Najpierw wybory - potem mistrzostwa Europy
Kierownictwo polskiej ekipy, trenerzy oraz lekkoatleci zanim wystartowali w drugim dniu drużynowych mistrzostw Europy w norweskim Bergen, oddali głosy w niedzielnych wyborach prezydenckich.
2010-06-20, 17:15
W sumie do  urny poszło 21 osób.
To również forma sprawdzianu, jak  kształtuje się w takich momentach duch zespołu. Bardzo chciałem, żebyśmy  zaistnieli jako reprezentacja Polski, która ma coś do powiedzenia,  bierze swój los we własne ręce - powiedział prezes PZLA Jerzy Skucha.
Do  lokalu wyborczego w Bergen, znajdującego się w szkole w centrum miasta,  sportowcy dojechali dwoma busami. Ubrani w biało-czerwone stroje  wzbudzili duże zainteresowanie nie tylko innych głosujących, ale i  członków komisji. 
Jako pierwszy kartkę z zakreślonym nazwiskiem  wrzucił do urny trener średniodystansowców Zbigniew Król, a tuż po nim  Skucha. 
Były w ekipie osoby, na których obecność podczas  głosowania liczyłem, chociażby z racji ich zainteresowań czy  wykształcenia. Nie chcę mówić o nazwiskach. W sumie jestem zadowolony z  frekwencji - dodał prezes.
Medalista mistrzostw świata 2007 w  sztafecie 4x400 m Marcin Marciniszyn wspomniał, że kilkanaście dni przed  wylotem z kraju zorientował się, jakie są możliwości głosowania za  granicą.
Zależało mi na tym, żeby pójść na wybory. Bardzo podoba  mi się w Polsce, nie zamierzam się nigdzie przeprowadzać, więc  interesuje mnie, jaką drogą pójdziemy jako państwo - zaznaczył  Marciniszyn.
Jako ostatnia kartkę do urny wrzuciła oszczepniczka  Magdalena Czenska. Na koniec wizyty w lokalu zawodnicy, trenerzy i  członkowie komisji wyborczej pozowali do wspólnego zdjęcia.
man