Jacek Saryusz-Wolski: Donald Tusk nie spełnił żadnych oczekiwań ze strony Polski, czy naszej części Europy
- Donald Tusk nie zrobił nic z Polskiej agendy, ani w sprawie polityko wobec Rosji czy Ukrainy, w sprawie brexitu, dodał oliwy do ognia jeśli chodzi o stosunki z USA. Występując przeciwko Polsce przekroczył czerwoną linię – mówił w Polskim Radiu 24 Jacek Saryusz-Wolski kandydat do Parlamentu Europejskiego z Prawa i Sprawiedliwości.
2019-03-25, 01:05
Posłuchaj
Jacek Saryusz-Wolski mówił o motywach decyzji o kandydowaniu na przewodniczącego Rady Europejskiej w 2017 r. - Nie przegrałem tego głosowania, nie można przegrać meczu nie będąc wpuszczonym na boisko. Na skutek manipulacji Donald Tusk sprawił, że moja kandydatura nie była głosowana. Był jeden kandydat i postawiono pytanie kto jest przeciw, nie było właściwego głosowania. To nie był wybór, tylko raczej mianowanie. W momencie kiedy Donald Tusk poparł sankcje przeciwko Polsce w oparciu o art. 7 traktatu, uznałem, że to jest zdrada i ten człowiek nie może kontynuować działania przeciwko Polsce, to było przekroczenie czerwonej linii – podkreślał gość audycji.
- Podzielałem diagnozę, że polski rząd nie może poprzeć takiego kandydata jak Donald Tusk, ponieważ wszystko co będzie robił, będzie szło na nasze konto. Wiedziałem oczywiście, że moja kandydatura nie ma realnych szans, ale ratowałem honor Polski, wiedząc, że zapłacę za to ogromną cenę środowiskową i wizerunkową. Nie żałuję tej decyzji – mówił Jacek Saryusz-Wolski.
Europoseł odniósł się do czasów, w których był członkiem PO - Nie ma już platformy Macieja Płażyńskiego i Zyty Gilowskiej. Kiedyś być na prawym skrzydle Platformy czy lewym skrzydle Prawo i Sprawiedliwości to było to samo. Różnice dotyczyły mniej lub bardziej liberalnego podejścia do gospodarki, to były niuanse. Dzisiaj Platforma to partia nie postsolidarnościowa tylko postkomunistyczna. Wyszło na jaw całe zło rządów PO-PSL, o którym większość ludzi nie wiedziała. Podobnie jako o agenturalności sztandaru dzisiejszej Platformy, Lecha Wałęsy – zwrócił uwagę.
- Mój koniec politycznej kariery w kraju nastąpił w momencie, gdy w lutym 2010 r powiedziałem, ze nie należy rozdzielać wizyt w Smoleńsku. Później pozwolono mi pracować na wąskim odcinku w Brukseli, i to robiłem tak długo jak mogłem. Nie żałuję tego, z pozycji Europejskiej Partii Ludowej mogłem kształtować politykę zagraniczną i bezpieczeństwa Europy, a zawłaszcza politykę wschodnią. Wpłynąłem w sposób pozytywny na to, co jest ważne dla Polski, pracowałem tak długo jak mogłem, a kiedy stało się to niemożliwe w kategoriach racji zasadniczych, powiedziałem "nie". Do dzisiaj musze mierzyć się z syndromem "dla jednych zdrajca, dla drugich przechrzta", jednak dla Polski trzeba brać na siebie i takie sytuacje – zaznaczył Jacek Saryusz-Wolski.
REKLAMA
Więcej w zapisie audycji.
Rozmawiała Małgorzata Raczyńska-Weinsberg.
PR24/ka
____________________
REKLAMA
Data emisji: 19.05.2019
Godzina emisji: 16:33
REKLAMA