Widmo śmierci krąży nad Europą. Felieton Miłosza Manasterskiego

Czy Parlament Europejski chciałby, żeby w Polsce zniknęło co trzecie dziecko? Jaka liczba ofiar aborcji będzie dla lewicowych eurodeputowanych wskaźnikiem świadczącym o "poszanowaniu praw człowieka"? - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski. 

2021-06-27, 11:14

Widmo śmierci krąży nad Europą. Felieton Miłosza Manasterskiego
Gmach Komisji Europejskiej w Brukseli. Foto: sashk0/shutterstock

24 czerwca Parlament Europejski uchwalił rezolucję, która wzbudziła wiele emocji. Długa, przegadana, wielopunktowa rezolucja wypełniona bełkotliwą brukselską nowomową może sprawić niemałą trudność w lekturze. Dla ułatwienia sięgam po wyszukiwarkę i sprawdzam. W końcu docieramy do sedna. Słowo aborcja pojawia się w rezolucji 35 razy.

Powiązany Artykuł

parlament europejski free europarlament free shut 1200.jpg
"Wpływanie na sumienia obywateli". Jakub Pacan o ingerencji Unii Europejskiej

Dużo czy mało? W Europie słowo "aborcja" może kandydować do miana "Top 10 słów" ostatniej dekady. W Hiszpanii, w roku 2019 słowo "aborcja", w znaczeniu faktycznego aktu zakończenia życia dziecka padło 99 149 razy. Od 2010 roku, kiedy postępowe siły zliberalizowały prawo, Hiszpanki pozbawiły szansy na życie milion nienarodzonych obywateli tego państwa. W Hiszpanii tzw. zabiegi mogą wykonywać już 16-letnie dziewczęta, nawet bez pytania o zgodę rodziców, co na pewno ułatwia podejmowanie złych decyzji.

Aborcja to także bardzo popularne słowo w Niemczech. Według danych Federalnego Urzędu Statystycznego, w 2020 roku w Niemczech dokonano około 100 tys. aborcji. Siedem na dziesięć kobiet, które przerwały ciążę w 2020 roku, miały od 18 do 34 lat, czyli zasadniczo w idealnym momencie, by myśleć o potomstwie.

Aborcja – często tego słowa używają także Francuzi. Oficjalne dane mówią, że liczba aborcji we Francji osiągnęła rekord w 2019 roku. Wynik 232 244 przeprowadzonych aborcji nad Sekwaną to liczba zatrważająca.

REKLAMA

Zderzmy te liczby z polskimi danymi. Choć w Polsce słowo "aborcja" rozbrzmiewa często w dyskusjach, liczą się jednak te słowa, za którymi idą czyny. A tu wyniki mamy naprawdę mało "europejskie". W 2019 roku według danych Ministerstwa Zdrowia przeprowadzono w Polsce 1100 zabiegów aborcji. Parlament Europejski żąda, by było ich więcej. O wiele więcej.

W rezolucji z 24 czerwca 2021 r. Parlament Europejski wzywa kraje UE do uznania, że "każde ograniczenie dostępu do antykoncepcji, leczenia bezpłodności, opieki położniczej i aborcji stanowi naruszenie praw człowieka" oraz żąda od krajów członkowskich "potępienia wszelkich prób ograniczenia dostępu" do tych usług. Polska w rezolucji przywoływana jest wielokrotnie, zawsze z potępieniem. 1100 zabiegów aborcyjnych w Polsce w 2019 roku to liczba dla Parlamentu Europejskiego niezadowalająca.

A jaka liczba aborcji w Polsce byłaby dla europarlamentu akceptowalna? Lubimy porównywać się z Hiszpanią, państwem o podobnej liczbie mieszkańców i katolickiej tradycji. Czy możemy przyjąć, że 100 000 przeprowadzonych aborcji rocznie w Polsce byłoby powodem dla satysfakcji dla eurodeputowanych? W 2019 r. w Hiszpanii przyszło na świat tylko 360 tys. noworodków. W Polsce 2019 rok był kolejnym rokiem zapaści demograficznej (więcej zgonów niż urodzeń). Ale i tak na świecie powitaliśmy 374 800 małych Polaków, niemal o 15 tys. więcej od Hiszpanów. Wyobraźmy sobie jednak, że spełniamy oczekiwania europarlemantarzystów i tak jak w Hiszpanii przeprowadzamy 100 tys. aborcji rocznie. Wówczas wskaźnik narodzin w Polsce za 2019 rok wyniósłby 274 tysięcy. Czy Parlament Europejski chciałby, żeby w Polsce zabijano co trzecie dziecko?

Kiedyś prymitywne kultury składały dzieci w krwawej ofierze żarłocznym bogom. Dzisiaj Parlament Europejski chce, byśmy składali nasze dzieci na świeckim ołtarzu z dwunastoma gwiazdkami. Jakiego boga mamy tą ofiarą z ludzi przebłagać by był dla Polski łaskawy? Którego komisarza? Którego europosła?

REKLAMA

Powiązany Artykuł

1200_aborcja_shutterstock.png
"Kiedyś traktowana jako zbrodnia, dziś jako prawo człowieka". Ks. prof. Bortkiewicz o aborcji

Reżim w Chinach przed laty wprowadził ograniczenie dla swoich obywateli, zwany "polityką jednego dziecka". Chiny były wówczas już najludniejszym państwem świata, ale ciągle biednym i zacofanym. Teraz Chiny, dużo zamożniejsze niż kilkadziesiąt lat, temu pozwalają już obywatelom na posiadanie trojga dzieci. Należąca do klubu najbogatszych krajów świata Europa odwrotnie - stawia na zabijanie dzieci. A przecież w żadnym razie nie grozi nam przeludnienie na Starym Kontynencie. Żaden z krajów Unii Europejskiej nie cieszy się dobrymi wskaźnikami przyrostu naturalnego. Te wskaźniki wyglądają szczególnie źle, kiedy mówimy o rdzennej ludności, czyli z dziada pradziada Niemcach, Francuzach, Belgach czy Hiszpanach. Jednak lewicowi politycy rządzący w krajach Europy Zachodniej nie dostrzegają związku między kurczącą się populacją a promocją zabiegów aborcyjnych jako narzędzia antykoncepcji. A czy rozumieją, że depopulacja Europy doprowadzi w końcu do tego, że nasze miejsce na Starym Kontynencie zajmą inne nacje?

Unia Europejska podobno walczy z wykluczeniami, chce równości i równouprawnienia. I jednocześnie co roku wyklucza, dehumanizuje i pozbawia podstawowego prawa – prawa do życia – setki tysięcy dzieci. Corocznie wydawane są w UE miliony euro na ochronę klimatu i zagrożone gatunki. Na przyjmowanie kolejnych migrantów w miejsce kurczącej się rdzennej ludności, a potem pilnowanie by nowo przybyli nie przeprowadzali zamachów terrorystycznych i nie gwałcili kobiet. Nikt na Zachodzie nie ma takiego pomysłu, by wobec kryzysu demograficznego otoczyć ochroną nasze narody. By przekonać Europejki, aby przestały masowo zabijać własne dzieci.

Skoro stać Europę na ochronę populacji myszy (przykładem lądowy odcinek Baltic Pipe), to tym bardziej można stworzyć instrumenty wsparcia dla matek. Unię Europejską stać na to, nawet na (dyskutowany ostatnio gorąco) przychód gwarantowany, zaadresowany dla tych kobiet, które urodzą dzieci, będąc w trudnej sytuacji finansowej. Zapewne większość z nich wtedy zaniechałaby aborcji. Pozostałe należałoby przekonać do urodzenia dziecka i przekazania do adopcji. Gdyby Unia Europejska chciała, to większość, jeśli nie wszyscy nienarodzeni Europejczycy mieliby szanse na przetrwanie. Ale nie chce i oczekuje od krajów członkowskich, że co roku będzie ginąć jeszcze więcej europejskich dzieci.

Miłosz Manasterski

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej