Sopot 2014: Kamila Lićwinko chciała podzielić się złotem

Złoty medal halowych mistrzostw świata w skoku wzwyż Kamili Lićwinko to najważniejsze wydarzenie drugiego dnia sopockiej imprezy.

2014-03-09, 14:20

Sopot 2014: Kamila Lićwinko chciała podzielić się złotem

Posłuchaj

Kamila Lićwinko o sopockim konkursie skoku wzwyż (IAR)
+
Dodaj do playlisty

27-latka swój sukces zawdzięcza przede wszystkim mężowi - Michałowi. On pchał kulę i twierdzi, że obie konkurencje mają wiele ze sobą wspólnego. - Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale Michał ciągle powtarza, że obie konkurencje mają wiele ze sobą wspólnego. W kuli i skoku wzwyż trzeba wyzwolić jak największą energię w jak najkrótszym czasie. On był bardzo dobrym zawodnikiem, ale musiał zakończyć wcześniej karierę ze względu na problemy z plecami. Wie, co robi, a ja się nad tym nie zastanawiam - powiedziała Lićwinko.

Ślub wzięli jesienią, po bardzo udanym sezonie letnim. Wprawdzie nie było medalu mistrzostw świata w Moskwie, ale po raz pierwszy od lat, znana pod panieńskim nazwiskiem Stepaniuk, ustabilizowała formę na wysokim poziomie. Niemal w każdym konkursie skakała 1,90 i wyżej. W hali w tym sezonie trzykrotnie skoczyła 2,00 m i stała się pierwszą Polką, która tę granicę osiągnęła.

- W najśmielszych moich snach nie marzyłam tutaj o zwycięstwie. Tak długo czekałam na ten pierwszy medal w mistrzowskiej imprezie i okazało się, że jest od razu złoty. Jestem niezmiernie szczęśliwa - podkreśliła.

(Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z trenerem Michałem Lićwinko)

REKLAMA

Miała już jednak chwile zwątpienia. - Zanim zaczęłam trenować z moim mężem, myślałam o przerwaniu kariery. Wyników nie było, pojawiły się problemy zdrowotne. Musiałam jakieś decyzje podjąć. Ostatecznie postanowiliśmy o jeszcze jednej próbie i... zaczęło się dla mnie nowe życie - oceniła.

Rok temu niespełna 28-letnia zawodniczka uważała, że do igrzysk w Rio de Janeiro nie dociągnie i wcześniej zakończy karierę. - Teraz zaczęłam się zastanawiać - przyznała.

REKLAMA

Źródło: Foto Olimpik/x-news

Polka na najwyższym stopniu podium stanie w niedzielę wraz z Rosjanką Mariją Aleksandrowną Kucziną. Obie w pierwszej próbie skoczyły 2 metry i zdecydowały się nie robić dogrywki. To jest dozwolone, gdy zgodzą się na to obie zawodniczki. - Rozmawiałyśmy ze sobą i stwierdziłyśmy, że tak zostanie i będziemy stały na podium we dwie. Nie byłam pewna, czy to jest zgodne z przepisami IAAF. Okazało się, że tak może być, więc tak pozostało. To ja zapytałam Rosjankę, czy na to się zgadza i ona powiedziała, że nie chce skakać - zaznaczyła Lićwinko.

- Czemu się na to zdecydowałam? Byłam ogromnie zmęczona, emocje wzięły górę, poza tym w pierwszej wysokości podkręciłam staw skokowy. Musiałam nawet prosić lekarza o pomoc. Gdyby Maria zdecydowała się na skakanie, to ja pewnie też bym dalej rywalizowała - dodała.

PAP/aj

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej