Pokonanie ZSRR było dla Polski "wielkim zwycięstwem" - 60 lat temu "Kocioł Czarownic" oszalał
60 lat temu - 20 października 1957 roku - reprezentacja Polski w piłce nożnej pokonała na Stadionie Śląskim w Chorzowie ZSRR 2:1 (1:0) w meczu eliminacji mistrzostw świata Szwecja'58. Dla kibiców zgromadzonych na Stadionie Śląskim zwycięstwo Polski było czymś więcej niż tylko sportowym sukcesem.
2017-10-20, 11:04
Posłuchaj
Tak bramkę na 2:0 komentował sprawozdawca Polskiego Radia Tadeusz Pyszkowski (Archiwum PR)
Dodaj do playlisty
Ci, którzy w 1957 roku tłumnie zjechali do Chorzowa, mieli jedno marzenie - w ich głowach brzmiało stwierdzenie, być może mało eleganckie, ale wyrywające się z głębi serca - "dokopać Ruskim", odegrać się za wszystko, za wojnę, za Stalina i za poprzednią porażkę.
Kibice wciąż mieli bowiem w pamięci bolesne wydarzenia z Moskwy z 23 czerwca 1957 roku, kiedy Polska przegrała z Rosjanami 0:3. No i się udało - "dokopaliśmy Ruskim", "Kocioł Czarownic" oszalał, stwierdzilibyśmy teraz.
Na murawę polska drużyna wyszła w składzie: Edward Szymkowiak, Stefan Floreński, Roman Korynt, Jerzy Woźniak, Ginter Gawlik, Edmund Zientara, Edward Jankowski, Lucjan Brychczy, Henryk Kempny, Roman Lentner i wielki Gerard Cieślik, w roli kapitana. Cieślik na ten mecz powołany był w ostatniej chwili, co niezwykle ucieszyło jego klubowych kibiców i jak się później miało okazać całą Polskę.
Trzydziestoletni zawodnik Ruchu Chorzów zdaniem fanów gwarantował jakość na boisku. "Jest Cieślik - jest Ruch, nie ma Cieślika - jest bezruch" - mówiono o piłkarzu. Ta opinia znalazła potwierdzenie na murawie w Chorzowie, bo oba gole dla biało-czerwonych strzelił właśnie napastnik Ruchu Chorzów.
Kibice Jest Cieślik - jest Ruch, nie ma Cieślika - jest bezruch
"W czterdziestej trzeciej minucie piłkę przejął po lewej stronie boiska Brychczy, przedłużył do Kempnego, a ten podał do wychodzącego na wolną pozycję Cieślika. Nasz mały łącznik znalazł się sam na sam z Jaszynem i strzelił w róg bramki. Okrzyki 'Jest! Jest!' wstrząsnęły całym Chorzowem, a za sprawą głośników radiowych chyba całą Polską (na antenie Polskiego Radia ten mecz komentował Tadeusz Pyszkowski - przyp. red.) - wspomina wydarzenia w swojej książce "Tajemnice Króla Kibiców" Andrzej "Bobo" Bobowski.
Drugi gol dla reprezentacji Polski padł po przerwie. Współautorem tego gola był Lucjan Brychczy, który zdaniem Bobowskiego rozgrywał jedno z najlepszych spotkań w karierze. "Po efektownej indywidualnej akcji prawą stroną dokładnie dośrodkował na głowę Cieślika, który mimo skromnego wzrostu nie marnował takich okazji" - opisuje w swojej książce "Bobo".
- To był jeden z większych sukcesów, tym bardziej, że Sborna była faworytem, a na nas nikt nie stawiał - mówi w rozmowie z Polskim Radiem Lucjan Brychczy.
Naszą "11" do walki zagrzewało 100 tysięcy widzów, którzy z trybun krzyczeli "jeszcze Polska nie zginęła", co zdaniem pamiętających tamte chwile wywołało strach w oczach piłkarzy Sbornej.
Bramki radzieckiej drużyny bronił legendarny Lew Jaszyn. Honorowego gola dla gości strzelił Walentin Iwanow.
Obie reprezentacje zakończyły eliminacje z takim samym dorobkiem punktowym i o awansie na turniej w Szwecji zadecydował baraż rozegrany 24 listopada 1957 roku w Lipsku, wtedy leżącym na terenie Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Zwyciężyła ekipa ZSRR 2:0.
20 października 1957 powstał zalążek późniejszej nazwy jaką nosi stadion w Chorzowie. Gdy 6 czerwca 1973 roku polscy piłkarze pokonali w Chorzowie Anglię 2:0, angielskie media okrzyknęły śląski obiekt "Kotłem Czarownic".
ah, PolskieRadio.pl, IAR, pamiec.pl