Rosja 2018: obywatelstwo spełnieniem marzeń. Taras Romanczuk reprezentantem po latach starań o paszport
Początek 2013 roku. Taras Romanczuk, 22-letni defensywny pomocnik z Ukrainy, trafia do grającej wówczas w trzeciej lidze Legionovii Legionowo, jednak niewielu wiąże z nim nadzieje. Minęło pięć lat, a ten sam Romanczuk jest jednym z liderów prowadzącej w rozgrywkach Ekstraklasy Jagiellonii Białystok, a niedługo będzie miał szansę debiutu w reprezentacji… Polski.
2018-03-16, 13:35
Posłuchaj
Taras Romanczuk przyznał, że o polskie obywatelstwo zaczął się starać po rozmowie z wiceprezes Jagiellonii - Agnieszką Syczewską (IAR)
Dodaj do playlisty
Losy oraz korzenie wielu Polaków i Ukraińców często bywały ze sobą splecione. Nie inaczej wygląda historia rodziny Romanczuka. Jego babcia była, przez kilka miesięcy, obywatelką II RP, urodziła się na Lubelszczyźnie w 1939 roku. Okres II wojny światowej oznaczał jednak zarówno dla niej, jak i jej rodziny emigrację na tereny dzisiejszej Ukrainy.
To właśnie na Ukrainie, a konkretnie w Kowlu (67 km od polskiej granicy), 14 listopada 1991 roku na świat przyszedł Taras Romanczuk. Miłością do futbolu zaraził go ojciec, na co dzień pracujący jako trener grup młodzieżowych w miejscowym klubie i... strażnik więzienny.
Młody Taras dobrze radził sobie w juniorskich drużynach z Kowla (grywał także w turniejach futsalowych), jednak piłka nie była wówczas jego całym światem.
Świeżo upieczony reprezentant Polski nigdy nie zaniedbywał nauki. Był studentem Uniwersytetu Łuckiego, gdzie w wieku 21 lat obronił pracę magisterską na kierunku: „stosunki międzynarodowe”.
REKLAMA
Geopolityka, historia, literatura, kino – Romanczuk niejednokrotnie w wywiadach prasowych pokazywał, że zakres jego zainteresowań jest bardzo szeroki, co kontrastowało z obrazem „typowego piłkarza”, przez lata utrwalanym w kibicowskich stereotypach.
Ze swojej piłkarskiej przygody na Ukrainie pomocnik nie może być jednak w pełni zadowolony. W lutowej rozmowie z „Przeglądem Sportowym” wspominał, że w jego pierwszej ojczyźnie nigdy nie dano mu prawdziwej sportowej szansy.
- Na Ukrainie jeździłem po różnych klubach. W żadnym mnie nie chcieli. Marzyłem o grze w Wołyniu Łuck. Miałem 19 lat i trener drużyny U-21 chciał, żebym został, ale główny szkoleniowiec uznał, że jestem słabo przygotowany – wspominał z żalem Romanczuk, zaznaczając, że dopiero po przyjeździe do Polski jego kariera nabrała rozpędu.
Rok polsko-ukraińskich mistrzostw Europy, 2012, okazał się dla niego przełomowym. Skończył studia, jednak jego kariera piłkarska stanęła na rozdrożu. Marzył o pójściu do lepszego klubu niż III-ligowy MFK Kowel, ale na Ukrainie nie wzbudzał większego zainteresowania.
REKLAMA
Gdy pojawiać się zaczęły myśli o porzuceniu futbolu, pomocnik otrzymał ofertę z grającego wówczas w trzeciej lidze klubu z Legionowa. Sztab mazowieckiej drużyny wypatrzył go dzięki wizycie w Kowlu, który jest dla Legionowa miastem partnerskim. Piłkarz trafił do Polski przed rundą wiosenną sezonu 2012/2013.
Jego ówczesny trener Marek Papszun wspominał po latach w rozmowie z Weszlo.com, że ukraiński pomocnik początkowo wcale nie wyróżniał się w drużynie, jednak dzięki niebywałej pracowitości oraz boiskowej inteligencji wywalczył miejsce w składzie, a z czasem stał się czołowym graczem Legionovii, która po pół roku znalazła się w drugiej lidze.
Lato 2014 roku to duży awans sportowy w karierze pochodzącego z Kowla piłkarza. Trafił on do będącej wtedy ekstraklasowym średniakiem Jagiellonii Białystok i mozolnie wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie ekipy prowadzonej wówczas przez Michała Probierza.
REKLAMA
Białostoczanie okazali się być rewelacją ligi, zajmując w niej historyczne trzecie miejsce, a Romanczuk, wraz z Rafałem Grzybem, stworzył znakomity duet środkowych pomocników. To wtedy grający od początku kariery z numerem szóstym piłkarz zaczął być wymieniany w gronie najlepszych „szóstek” Ekstraklasy.
Co ciekawe, jego transfer do Jagiellonii był dość długo omawiany, co przyznała w niedawnej rozmowie na antenie Weszlo.fm wiceprezes białostockiego klubu Agnieszka Syczewska. Jak pokazał czas, decyzja prezesa Cezarego Kuleszy o zakontraktowaniu grającego do tej pory na trzecim poziomie rozgrywkowym Ukraińca była strzałem w dziesiątkę.
Romanczuk podpisując kontrakt z białostoczanami zyskał nie tylko szansę na rozwój piłkarski, ale także… uniknął wysłania na front. Zawodnik, jako obywatel ukraiński, mógł bowiem spodziewać się powołania w związku z walkami w Donbasie. Ostatecznie piłkarz zamiast w ogniu walki, znalazł się na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej w naszym kraju.
Udane występy w Jagiellonii szybko poskutkowały propozycjami transferowymi z bogatszej ligi tureckiej. Zainteresowanie Konyasporu i Sivassporu zostało jednak zbyte przez prezesa Kuleszę, który obiecał Probierzowi zaprzestanie dalszego osłabiania drużyny po wytransferowaniu do włoskiej Fiorentiny Bartłomieja Drągowskiego.
REKLAMA
Pomocnik pozostał więc w Białymstoku, gdzie przeżywa najlepszy okres w profesjonalnej karierze. Sezon 2016/17 był dla jagiellończyków jeszcze bardziej udany niż ten zakończony brązowym medalem dwa lata wcześniej. Dramatyczna, chociaż przegrana walka o mistrzostwo Polski była w dużej mierze zasługą świetnej gry pochodzącego z Ukrainy gracza.
Piłkarz nie tylko znakomicie spisywał się w destrukcji, ale także znacznie poprawił swoje walory w grze ofensywnej. Potrafił inteligentnie i szybko rozegrać piłkę, a także bywał groźny przy stałych fragmentach, gdzie wykorzystywał umiejętność gry głową. Wicemistrzowski sezon zakończył z 5 golami i 5 asystami w 33 ligowych meczach.
Mimo pogłosek transferowych, Romanczuk nie zdecydował się na zmianę klubu także latem ubiegłego roku. Pozostał w Białymstoku nawet po nieudanej przygodzie Jagiellonii w eliminacjach Ligi Europy, gdzie żółto-czerwoni odpadli już w drugiej rundzie eliminacji.
Nowy sezon klub z Podlasia rozpoczął z nowym trenerem Ireneuszem Mamrotem. Jak co roku w Białymstoku, kilku piłkarzy z drużyny odeszło, kilku innych zaś zostało pozyskanych. W porównaniu z poprzednim sezonem, nie zmieniła się natomiast wiodąca rola klubu w rozgrywkach Ekstraklasy oraz świetna forma Romanczuka, wymienianego przez większość polskich dziennikarzy w gronie najlepszych pomocników ligi.
REKLAMA
Po dwudziestu siedmiu ligowych kolejkach białostoczanie znajdują się na czele Ekstraklasy, a urodzony w Kowlu piłkarz notuje jeszcze lepszy sezon, niż poprzedni. 4 gole i 3 asysty w 24 ligowych spotkaniach nie do końca oddają jednak wpływ, jaki na grę lidera tabeli wywarł przyszły reprezentant… Polski, który błyszczy na tle innych ligowców grających na jego pozycji.
Powiązany Artykuł

Ekstraklasa: Taras Romańczuk z aktem nadania obywatelstwa polskiego. Wkrótce telefon od Adama Nawałki?
Białystok stał się miejscem na ziemi Romanczuka, który już w 2014 roku, niedługo po transferze na Podlasie, rozpoczął starania o uzyskanie obywatelstwa naszego kraju. Żmudne kompletowanie dokumentów potwierdzających polskie korzenie piłkarza wreszcie przyniosło efekt i 12 lutego pomocnik z Białegostoku odebrał akt nadania obywatelstwa.
Stuprocentowym Polakiem można Tarasa nazwać od środy, kiedy to otrzymał z rąk prezydenta swojego miasta – Tadeusza Truskolaskiego dowód osobisty. Piłkarz nie krył wzruszenia, mówiąc dziennikarzom, że zawsze marzył o tym momencie. Przyznawał jednak także, że do powołania do kadry, o którym spekulowały media, jeszcze daleka droga, a on musi prezentować bardzo wysoki poziom, aby móc myśleć o grze w kadrze.
Gdy walka o przyznanie paszportu dobiegała końca, media obiegła jednak wieść, że… Adam Nawałka planuje powołać Romanczuka do swojej kadry na zbliżające się mecze towarzyskie z Nigerią (23 marca, Wrocław) oraz Koreą Południową (27 marca, Chorzów).
REKLAMA
źródło: YouTube/canalplus
Zawodnik niejednokrotnie przyznawał, że gra w koszulce z orzełkiem na piersi będzie dla niego ogromnym wyróżnieniem. Po raz pierwszy chęć gry w kadrze trenera Nawałki zadeklarował w kwietniu 2017 roku, kiedy w programie „Liga Plus Extra” na antenie telewizji Canal+ przyznał, że wybrałby powołanie do polskiej reprezentacji w sytuacji, gdy zainteresowanie jego występami jednocześnie wyraziliby Polacy i Ukraińcy.
Temat ucichł do momentu, gdy piłkarz oficjalnie został Polakiem. Wielomiesięczne starania o obywatelstwo, niekwestionowane przywiązanie do Polski i polskiej kultury, wreszcie – świetna postawa na ligowych boiskach – to argumenty przemawiające za sprawdzeniem Romanczuka w reprezentacji.
Najwyraźniej do podobnych wniosków doszedł selekcjoner, który w piątek oficjalnie poinformował o powołaniu pomocnika na marcowe zgrupowanie.
REKLAMA
Czy Adam Nawałka pozwoli piłkarzowi Jagiellonii zadebiutować w biało-czerwonych barwach w zbliżających się sparingach? Czy Romanczuk wykorzysta swoją szansę i znajdzie się w gronie dwudziestu trzech reprezentantów Polski, którzy pojadą na rosyjski mundial?
Odpowiedzi na te pytania jeszcze znamy, jednak historia Romanczuka powinna być dla nas o tyle optymistyczna, że pokazuje losy człowieka, który nigdy nie zapomniał o swoim pochodzeniu i, dzięki wrodzonemu uporowi, potrafił zrealizować marzenia: zarówno te sportowe, o grze na wysokim poziomie, jak i bardziej mentalne, o uzyskaniu obywatelstwa kraju, z którego pochodziła jego babcia.
Niezależnie od tego, jaki będzie koniec tej historii i czy pomocnik stanie się ważnym ogniwem reprezentacji, Romanczuk już udowodnił, że nie traktuje polskiego paszportu jako karty przetargowej służącej jedynie do wypromowania nazwiska, co w przypadku innych, naturalizowanych przez nasz kraj, piłkarzy nie zawsze było oczywiste...
Paweł Majewski, polskieradio.pl, IAR
REKLAMA
REKLAMA