Liga Mistrzów: Legia wciąż szuka rytmu gry

Mistrzowie Polski w swoim czwartym oficjalnym meczu nowego sezonu odnieśli pierwsze zwycięstwo. Styl nadal jednak pozostawia wiele do życzenia.

2016-07-20, 09:34

Liga Mistrzów: Legia wciąż szuka rytmu gry
Jak na razie w eliminacjach LM bramki dla Legii zdobywa tylko Nemanja Nikolić. Foto: PAP/Leszek Szymański

Posłuchaj

Bardzo ważnym zawodnikiem rewanżu był Arkadiusz Malarz, który co najmniej dwa razy uchronił mistrzów Polski przed utratą gola. Po meczu z bramkarzem Legii rozmawiał Tomasz Kowalczyk (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Legia zaczęła od kompromitacji w meczu o Superpuchar Polski z Lechem Poznań (1:4 na własnym stadionie), następnie zremisowała w pierwszym meczu ze Zrinjskim w Mostarze, taki sam wynik zanotowała na inaugurację Ekstraklasy z Jagiellonią Białystok w Warszawie. W tych trzech spotkaniach zagrała na dobrą sprawę tylko jedną dobrą połowę (pierwszą z Jagiellonią).


Powiązany Artykuł

liga mistrzów 1200 f.jpg
Legia w trzeciej rundzie eliminacji

Pewnie przesadą byłoby napisać, że Legia do rewanżu z mistrzem Bośni i Hercegowiny przystępowała z obawami. Stołeczny zespół wygrał 2:0 i wykonał plan, jakim był awans do kolejnej rundy eliminacji Champions League. Kibice z Łazienkowskiej oprócz zwycięstw wymagają jednak również efektownej gry z polotem. Tego wciąż jednak brakuje.

- Są dwa powody do zadowolenia po tym meczu. Po pierwsze awansowaliśmy, a po drugie nie straciliśmy bramki. Poza tym brakuje pozytywów. W pierwszej połowie brakowało odpowiedniego tempa gry i zbyt łatwo traciliśmy piłkę. Ciężko powiedzieć, że zasługiwaliśmy na bramkę, którą strzeliliśmy w pierwszej połowie. Zostawialiśmy rywalom zbyt wiele miejsca. Nie graliśmy pressingiem - wylicza nowy trener drużyny Besnik Hasi.

Albańczyk nawiązuje do sytuacji z 28. minuty. To właśnie wtedy arbiter podyktował kontrowersyjny rzut karny, który na bramkę zamienił niezawodny Nemanja Nikolić. Drugie trafienie również było autorem reprezentanta Węgier, ale wynikało ono ze zmiany sposobu gry rywali. Ci nie mieli nic do stracenia i tak jak w pierwszym meczu ruszyli do odrabiania strat. Nie zmienia to jednak faktu, że na chwilę obecną trudno wyobrazić sobie Legię bez króla strzelców Ekstraklasy sezonu 2015/2016.

REKLAMA

- Potrzebuję oczywiście jeszcze czasu na regenerację. Zwykle mam trzy-cztery tygodnie na wypoczynek, w tym roku było to dziesięć dni, w zeszłym trzy, gdyż przed przyjściem do Legii Warszawa grałem w reprezentacji. Dwa lata nie miałem długich wakacji - ocenia snajper.

Agencja TVN/x-news

Nikolić z pewnością ma wpływ na wyniki, ale na grę większy wpływ ma Guilherme. Było to widać w starciu ligowym, kiedy opuścił boisko w przerwie oraz we wtorek. Tym razem zszedł jeszcze w pierwszej połowie z powodu urazu. To ona napędza ataki Legionistów, zastępujący go Kasper Hamalainen wciąż szuka formy z czasów gry w Lechu.

- Guilherme najprawdopodobniej wybił sobie bark. Mam nadzieję, że nie stracimy go na dłużej, bo ostatnio był w bardzo dobrej formie. Pozostaje modlić się, aby to nie było nic poważnego - to jeszcze raz słowa trenera. Bardzo wymowne...

Bohaterem spotkania został jednak Arkadiusz Malarz. W dwóch sytuacjach w sobie tylko wiadomy sposób uchronił kolegów przed stratą gola. Wynik 2:2 premiowałby do kolejnej rundy Bośniaków (w pierwszym meczu było 1:1).

REKLAMA

- Na boisku się nie zastanawiam, to są ułamki sekund, więc o tych dwóch interwencjach mogę powiedzieć tak: dobrze się rzuciłem, wybiłem piłkę i tyle. Najważniejsze, że nie wpadła do siatki - komentuje skromnie bramkarz.

Zwraca też jednak uwagę na widoczny problem. - Pewne elementy gry ciągle mamy do poprawy, nie wszystko wygląda tak, jakbyśmy chcieli, ale myślę, że z każdym kolejnym meczem będzie coraz lepiej - mówi.

Agencja TVN/x-news

Słabiej zagrał też Thibault Moulin, który oczarował swoją grą w spotkaniu z Jagiellonią. Widać, że potencjał i umiejętności ma ogromne, widocznie potrzebuje jeszcze czasu żeby wkomponować się w zespół. To jednak kandydat na jeden z najlepszych transferów stołecznego klubu ostatnich lat. Jeśli jednak włodarzom marzy się awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów na stulecie klubu (założony w roku 1916) tych transferów musi być więcej.

- Mam wiarę w zarząd klubu, wiem że ludzie w klubie wkładają dużo wysiłku w poszukiwanie zawodników. Mam nadzieję, że jak najszybciej pozyskamy nowych piłkarzy, którzy wniosą jakość do zespołu - kończy z wiarą w głosie szkoleniowiec.

REKLAMA

Gołym okiem widać też, że piłkarze nie do końca rozumieją jeszcze filozofie gry trenera. Za kadencji Stanisława Czerczesowa grali wysokim pressingiem, zmuszali rywali do błędów, górowali nad nimi przygotowaniem kondycyjnym. Teraz, po strzelonym golu oddają pole gry rywalom. Tak jakby nie wiedzieli co teraz począć. Zawodnicy zapewniają co prawda, że z każdym kolejnym meczem będzie coraz lepiej. Oby wiedzieli co mówią, bo czas goni. Już za tydzień napotkają kolejną przeszkodę w drodze do elity. Tam poprzeczka będzie zawieszona jeszcze wyżej.

Agencja TVN/x-news

bor, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej