Pielgrzymka do Nieznanego

Nadprzyrodzone obejmuje nie tylko Boga i duchy lecz także ludzi - i że między tym a tamtym światem istnieje duchowy kontakt.

2007-11-01, 09:28

Pielgrzymka do Nieznanego

Obchodzone dzień po dniu święta zmarłych i wszystkich świętych mają przypomnieć wiernym, że Nadprzyrodzone obejmuje nie tylko Boga i duchy lecz także ludzi - i że między tym a tamtym światem istnieje duchowy kontakt.

Fot. sxc.hu

Dla większości chrześcijan jest to jednak raczej okazja do wspomnień zmarłych bliskich - a kiedy są już w porze „popołudnia życia” także refleksji nad tym, co zostawią, gdy sami staną wobec Nieznanego.

Gdy przyjrzeć się uważniej kulturze współczesnej, wydaje się ona wyrastać z obietnicy Kusiciela w Ogrodzie: „Nigdy nie umrzecie”. To wieczna teraźniejszość, w której kobiety 55-letnie przeżywają namiętne romanse a 60-letnie mają dzieci, w którym nie ma starców a są jedynie zabawni staruszkowie, w którym mężczyźni zajmują się tylko karierą lub dobrowolnie przyjmują rolę samczyków. Seks nie jest już nagrodą a czymś w rodzaju codziennego posiłku; religia to domena dewiantów (lub idiotycznych „kodów da Vinci”); polityka to synonim brudu, którym nasi bohaterzy się brzydzą - włącznie z patriotyzmem, zawsze tożsamym ze skrajną reakcją i obłąkanymi mordercami w tle.

Jaka jest przepustka do tego Nowego Wspaniałego Świata?
Konformizm. Nie ten fałszywy, wymuszany przez totalizmy, jak w XX wieku - lecz autentyczny, pochodzący z wyboru. To zapłata za uczestnictwo w grupie, za odpowiednie znajomości, za możliwość dobrze płatnej pracy z perspektywą kariery. Ten kolorowy, pełen zmysłowych wrażeń świat, jaki przekazują nam filmy i seriale (zwłaszcza made in USA) - dostępny jest także tobie!
Pod warunkiem, że dostosujesz się do tego, co dyktują największe media i co preferują twoi zwierzchnicy - czy przewodnik twojego „stada”.

REKLAMA

Toteż przynajmniej tego dnia w roku warto uświadomić sobie, że takim atrakcyjnym zawodem, życiem w wielkim, fascynującym mieście i perspektywą coraz wyższego konta cieszyli się przecież pracownicy World Trade Center, którzy usiedli do pracy słonecznego poranka we wrześniu 2001 roku...

Oczywiście, można ich nazwać wyjątkowymi pechowcami. Spójrzmy więc na ludzi, którzy mogą być symbolami „sukcesu” i używania życia. „Pogromca kobiet” i awanturnik Giacomo Casanova, podsumowując u schyłku swych dni w liście do przyjaciela swoje wszystkie przygody, wyznał: „Musiałem wbrew swej woli przyznać się sam przed sobą, że zmarnowałem swój czas i roztrwoniłem życie.”  Inny lew salonów i znawca buduarów, osławiony z racji swego cynizmu ks. de Talleyrand, który pod koniec życia dorobił się na korupcji jednej z największych fortun w Europie, pisał w dniu swoich 83 urodzin: „Wspominam czym wypełniłem te lata. Ileż zmarnowanych sił, zaprzepaszczonych talentów, bezzasadnej wrogości, utraconej równowagi, zdruzgotanych iluzji, zmarnowanych upodobań! I jakiż tego wszystkiego rezultat? Moralne znużenie, absolutny upadek ducha i głęboki wstręt do przeszłości.” Miliarder Howard Hughes, kolekcjoner samolotów, jachtów i pięknych dam, spędził ostatnie lata w salce filmowej, oglądając bez końca stare filmy i nikogo do siebie nie dopuszczając... Gwiazda filmowa Jean Seberg w 46 roku życia wybrała proszki i alkohol w samochodzie na odludnej uliczce... Jeszcze głośniejszy Hendrix przedawkował narkotyki... Podobnie basista „Rolling Stonesów”....

Powtarzają nam, że należy „wybierać jutro” i nie przejmować się przeszłością... jakby można było wybierać niewiadome i żyć bez korzeni, niczym liść na wietrze. Czy chcemy czy nie, dziedziczymy świat po przodkach - tak jak nasi następcy odziedziczą go po nas. Czy chcemy czy nie, nasze życie odbija się w życiu innych ludzi i to echo zawarte jest w ich postawie względem nas. Przez przeszło sto lat przekonywano nas, że liczą się warunki a nie nasze decyzje; że to „byt” określa świadomość. Ale ów „byt” to także to, co wybiorę. Jak mówi angielskie przysłowie spolszczone przez Miłosza: „Lawina bieg od tego zmienia po jakich toczy się kamieniach.”

Tradycja odwiedzania grobów stopniowo traci, jak inne tradycje, swój charakter religijny. W naszej cywilizacji przekonania metafizyczne stały się sprawą prywatną i zanik Kościołów jest procesem nieuchronnym, co zresztą przyznał sam Benedykt XVI. Ich miejsce zajmują wspólnoty mniej liczne, nawet kilkusetosobowe, znacznie mniej sformalizowane, nierzadko dziwaczne, czasem groźne - ale mające jedną cechę mają wspólną. Wiarę w życie pośmiertne.

REKLAMA

Można żyć moralnie nie wierząc w sąd po śmierci. Jednak ogląd świata wskazuje, że dostępne jest to nielicznym. Od ponad pół wieku jesteśmy uczeni, że najważniejsza jest samorealizacja: odkrycie siebie, samoafirmacja, niezależność i autentyczność. Koegzystuje to jakoś z materialistycznym poglądem o zależności od społeczeństwa. Człowiek ma sam z siebie „wybić się” na wewnętrzną niezależność; niczym baron Münchansen wyciągający się za włosy z bagna.
Tyle tylko, że to niemożliwe. Możemy uznać się za twory kultury, lub za dzieci Boga - ale nie możemy być całkowicie autonomiczni, podobni nadludziom Nietzschego.
 
Jesteśmy skazani na to, by szukać prawdy o świecie i na to, by zajmować stanowisko wobec postaw innych, gdyż tylko przez stosunek do świata dowiemy się jacy jesteśmy.
 
Czy znaczy to, że spośród dzieci Boga trzeba wyłączyć ateistów, którzy na swój sposób szukają prawdy? Na szczęście nie muszę wymyślać odpowiedzi na to pytanie. Zrobił to za mnie 500 lat temu Erazm z Rotterdamu: „Gdziekolwiek natrafisz na prawdę, uważaj ją za chrześcijańską.”

Prawda o świecie i sobie samym jest zawsze niepełna; niekiedy bolesna; czasem rozdzierająca. A jednak tylko na niej możemy się oprzeć. Wszystko inne może zniknąć. Kochane osoby odchodzą, marzenia blakną, przyjaciele zawodzą nasze oczekiwania (zwykle wygórowane). A pieniądze - jeśli nie zostaniemy ich w ten czy inny sposób pozbawieni - mogą nam dać tylko krótkie oszołomienie. Chyba, że wyzbędziemy się uczuć; zamienimy się dobrowolnie w żywe trupy.

Wszystko, co nie płynie wprost od Boga, jest tylko przygodą. Jeśli świat nie jest absurdalnym wysypiskiem atomów (w co każą nam wierzyć utytułowani głupcy) - to na końcu zbierzemy to, co zasialiśmy; doznamy wszystkich konsekwencji swoich uczynków. Odwaga zostanie nagrodzona, a nasza słabość, która skrzywdziła innych, ukaże się nam bez żadnych żałosnych usprawiedliwień.

Św. o. Pio przepowiedział kiedyś zdrowemu młodemu człowiekowi, że ten umrze za dwa tygodnie (co się sprawdziło). Widząc jego osłupienie, dodał pocieszająco: „Nie martw się - życie to tylko jazda pociągiem albo pielgrzymka.”

REKLAMA

Jechać pociągiem można nawet śpiąc; choćby w pijanym widzie.
Cała nasza godność, cały sens życia polega na tym, byśmy umieli pielgrzymować.

Piotr Skórzyński

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej