Kornelia Marek osaczona we własnym domu
"Zostaliśmy osaczeni w swoim domu. Czujemy się jak ...Roman Polański w Gstaad" - mówi Przeglądowi Sportowemu mama polskiej olimpijki przyłapanej na stosowaniu dopingu.
2010-03-19, 09:54
"Pamiętacie te obrazki ze szwajcarskiej willi naszego reżysera, co to je w grudniu w telewizji pokazywali? Tam było pełno wozów transmisyjnych i kamer. Nasz ostatni tydzień wyglądał tak samo. Cyrk na kółkach" - narzeka mama zawodniczki.
Rodzina Korneli Marek opowiada, że ich dom w Marklowicach jest nieustannie odwiedzany przez dziennikarzy. "Korneli nie ma w domu. A nawet gdyby była, to nie chciałaby rozmawiać z dziennikarzami" - mówi siostra biegaczki. Narzeka na stałą obecność kamerzystów i fotoreporterów.
Kilka dni temu badania próbki B potwierdziły zastosowanie przez biegaczkę EPO w Vancouver. Zawodniczka nie przyznała się do stosowania dopingu. Trwa dochodzenie, które ma pomóc ustalić kto jej niedozwolone środki podał.
dp, Przegląd Sportowy
Rodzina Korneli Marek opowiada, że ich dom w Marklowicach jest nieustannie odwiedzany przez dziennikarzy. "Korneli nie ma w domu. A nawet gdyby była, to nie chciałaby rozmawiać z dziennikarzami" - mówi siostra biegaczki. Narzeka na stałą obecność kamerzystów i fotoreporterów.
Kilka dni temu badania próbki B potwierdziły zastosowanie przez biegaczkę EPO w Vancouver. Zawodniczka nie przyznała się do stosowania dopingu. Trwa dochodzenie, które ma pomóc ustalić kto jej niedozwolone środki podał.
dp, Przegląd Sportowy
REKLAMA