Ekstraklasa: Berg nie ma pomysłu na Legię. Czy kolejne wzmocnienia mogą coś zmienić?

Pierwszy mecz nowego sezonu był dla Legii Warszawa wyjątkowo brutalny. Porażka 1:3 w Superpucharze Polski to najmniejszy wymiar kary, a spotkanie było dla wicemistrzów kraju wyraźnym sygnałem ostrzegawczym. Lech wygląda zaś na zespół, w którym wszystko zmierza we właściwym kierunku.

2015-07-11, 17:15

Ekstraklasa: Berg nie ma pomysłu na Legię. Czy kolejne wzmocnienia mogą coś zmienić?
Piłkarze Lecha Poznań i Legii Warszawa w starciu podczas meczu o Superpuchar Polski. Foto: PAP/Bartosz Jankowski

Posłuchaj

Trener Lecha Maciej Skorża był zadowolony z gry swojej drużyny, ale podkreślał, że prawdziwym sprawdzianem będzie wtorkowy mecz z FK Sarajewo w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Do początku rozgrywek Ekstraklasy został tydzień. Jeśli Legia szybko nie wymyśli czegoś, jak poprawić swoją grę, ten sezon może być dla niej pasmem rozczarowań. Superpuchar to zaledwie jeden mecz, który wcale nie musi być miarodajny i trudno wyciągać z niego wnioski na nadchodzące miesiące. Kibice stołecznego klubu dostali jednak powód, żeby przed startem ligi poważnie zastanawiać się nad tym, co dzieje się z ich drużyną.

Powiązany Artykuł

Cztery wzmocnienia. Jaki będzie efekt?

W pierwszym składzie Legii na mecz z Lechem znalazło się dwóch zawodników, którzy dołączyli do drużyny po zakończeniu ubiegłego sezonu. Nemanja Nikolić nie stworzył sobie praktycznie żadnej okazji do strzelenia gola, a Michał Pazdan, który nominalnie jest środkowym obrońcą, w piątek zagrał na pozycji defensywnego pomocnika.

Pomysł Berga nie wypalił. "Kolejorz" dominował na boisku, prowadził grę, wyglądał znacznie lepiej od Legii. Jeszcze kilka miesięcy temu mówiło się, że drużyna Macieja Skorży nie radzi sobie z presją, w meczach o stawkę nie wygląda dobrze. W piątek wyglądała lepiej niż dobrze, wyszła na stadion w Poznaniu i sięgnęła po Puchar jak po swoje, nie zostawiając przeciwnikom żadnych złudzeń.

- Dramat. To jest pierwsze słowo, jakie przychodzi mi do głowy. Po prostu nie pokazaliśmy nic w tym meczu. Zasłużone zwycięstwo Lecha, byli lepsi. Od dłuższego czasu nam nie idzie. Myślałem, że nowy sezon zaczniemy lepiej, ale niestety na razie kontynuujemy w taki sposób, w jakim kończyliśmy poprzednie rozgrywki. Do czwartku jeszcze kilka dni. Przepraszam, ale nie wyobrażam sobie, żeby Legia nie wyeliminowała Botosani. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli grać gorzej niż dzisiaj - mówił po meczu bramkarz Duszan Kuciak.

REKLAMA

Oprócz Pazdana i Nikolicia Legia kupiła też Pablo Dyego i Aleksandara Prijovicia. Ciekawym zawodnikiem wydaje się drugi z nich, który w ubiegłym sezonie był drugim strzelcem ligi tureckiej. Warunkami fizycznymi i, co ważniejsze, charakterem, podobno przypomina Zlatana Ibrahimovicia, co niekoniecznie musi być dla stołecznego klubu dobrą wiadomością. Problemy z Orlando Sa zrzucano głównie na jego trudny charakter, jednak na boisku pokazywał, że potrafi zrobić różnicę. Wydaje się, że był to najlepszy snajper warszawskiego klubu od lat. Wcześniej Prijović reprezentował m.in. Djurgardens, Tromsoe, FC Sion, Northampton, Yeovil Town czy Parmę jak na 25-latka to długa lista i to także może zastanawiać.

Czy Szwajcar będzie w stanie prezentować się podobnie jak Sa? Na odpowiedź na to pytanie trzeba będzie poczekać, ale 500 tysięcy euro wydanych na tego piłkarza rozbudza nadzieje. Problem w tym, żepo meczu z Lechem nastroje są minorowe i coraz więcej osób zastanawia się, czy jedno wzmocnienie więcej będzie mogło coś zmienić.

Bez rewolucji, Legia wciąż z twarzą Berga

Jeśli ktoś spodziewał się rewolucji, może czuć się zawiedziony. Legia wciąż ma twarz Henninga Berga, a wielkie zmiany praktycznie zawsze rozpoczynają się od zmiany szkoleniowca. Władze wicemistrza Polski nie zdecydowały się na taki krok, jednak napisanie, że ostatnie miesiące nie są dla Norwega dobre, to duże niedopowiedzenie.

Jego wypowiedzi były bardzo często krytykowane, a brak trzeźwej oceny tego, co działo się w spotkaniach Legii, udzielił się także piłkarzom.

REKLAMA

- Lech nie stworzył sobie na tyle klarownych sytuacji, by wygrać ten mecz. To my daliśmy mu szansę, a on to po prostu wykorzystał - ta wypowiedź Ondreja Dudy po porażce w Superpucharze zaskoczyła chyba wszystkich i wpisała się w szereg co najmniej kontrowersyjnych wypowiedzi zawodników z Warszawy.

To truizm, ale piłka nożna polega właśnie na tym, by wykorzystywać błędy przeciwnika. Co więcej, mecz nie przebiegał pod dyktando gości z Warszawy, a Lech nie czekał na to, co zrobią, realizował swoje założenia i robił to nie tylko bardzo dobrze, ale też w sposób, który na pewno mógł się podobać kibicom.

Za komentarz wystarczy postawa kibiców, którzy w większości opuścili stadion przy ulicy Bułgarskiej po trzeciej bramce dla "Kolejorza". Zniechęcenie i żal już na początku sezonu nie rokuje dobrze. Po ostatnim mistrzostwie Polski dla Legii panowało przekonanie, że klub ten nie będzie miał w najbliższych latach godnego rywala w Ekstraklasie. Budżet, szeroka kadra, ambitne plany i świetna organizacja miały zapewnić Legii dominację i odskoczyć Lechowi o "lata świetlne". Poprzednie półrocze pokazało, że nic takiego się nie wydarzyło, a Lech może nie tylko nawiązać równą walkę, ale wręcz odskoczyć od Legii.

Jest za wcześnie, by wybiegać w przyszłość i rozstrzygać, jak będzie wyglądać walka tych dwóch wielkich rywali w Ekstraklasie, ale Lech zapunktował jako pierwszy, popisując się dojrzałością, wyrachowaniem i skutecznością. Maciej Skorża może spać spokojnie i cieszyć się przekonaniem, że wszystko w jego drużynie zmierza w dobrą stronę. Henning Berg zaś musi zastanowić się, co stało się z jego drużyną i jak może wydostać się z opresji.

REKLAMA

Okazja do tego będzie już w najbliższym tygodniu w meczu eliminacji Ligi Europy, a w niedzielę starcie ze Śląskiem we Wrocławiu.

Źródło: Źródło: Press Focus/x-news

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej