynników.

REKLAMA

- Sami nie pomagamy sobie naszym kalendarzem, gramy w okresie świątecznym i nie mamy kiedy odpocząć od ligi. To stanowi dla nas duże obciążenie, a kiedy przystępujemy do gry w pucharach, nasze drużyny muszą radzić sobie z kontuzjami i zmęczeniem - mówi Sam Allardyce, menedżer stołecznego West Ham United.

Krytycy Premier League zarzucają jej pychę i przekonanie o własnej wyjątkowości. Podobne idealizowanie widać od lat w reprezentacji Anglii, którą Wyspiarze uważają za zespół dużo silniejszy, niż jest w rzeczywistości, mając wobec piłkarzy zdecydowanie zbyt duże wymagania.

Pokora w sporcie zawsze jest potrzebna. Przekonanie o własnej wielkości może odbijać się Premier League czkawką. Oprócz tego może jednak przynieść otrzeźwienie, na które liczą wszyscy kibice angielskich drużyn.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej