Regaty Sydney - Hobart: mamy się czym pochwalić [ROZMOWA IAR]

Tegoroczne regaty żeglarskie Sydney-Hobart, które 26 grudnia wystartują po raz 70. w historii będą wyjątkowe dla Polski. Na starcie pierwszy raz staną dwie polskie łódki, a o zwycięstwo w czasie rzeczywistym mogą walczyć aż cztery jachty. Kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem najtrudniejszych regat świata z Waldemarem Heflichem, redaktorem naczelnym magazynu "Żagle" - rozmawiał Tomasz Kowalczyk.

2014-12-23, 08:33

Regaty Sydney - Hobart: mamy się czym pochwalić [ROZMOWA IAR]
. Foto: Wikipedia

Posłuchaj

Redaktor naczelny magazynu "Żagle" Waldemar Heflich przed regatami Sidney-Hobart (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Tomasz Kowalczyk: Co nas czeka w tym roku w regatach Sydney-Hobart?

Waldemar Heflich: To będzie wyjątkowa impreza, wyjątkowe regaty i dwa polskie jachty na starcie - Selma Expeditions z Piotrem Kuźniarem i Katharsis II Mariusza Kopera. Załogi obu jachtów tworzą wyłącznie Polacy, na Salmie popłynie mój przyjaciel Dominik Życki. Start polskich załóg to prestiżowa sprawa. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia oczy mediów całego świata będą zwrócone w kierunku Sydney, a sami Australijczycy dużo piszą o tym, że na starcie staną dwie łódki pod biało-czerwoną banderą. Podkreśla się, że Katharsis II to wspaniały Oyster, który opłynął Przylądek Horn i Przejścia Północno-Zachodnie, a ten drugi to w ogóle cały czas "siedzi na Hornie" a potem popłynie na Morze Rossa. Mówi się o Polsce i polskim żeglarstwie, jest się czym pochwalić.

TK: Faworytem do zwycięstwa w czasie rzeczywistym, jak zwykle będzie Wild Oats XI?

WH: Przez ostatnie siedem lat Wild Oats XI był murowanym faworytem, ale w tym roku jest nieco inaczej. Na starcie staną cztery bardzo dobre jachty. Nowiutki, stu stopowy Raggamuffin Syda Fischera, oczywiście stu stopowy Wild Oats XI, ale przyjedzie także amerykański, stu stopowy Comanche Jima H. Clarka, oraz dobrze trymowana australijska łódka Perpetual LOYAL. I te cztery Maxi jachty będą walczyć o zwycięstwo w czasie rzeczywistym czyli tzw. Line honors. W regatach Sydney-Hobart, które po raz pierwszy odbyły się w 1945 roku zawsze mamy dwa światy. Świat profesjonalnego jachtingu regatowego, gdzie startują najlepsze jachty, z najlepszymi zawodowymi załogami ścigającymi się w czasie rzeczywistym i mamy drugą grupę jachtów dla których sam udział i pokonanie 628-milowej trasy jest wyjątkowym egzaminem sprawności, dzielności i umiejętności żeglarskich. W tym drugim wyścigu będziemy ze szczególną uwagą patrzeć na Selma Expeditions. To stalowy, 20-metrowy jacht, który niczym lodołamacz potrafi przeciąć każdy lód. Na trasie wiatr potrafi wiać z prędkością 12 w Skali Beauforta, wystarczy że zmieni się kierunek z północno-wschodniego na południowy i wtedy trzeba będzie żeglować w sztormowej pogodzie pod wiatr, właśnie wtedy rosną szanse Selmy, może nie na zwycięstwo w Tattersall's Cup, ale na pewno na wysokie miejsce w swojej grupie.

REKLAMA

TK: Jedna doba i 18 godzin to rekord trasy. Ktoś będzie w stanie zejść poniżej 40 godzin? To się może zdarzyć teraz?

WH: Kiedyś zapytano Jima Kilroya, który przez lata był rekordzistą, kiedy to nastąpi. Dziadek Kilroy mówił, że miną lata, a nikt tego rekordu nie poprawi. W 1999 roku jacht Nokia trafił na świetne warunki, które sprawiły że zszedł poniżej dwóch dni. Kilku mędrców powiedziało, że teraz to minie 100 lat zanim jakiś szybki jacht trafi na równie świetne wietrzne warunki. W 2006 roku Wild Oats XI Boba Oatley poprawił ten wynik o kilkadziesiąt godzin. Później rok 2012 i rewelacyjny wynik jeden dzień, 18 godzin. Dziś patrząc na Comanche Kena Reada czy Raggamuffin Syda Fischera jestem przekonany, że można ten rekord poprawić. O ile? O tym wszystkim zdecyduje wiatr.

bor

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej