Andrzej Bargiel z Manaslu: halo, halo, tu Jędrek, jestem na szczycie
"Łuuh! Już prawie jestem. To chyba tutaj. Ślady się kończą, a iść wyżej już nie można. Tak, na pewno, jestem na szczycie! Udało się!" - to fragment relacji Andrzeja Bargiela, który kilka dni temu wszedł, a potem zjechał na nartach z Manaslu.
2014-09-29, 14:00
Andrzej Bargiel Manaslu zdobył w rekordowym czasie. Jak sam stwierdził łatwo nie było. Jędrek tak opisał na swoim blogu historyczne chwile.
"Ufff. Jeszcze tylko kawałek. Jeszcze tylko jakieś 200 metrów i jestem na szczycie. Nogi powoli odmawiają posłuszeństwa, umysł zaczyna szwankować, chyba już nie bardzo wiem, co się dzieje. W głowie jedna myśl - idź dalej, jesteś naprawdę blisko. Gdyby ktoś przywrócił mi siły, które miałem w momencie wychodzenia z bazy, trasa zajęłaby mi 10 minut. Ale czeka mnie jeszcze jakaś godzina wspinaczki. Przypominam sobie wyjście z bazy - pełen zmrok, rozgrzewka, zeruję zegarek, żegnam się z Marcinem, podchodzę do Renziego, wykonuję obrządki, ruszam. Ile wtedy miałem energii!" - czytamy.
"Łuuh! Już prawie jestem. To chyba tutaj. Ślady się kończą, a iść wyżej już nie można. Tak, na pewno, jestem na szczycie! Udało się! Ale mnie bolą nogi. Nie ma czym oddychać. Zaraz, zaraz – która godzina? Podwijam rękaw - 12:06. Jestem na szczycie Manaslu. Szybko podliczam. Od 22 do 12… 14 godzin! Wow! Udało się! Pobiłem rekord! Nie mogę uwierzyć. Moment ekscytacji przerywają wywoływania moich kompanów przez radio: Andrzej jak tam idzie? Andrzej odezwij się, Andrzeeeej!” - to zatroskany brat próbuje się do mnie dobić. Chwilę zajmuje mi powrócenie do rzeczywistości i uświadomienie sobie, że te głosy to nie jest wytwór mojej wyobraźni, tylko wywoływanie przez radio.
>>> Andrzej Bargiel zjechał na nartach z ośmiotysięcznika
REKLAMA
Po brawurowym wejściu nastapił zjazd. W sumie wejście i zjazd zajęły Andrzejowi Bargielowi 21 godzin i 14 minut.
Manaslu był pierwszym celem młodego zakopiańczyka podczas jego wyprawy do zdobycia jeszcze Cho Oyu.
ah
REKLAMA
REKLAMA