Media publiczne za rządów PiS. "Wrogiem było LGBT, bo to się opłacało"

Ten raport jest o zwykłych ludziach, którzy wiele poświęcili w obronie wartości - powiedziała w Polskim Radiu 24 Sylwia Gregorczyk-Abram, przewodnicząca komisji badającej represje w mediach publicznych wobec społeczeństwa obywatelskiego. Gościnią Polskiego Radia 24 była też pracująca w komisji Magdalena Dropek. 

2025-09-23, 11:20

Media publiczne za rządów PiS. "Wrogiem było LGBT, bo to się opłacało"
Sylwia Gregorczyk-Abram. Foto: PAP/Rafał Guz

Najważniejsze informacje w skrócie:

  • Komisja ds. represji wobec społeczeństwa obywatelskiego w mediach publicznych przedstawiła raport ze swoich prac
  • Liczący 377 stron dokument trafi do organów ścigania
  • Media rozpętywały przeciwko społeczeństwu obywatelskiemu nagonki - powiedziała w Polskim Radiu 24 przewodnicząca komisji Sylwia Gregorczyk-Abram

We wtorek 23 września do prokuratury ma trafić raport dotyczący mediów publicznych za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wynika z niego między innymi, że media te były w wielu przypadkach wsparciem dla rządzących w powielaniu oficjalnej narracji. Media te brały także udział w zwalczaniu niektórych środowisk atakowanych przez rządzących. Komisja ds. represji wobec społeczeństwa obywatelskiego, która bada nadużycia w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości, opisała przypadki nieetycznych działań mediów publicznych i przekazała je organom ścigania. Raport ma 377 stron opatrzonych cytatami, zdjęciami i dowodami.

Przewodnicząca komisji Sylwia Gregorczyk-Abram mówiła w Polskim Radiu 24, że "media sprzeniewierzyły się swojej roli, do której są powołane". Doprecyzowała, że chodzi o rzetelne informowanie, a nie dezinformowanie i stawanie po stronie obywateli, a nie przeciwko nim. - Media, zamiast być po stronie obywatela, rozpętywały przeciwko społeczeństwu obywatelskiemu nagonki - powiedziała Sylwia Gregorczyk-Abram. - Ośmieszanie, dyskredytacja, niszczenie ruchów społecznych, niszczenie wszelkich form aktywności, która nie mieściła się w narracji politycznej ówczesnego rządu - argumentowała.

- Media też powinny edukować - wyjaśniła Magdalena Dropek i nawiązała do traktowania przez media społeczności LGBTQ+. Wskazała, że na mniejszości organizowano nagonki i wręcz je dehumanizowano. - Staraliśmy się w raporcie pokazać taki cały ciąg zdarzeń i cały ciąg też różnych sytuacji, które w tamtych latach miały miejsce i które bardzo często prowadziły do tego, że właśnie w mediach publicznych, na samym końcu tłumaczono naszym obywatelom, obywatelkom świat nie w sposób edukacyjny - wyjaśniła. 


Posłuchaj

Sylwia Gregorczyk-Abram i Magdalena Dropek o raporcie komisji ds. wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015-2023 (Temat dnia) 15:56
+
Dodaj do playlisty

 

Zaplanowana akcja medialna

Odpowiadając na pytanie, czy było to zaplanowane działanie mediów, Gregorczyk-Abram wyjaśniła, że "to było zaplanowane w takim kontekście, że media bardzo dobrze wyczuwały zapotrzebowanie polityczne". - Czyli jeżeli były wybory, no to właśnie na przykład wrogiem była społeczność LGBTQ+, bo to się opłacało. To było doskonałe paliwo wyborcze i media przychodziły natychmiast z pomocą - opisała mechanizm. Zaznaczyła, że takich wrogów było więcej: lekarze stażyści, sędziowie, kobiety, ekolodzy. - Na pewno możemy powiedzieć, że media publiczne były wielkim sojusznikiem ówczesnego rządu - przyznała. Oceniła, że "nie było tak, że ktoś musiał wydawać jakiekolwiek polecenia". - Oni sami wyczuwali to, co trzeba zrobić - wskazała. Dropek poinformowała, że raport opisuje, co działo się wokół Marszu Równości w Białymstoku, gdzie doszło do aktów przemocy. Dodała, że media były używane, aby "tworzyć narrację, która wspierała w tamtym czasie polityków i polityczki, by z tej przemocy się jakoś wytłumaczyć".

Raport o zwykłych ludziach

Ten raport jest po prostu o zwykłych ludziach, o aktywistach i aktywistkach, którzy mają rodzinę, którzy poświęcili wiele tak naprawdę cały swój czas w obronie konkretnych wartości. To są osoby, które bały się wychodzić z domu. To są osoby, o których bali się ich rodzice, ich partnerzy, którzy musieli zmienić miejsce zamieszkania albo kraj - podkreśliła przewodnicząca komisji. Zaznaczyła, że nagonki, ośmieszanie i obrzydzanie wpłynęły na życie wielu ludzi i było też "efektem mrożącym" wobec innych aktywistów.

Mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram przyznała, że trudno będzie postawić zarzuty ówczesnym decydentom, natomiast ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie prokuratura.

Czytaj także:

Źródło: Polskie Radio 24
Prowadzący: Roch Kowalski
Opracowanie: Filip Ciszewski

Polecane

Wróć do strony głównej