Ekstraklasa: Gdzie Legia nie może, tam sędzia pomoże?
Legię Warszawa dzieli zaledwie punkt od lidera piłkarskiej Ekstraklasy - Lecha Poznań. Niemała w tym zasługa błędów sędziowskich. Według analiz z całego sezonu - to właśnie mistrzowie Polski najczęściej zyskiwali na pomyłkach arbitrów.
2015-05-21, 17:30
Posłuchaj
Tomasz Kowalczyk o meczu Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok w Kronice Sportowej (Jedynka)
Dodaj do playlisty
Powiązany Artykuł
Ostatni mecz Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok wywołał falę krytyki, po tym, jak sędziowie niesłusznie podyktowali rzut karny dla stołecznej drużyny w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Zaledwie kilkadziesiąt sekund wcześniej arbiter spotkania - Paweł Gil nie zdecydował się na przyznanie "jedenastki" gościom, choć sytuacja wydawała się ku temu mniej kontrowersyjna.
Nic dziwnego, że po tak ważnym meczu (w końcu grał wicelider z trzecią drużyną ligi i obie ekipy miały równą liczbę punktów przed meczem) - głosy oburzenia nie znają granic. Tym bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę, że po raz kolejny na błędzie sędziego skorzystała Legia, a poszkodowanym znów okazała się Jagiellonia Białystok. Kibice coraz częściej intonują więc przyśpiewkę - "Gdzie Legia nie może, tam sędzia pomoże".
Legia Warszawa po zakończeniu rundy zasadniczej rozegrała trzy spotkania. W pierwszym poległa w meczu na szczycie z Lechem Poznań (1:2), w drugim zremisowała ze Śląskiem Wrocław (1:1), a w teraz zdobyła trzy punkty po meczu z "Jagą" (1:0).
REKLAMA
Henning Berg: Nie spotkałem się z podobną sytuacją w żadnym kraju, w którym pracowałem
Agencja TVN/x-news
Z czterech zdobytych punktów - wygląda na to, że tylko jeden (na ewentualnym remisie z Jagiellonią) należał się piłkarzom z Łazienkowskiej. W meczu we Wrocławiu nie powinien bowiem zostać uznany gol zdobyty przez Tomasza Jodłowca. Zawodnik ekipy Henninga Berga strzelił co prawda bramkę prawidłowo, ale doszedł do piłki, gdyż chwilę wcześniej jego kolega z drużyny - Orlando Sa przepchnął obrońcę Śląska - Piotra Celebana. Sędzia Adam Lyczmański nie dopatrzył się jednak przewinienia i bramka została niesłusznie uznana. Całą sytuację można obejrzeć na oficjalnej stronie Ekstraklasy - TUTAJ.
Parę dni później sędzia Paweł Gil dyktuje rzut karny, który daje zwycięstwo mistrzom Polski w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Po dośrodkowaniu Łukasza Brozia z Legii piłka trafiła bowiem w rękę zawodnika Jagiellonii - George Popchadze. Zawodnik gości dotknął oczywiście futbolówki ręką, ale zrobił to przez kompletny przypadek - nie było tam celowego zagrania. Mimo tego asystent Pawła Gila - Piotr Sadczuk zasygnalizował przewinienie. Trzy punkty zostają przy Łazienkowskiej, a dzięki temu Legię dzieli już tylko jeden punkt od obrony mistrzostwa kraju.
Według analizy jednego z portali sportowych - w tym sezonie sędziowie pomogli Legii aż 11 razy, a zaszkodzili zaledwie pięciokrotnie. Żadna inna drużyna w Ekstraklasie nie ma tak dodatniego bilansu, żadna inna nie miała aż takiej przychylności wśród arbitrów. Najczęściej pokrzywdzonym klubem była natomiast Jagiellonia Białystok. Na niekorzyść ekipy Michała Probierza sędziowie mylili się aż 14 razy, a tylko cztery pomyłki dały "Jadze" przewagę. Gdyby naprawić wszystkie błędy sędziów - Legia byłaby w tej chwili na czwartym miejscu ze stratą aż 7 punktów do lidera - Lecha Poznań. Drugie miejsce przypadałoby Jagiellonii, a trzecie - Wiśle Kraków.
REKLAMA
Zdruzgotani piłkarze Jagiellonii po porażce z Legią: Praca sędziego? Chyba wszyscy widzieli
Agencja TVN/x-news
A przecież dochodzą do tego jeszcze kontrowersje z Pucharu Polski, gdzie sędzia mylił się na korzyść stołecznego zespołu w rewanżowym spotkaniu ćwierćfinałowym ze Śląskiem Wrocław (1:1 i 1:1, k. 3:1). W 65. minucie Dossa Junior bezpardonowo wyciął Marco Paixao wślizgiem dwoma wyprostowanymi nogami. Arbiter główny Szymon Marciniak powinien pokazać czerwoną kartkę zawodnikowi Legii, ale postanowił go oszczędzić, pokazując mu za brutalne wejście jedynie żółty kartonik. Dzięki temu mistrz Polski mógł dokończyć spotkanie w pełnym składzie i awansował do kolejnej fazy po rzutach karnych, a później zdobył trofeum. Nasza relacja z tego meczu - TUTAJ.
Nic dziwnego, że kibice pozostałych drużyn doszukują się spisku - od ustawiania obsady sędziowskiej pod Legię Warszawa, czy wreszcie pomoc sędziowską w trakcie spotkań. Szef PZPN Zbigniew Boniek zareagował dopiero teraz, gdy zmasowana krytyka po środowym meczu zaczęła też ocierać się o dobry wizerunek związku.
REKLAMA
"Zwróciłem się do przewodniczącego Polskiego Kolegium Sędziów o jak najszybsze wyjaśnienie tej sprawy. Do czasu jej rozstrzygnięcia, wnioskuję do Polskiego Kolegium Sędziów o natychmiastowe zawieszenie Pawła Gila i Piotra Sadczuka w sędziowskich obowiązkach. Sam przewodniczący Przesmycki wobec braku nadzoru nad sędziowską obsadą, został upomniany przeze mnie naganą" - napisał szef PZPN w oficjalnym oświadczeniu.
Pytanie, czy taka reakcja cokolwiek zmieni w polskiej piłce. W końcu kto na zakończenie sezonu, jeśli Legii uda się obronić tytuł mistrzów Polski będzie pamiętał o meczu z Jagiellonią? Wydaje się, że jedyną metodą na sędziowskie pomyłki jest wprowadzenie przepisu o powtórkach wideo, na co od dawna czeka wielu kibiców. Na razie wprowadzono technologię goal-line, ale Zbigniew Boniek w jednym z wywiadów przyznał, że nie widzi potrzeby wprowadzenia, chociaż i tej nowinki na boiska Ekstraklasy.
YouTube/Patriota Biznes
Marcin Nowak, PolskieRadio.pl, pzpn.pl, weszlo.com
REKLAMA
REKLAMA