Bundesliga: dortmundzka "żółta ściana wstydu". Borussia przekroczyła granicę w meczu z RB Lipsk

2017-02-07, 19:05

Bundesliga: dortmundzka "żółta ściana wstydu". Borussia przekroczyła granicę w meczu z RB Lipsk
Kibice Borussii Dortmund podczas meczu z RB Lipsk. Foto: PAP/EPA/FRIEDEMANN VOGEL

28 zatrzymanych przez policję, atak na kibiców, w którym mogły ucierpieć kobiety i dzieci. "Kibice" Borussii Dortmund przekroczyli granicę w meczu ze znienawidzonym RB Lipsk. Jakie będą konsekwencje?

Kilka miesięcy temu, kiedy RB Lipsk jako beniaminek Bundesligi zaczynał kolejny etap budowy piłkarskiej potęgi, pisaliśmy o tej drużynie jako o niemieckim wrogu publicznym numer jeden. 

Skąd wzięła się nienawiść do tego klubu? 

Powodów jest przynajmniej kilka, ale wydaje się, jakby całe piłkarskie Niemcy znalazły w Lipsku odwiecznego wroga - zespół bez tradycji, bez historii, za to z olbrzymimi pieniędzmi i planem, który zakłada stworzenie od podstaw klubu zdolnego rywalizować z najlepszymi.

Powiązany Artykuł

RB Lipsk 1200.jpg
Bundesliga: RB Lipsk, niemiecki wróg publiczny numer jeden. "Nic nie zepchnie nas z drogi, którą obraliśmy"

"Sztuczny twór", "produkt", "wróg piłki nożnej" czy "zabić byki" - slogany, które były wywieszane na stadionach podczas wyjazdów zespołu z Lipska to coś, co czego błyskawicznie przyzwyczaili się wszyscy. Bez większej refleksji.

Było też kilka incydentów, jak to, kiedy podczas spotkania z Dynamem Drezno z trybun spadła odcięta głowa byka. Fani są lżeni właściwie na każdym meczu. Nie musi być do tego żadnego powodu więcej niż to, że po prostu są.

A stadion w Lipsku właściwie przy każdym meczu wypełnia się prawie po brzegi - średnia frekwencja to ponad 41 tysięcy ludzi. Miasto latami czekało na swój klub w Bundeslidze, panował ogromny głód piłki nożnej na najwyższym poziomie. Tutaj nikt nie miał problemu z tym, że chodzi na mecze zespołu, którego jeszcze dekadę temu nie było na piłkarskiej mapie.

W meczu z Borussią Dortmund "żółta ściana", czyli sektor, na którym zasiadają najwierniejsi i najgłośniejsi fani, zafundowała przyjezdnym powtórkę z rozrywki. Dziesiątki transparentów, gęsta od emocji atmosfera.

"Zaszlachtować Byki" - to jedno z haseł, które pojawiały się na kultowej trybunie. Miejscu, które według wielu każdy fan piłki powinien zobaczyć przynajmniej raz w życiu.

"For the people's game football, against those who are destroying it!"

Borussia Dortmund vs RB Leipzig yesterday! pic.twitter.com/Csghe9kPfp

— Casual Ultra (@thecasualultra) 5 lutego 2017

Po meczu było jeszcze gorzej - w dzielnicy Strobelallee w pobliżu stadionu Signal Iduna Park fani Borussii obrzucili kibiców z Lipska butelkami i kamieniami, mimo że wśród sympatyków gości były kobiety i małe dzieci. Był to dla nich rekordowy wyjazd, w którym wzięło udział w sumie 8 tysięcy ludzi.

Do akcji musiała wkroczyć policja, zamieszki udało się opanować, ale kilku funkcjonariuszy zostało rannych. 

Władze Borussii oczywiście potępiły wydarzenia, ale to nie zmieni faktu, że wstrząsnęły one Niemcami. Reinhard Grindel, Prezes Niemieckiego Związku Piłki Nożnej, opublikował oświadczenie dotyczące incydentów. 

"Po atakach i ogromnym zagrożeniu dla rodzin i dzieci na zewnątrz stadionu, oraz nieludzkich banerach na trybunach, nie możemy tak po prostu wrócić do naszej pracy. To był skandal" - brzmi jego treść.

"Musi dojść do debaty, która wypracuje wspólne stanowisko dotyczące wszelkich form przemocy fizycznej bądź psychicznej. Musimy zapobiegać przemocy na trybunach i upewnić się, że sprawcy zostaną ukarani szybko i adekwatnie do ich działań" - to dalsza jego część.

Ale nie tylko piłkarskie władze chcą reagować.

Minister spraw wewnętrznych Niemiec w rozmowie z Bild stwierdził że "ten, kto rzuca skrzynkami piwa i kamieniami w policje, a nawet nie waha się zaatakować kobiet z dziećmi, nie powinien być na stadionie, a w więzieniu."

Niemiecki Związek Piłki Nożnej wszczął postępowanie przeciwko klubowi z Dortmundu, oberwało się też prezesowi BVB, Joachimowi Watzke, który nawet nie starał się o to, by powściągnąć emocje przed starciem z wiceliderem Bundesligi.

- Nie mają korzeni, powstali tylko po to, by promować napój w puszce. My jesteśmy drugim największym klubem w Niemczech i czwartym największym na świecie, mamy 145 tys. członków. RB Lipsk ma 150 członków, mogą zmieścić się w jednym pokoju - powiedział.

Brak szacunku dla przeciwnika, negowanie tego, jaki model przyjął klub z Lipska, potępienie dla komercjalizacji futbolu w najprostszych słowach. Można zrozumieć niechęć ze strony kibiców tym łatwiej, że nawet klubowi decydenci ją podsycają.

"Ściana wstydu" - taki tytuł dał "Bild" do tego, co działo się sobotnim spotkaniu. Trudno się nie zgodzić.

Niechęć niechęcią, ale granica została przekroczona wyraźnie, a takie zachowanie nie może pozostać bez konsekwencji. Lipsk przyjął konkretną strategię, która jak dotąd działa. Może nie mieć historii i tradycji, ale ma wyniki, w dodatku został założony tam, gdzie głód futbolu na wysokim poziomie jest ogromny.

Inwestycje w zespół nie przypominają przejęć utytułowanych drużyn, które znalazły się w gorszej sytuacji i wprowadzaniu błyskawicznej rewolucji, której towarzyszy szaleństwo na transferowym rynku i wzmacnianie drużyny w błyskawicznym tempie. 

RB Lipsk buduje, mozolnie przechodził kolejne szczeble rozgrywek, zatrudniając ludzi, którzy świetnie znają się na swoim fachu. Nie ma w swoim składzie przepłacanych gwiazd, którymi manifestuje swoją siłę.

Tak, wydał na transfery 60 milionów euro, ale żaden z zakupionych graczy nie miał więcej niż 22 lata, co pokazuje długofalowość myślenia. Średnia wieku całego składu to nieco ponad 24 lata - jedna z niższych w całej Europie.  

Borussia obracała ogromnymi pieniędzmi, wydała na piłkarzy za 120 milionów, sprzedała za 110. 

Każdy wielki klub jest wspierany przez potężnych sponsorów, za którymi stoją pieniądze. Czy komuś to przeszkadza w stopniu choćby porównywalnym?

RB Lipsk to nie bajka o rewelacyjnym zespole, który nagle odnajduje w sobie potencjał i rośnie w siłę, ostatecznie pokonując futbolowe machiny. W jego krótkiej historii nie ma miejsca na elementy futbolowego romantyzmu. Ale to nigdy nie może być usprawiedliwieniem dla tego, z czym musi zmagać się ten klub.

Więcej na blogu autora - Krótka Piłka

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej