Liga Mistrzów: Legia Warszawa - Borussia Dortmund. Mistrz Polski skazywany na pożarcie
Mecz Legia Warszawa - Borussia Dortmund zapowiada się na starcie Dawida z Goliatem, drużyny, która wymieniana jest wśród światowej czołówki i zespołu, dla którego każdy punkt w Lidze Mistrzów będzie wielkim sukcesem. Czy mistrza Polski stać na to, by sprawić niespodziankę w środowy wieczór?
2016-09-14, 14:25
Posłuchaj
Bramkarz Legii Arkadiusz Malarz ma nadzieję, że znakomity rywal i prestiż rozgrywek sprawią, że legioniści zagrają na sto procent swoich możliwości (IAR)
Dodaj do playlisty
Powiązany Artykuł

Liga Mistrzów
Zapraszamy do słuchania relacji z pierwszego po 21 latach meczu Legii Warszawa w Lidze Mistrzów na antenach Polskiego Radia. Andrzej Janisz w radiowej Jedynce będzie komentował całe spotkanie przy Łazienkowskiej, do Trójki na relacje z meczu zaprasza Adam Malecki.
O 20.45 zawodnicy Legii staną oko w oko z jednym z najciekawszych zespołów w Europie. Borussia, odrodzona za sprawą Juergena Kloppa, następnie osierocona przez trenera, który po słabszym sezonie mógł czuć się wypalony i zdecydował się na przenosiny do Anglii, znów tworzy zespół, który może rzucać wyzwanie każdemu.
W 2013 roku Borussia grała w finale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, była w stanie przełamać dominację Bawarczyków na krajowym podwórku i stać się prawdziwą furorą europejskich pucharów. Charyzmatyczny, przyciągający uwagę i potrafiący niesamowicie motywować swoich piłkarzy Klopp zbudował swoją niepowtarzalną markę i był otoczony prawdziwym kultem. Jego odejście zamknęło pewien piękny rozdział w klubie, a odbudowa wciąż trwa. I na pewno wymaga czasu.
REKLAMA
Thomas Tuchel, trener zespołu, sprowadził w letnim okienku transferowym aż 8 nowych piłkarzy, za których Borussia zapłaciła w sumie ponad 100 milionów euro. Najdroższy zakup Legii to wydatek zaledwie 500 tysięcy. To dobrze pokazuje dysproporcję między tymi drużynami, ale podobnych faktów moglibyśmy przecież znaleźć dziesiątki - począwszy od ilości reprezentantów kraju, przez zarobki piłkarzy, aż po doświadczenie w Lidze Mistrzów i stopień rozpoznawalności. Sytuacji, kiedy gracze mistrza Polski ruszą do Madrytu, Dortmundu czy Lizbony, a dziesiątki kibiców będą polować na ich autografy przed hotelem, raczej nie zobaczymy.
Legia podziela los większości drużyn, które znalazły się w czwartym koszyku podczas losowania grup. Za wyjątkiem Monaco to zespoły, w których wszyscy widzą dostarczycieli punktów, z którymi każda drużyna ma obowiązek wygrywać. W ostatnich edycjach tych najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek świata widzieliśmy jednak niespodzianki czy nawet prawdziwe sensacje, kiedy giganci potykali się na pozornie prostych przeszkodach.
Na lekceważenie czy brak szacunku nie ma po prostu miejsca, a każdy z zawodników Legii będzie walczył podwójnie, bo będzie miał świadomość, że nadarzająca się okazja jest absolutnie wyjątkowa. Pokazanie się w prawdziwym oknie wystawowym, na tle absolutnej czołówki piłkarskiego świata, to rzecz, której niewielu może dostąpić.
Borussia Dortmund jest zespołem, w którym wciąż następują zmiany. Tuchel nie kryje, że jego drużyna jest w fazie przebudowy (co zresztą pokazały ruchy na transferowym rynku) i wiąże się to z ryzykiem wpadek, jak ta, która miała miejsce w weekend, kiedy wicemistrz Niemiec przegrał na wyjeździe z beniaminkiem RB Lipsk.
REKLAMA
Szkoleniowiec nie może też liczyć na wszystkich piłkarzy. W składzie znalazł się co prawda Japończyk Shinji Kagawa, który ostatnio leczył uraz stawu skokowego oraz Julian Weigl, który narzekał na kontuzję nosa. Zabraknie natomiast Marco Reusa, Svena Bendera i Erika Durma, a także Nuriego Sahina. Gwiazd lub przyszłych gwiazd wielkiej piłki będzie jednak pod dostatkiem - na takim poziomie przypadkowych ludzi po prostu nie ma.
- To jest już piłka na wysokim poziomie, grana bardzo szybko, a to, co pokazała Legia w Ekstraklasie czy poprzednich meczach Ligi Mistrzów, to dla mnie inny świat. Oni teraz dopiero zderzą się z rzeczywistością - skwitował mający na swoim koncie ponad 100 występów w barwach Hansy Rostock Sławomir Chałaśkiewicz.
Źródło: x-news
Szanse na to, by pokonać faworyta, są zawsze, niespodzianki to stały element futbolu, wpisany w tę grę, co potwierdzał trener Besnik Hasi.
REKLAMA
- Nikt nie ma wątpliwości, że Borussia jest zdecydowanie lepszym zespołem od nas. Jednak piłka nożna jest piękna, bo nieprzewidywalna. Chciałbym, aby wszyscy czerpali radość z tego, że gramy w tych rozgrywkach - podkreślił szkoleniowiec mistrza Polski.
Albańczyk mówił też o weekendowej porażce rywala z RB Lipsk w drugiej kolejce Bundesligi.
- W Lipsku są bardzo młodzi i wybiegani zawodnicy. Ich gra jest bardzo dobrze zorganizowana. Zespół z Lipska pokazał nam jak trzeba zagrać z Borussią, która Warszawie będzie musiała zaryzykować i zostawić nieco wolnego miejsca z tyłu. Jednak Borussia ma bardzo szybkich zawodników takich jak Pierre-Emerick Aubameyang i Andre Schuerrle. Jeżeli zostawi im się trochę miejsca, to może być dla nas zgubne - podkreślił Albańczyk.
Po tym, jak Legia Warszawa przegrała na wyjeździe z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza 1:2 w 8. kolejce Lotto Ekstraklasy, na mistrzów Polski spadła kolejna lawina krytyki. Także na piłkarzy, ale nie ma sensu ukrywać, że najwięcej pretensji jest właśnie pod adresem trenera. Wydaje się, że w tym sezonie nie było jeszcze meczu, w którym Legia faktycznie byłaby w stanie zaimponować i zagrać na miarę oczekiwań, lub przynajmniej zagrać tak, by nazwać występ przekonującym.
REKLAMA
W grze cały czas nie widać stylu, nie widać też koncepcji, zrozumienia. Choć jedenastka na papierze wygląda (przynajmniej jak na polskie warunki) więcej niż przyzwoicie, nie przekłada się to na wyniki. Gdyby Legia stwarzała więcej sytuacji, grała z pomysłem, lub chociaż przypominała zdeterminowany zespół, który w krótkim czasie stworzył Stanisław Czerczesow, być może na trybunach panowałaby bardziej spokojna atmosfera. W tym momencie jednak nastroje są fatalne, nadzieje na poprawę stylu są niewielkie, a wysoka porażka (wkalkulowana przecież w występy w Lidze Mistrzów) może jeszcze to wszystko pogłębić.
Kolejni krytycy są jednak bezlitośni.
- W Legii na każdą pozycję jest drugi zawodnik. Nie można zwalać winy na piłkarzy, że nagle 22 się nie chce grać w piłkę. To jest zdecydowana wina trenerów. Jak oglądamy mecze z Termaliką czy Arką to oni wyglądają, jakby kompletnie nie wiedzieli jak się poruszać po boisku, jak mają grać. W ogóle nie widać taktyki. No i te wyniki... To jest niewyobrażalne, że robią transfery, ściągają kogo chcą, a przegrywają wszystko. Dlatego dla mnie, to jest cała wina trenera. Ma skład na wysokim poziomie i jest skazany na sukces. A jeszcze te jego tłumaczenia, że nie zasłużyli na porażkę? Kogo to obchodzi? Już lepiej jakby nic nie mówił i sobie dał spokój - powiedział były gracz stołecznego klubu, Sylwester Czereszewski.
Źródło: TVP
REKLAMA
Hasi ma też problemy bardziej przyziemne - z Borussią będzie musiał radzić sobie bez Michała Pazdana i Michała Kucharczyka, których nieobecność może być bolesna. Stoper reprezentacji Polski pokazywał już, że potrafi zatrzymywać świetnych napastników, kiedy wchodzi na najwyższe obroty, a jego drużyna znajduje się pod naporem przeciwniika, potrafi grać jak w transie. Skrzydłowy to wielka niewiadoma - piłkarz, który potrafi marnować proste sytuacje, ale jednocześnie jest dla rywali jedną wielką zagadką, a do tego zostawia na boisku dużo zdrowia i serca.
Jedyna nadzieja w tym, że w środę napięta atmosfera rozwieje się za sprawą piłkarskiego święta, bo w tych kategoriach można rozpatrywać starcie z Borussią Dortmund. Do Warszawy przybył zespół z górnej półki, grający piłkę ciekawą, z którego pod praktycznie każdym względem można czerpać przykład.
Szatnia Legii Warszawa musi otrząsnąć się po kilku fatalnych ligowych występach. Arkadiusz Malarz przyznał, że po sobotniej porażce ligowej z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza 1:2 doszło do poważnej rozmowy wśród piłkarzy. To ma pomóc w poprawie atmosfery przed środowym meczem z Borussią Dortmund w Ligi Mistrzów.
- W szatni przeprowadziliśmy męską rozmowę. Wiele drużyn czasami tak robi. Wszystko obyło się w miłej atmosferze. Chciałbym wyjaśnić, że między mną a Miroslavem Radoviciem nie było żadnego konfliktu po meczu w Niecieczy. Obaj śmialiśmy się z tych plotek. Mam nadzieję, że z Borussią nie będę wymieniany jako najlepszy na boisku i każdy z nas pokaże to, co potrafi najlepiej. Wszyscy mamy okazję, aby pokazać się w Europie. Jeżeli będę potrzebny, to mam nadzieję, że będę w stanie wywiązać się z własnych obowiązków - mówił Arkadiusz Malarz.
REKLAMA
"Oszukać przeznaczenie", "misja niemożliwa" - w taki sposób można przedstawiać środowe starcie i są do tego wszelkie podstawy. Ale może to będzie moment przełomowy tej drużyny, która po raz pierwszy od 21 lat rozpoczyna swoją przygodę wśród najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Nie ma jednak sensu ukrywać, że piłkarze muszą wejść na poziom, którego jeszcze nie oglądaliśmy. Nie na poziom, który wystarczyłby do tego, by wygrać w Niecieczy. Nie taki, który zmusiłby kibiców do bicia braw w meczu z Dundalk czy Trencinem.
Na starcie z Borussią nie trzeba będzie motywować żadnego z piłkarzy, którzy wybiegną na murawę.
Źródło: TVP
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA