Tomasz Cichocki: nie rezygnuję z ponownego rejsu dookoła świata

Tomasz Cichocki, który z powodu uszkodzenia masztu na jachcie "Indykpol" podczas sztormu musiał przerwać rejs dookoła świata, w środę zawinął do Port Elizabeth w RPA.

2014-11-19, 18:50

Tomasz Cichocki: nie rezygnuję z ponownego rejsu dookoła świata
Kapitan Tomasz Cichocki. Foto: www.facebook.com/KapitanTomaszCichocki

57-letni olsztynian przyznał, że nie zrezygnuje z ponownej próby, ale... w przeciwną stronę.

Kiedy warunki pogodowe się poprawiły, kapitan przymierzał się do wymiany zniszczonego żagla na nowy fok. To co zobaczył, zmroziło go. Z przerażeniem stwierdził, że maszt jest pęknięty. Ocenił, że nie przetrwa kolejnego sztormu. Decyzja mogła być tylko jedna - wejść do najbliższego portu.

Tym najbliższym był Port Elizabeth (miasto-gospodarz piłkarskich mistrzostw świata w 2010 roku), znany Cichockiemu z października 2011 roku, kiedy to musiał także z konieczności tam zawinąć. Wtedy przez uderzenie nieznanego przedmiotu uszkodzeniu uległa płetwa sterowa. Po jej naprawieniu kontynuował rejs i po 312 dniach oceanicznych zmagań, 7 maja 2012 roku, wrócił do francuskiego portu Brest.

- Mimo niepowodzenia nie zamierzam rezygnować. Chciałbym jak najszybciej ponowić próbę. Mówi się do trzech razy sztuka. Owszem, ale nie mam już chęci zaczynać od Przylądka Dobrej Nadziei, skoro mi jej nie daje i nie pozwala płynąć dalej. Wezmę go na końcu, a zacznę od Hornu - zaznaczył olsztynianin.

REKLAMA

Rekord trasy na zachód określanej "pod wiatr" wynosi 122 dni 14 godzin 3 minuty 49 sekund i należy do Jean-Luca van den Heede. Francuz jednokadłubowym jachtem "Adrien" pokonał tę trudniejszą drogę (kurs z Europy najpierw na Horn) od listopada 2003 do marca 2004 roku. Takiego wyczynu dokonało tylko pięciu mężczyzn i jedna kobieta, natomiast w przeciwną stronę około trzystu żeglarzy.

Cichocki przyznał, że "to był szczególne wredny sztorm". Siła wiatru przekraczała skalę Beauforta (75 węzłów), a wysokość fal dochodziła do 11 metrów. Szef projektu Krzysztof Mikunda powiedział, że zdjęcie satelitarne jednoznacznie uświadamia, z czym kapitan miał do czynienia.

- Maszt wprawdzie pękł, ale się nie złamał. Natomiast jacht, zachowując najważniejsze funkcje, jako całość okazał się jednostką pozwalającą żeglarzowi przede wszystkim przeżyć, przetrwać i ostatecznie bezpiecznie zawinąć do portu. To są wartości, których przecenić się nie da - podkreślił.

Mikunda zaznaczył, że "mimo koszmarnych warunków, zawdzięczamy jachtowi i sprzętowi ocalenie Tomka. Sądzę, że mamy do czynienia z sytuacją, w której priorytetem jest ludzkie życie. W tym względzie tego oczekiwaliśmy od jachtu i tą funkcję spełnił doskonale. Wyrażamy wdzięczność producentowi i wszystkim dostawcom osprzętu za to, że Tomek wraca do nas cały i zdrowy".

REKLAMA

Cichocki wypłynął z francuskiego Brestu 6 września w swój drugi samotny rejs dookoła świata trasą na wschód. Po raz pierwszy podjął wyzwanie w lipcu 2011 roku.

man

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej