Wolna amerykanka "wolnych mediów". Felieton Miłosza Manasterskiego

2021-10-23, 18:05

Wolna amerykanka "wolnych mediów". Felieton Miłosza Manasterskiego
Dzisiaj sejmowa komisja finansów publicznych przegłosowała poprawkę, żeby w ustawie budżetowej na przyszły rok podwyższyć kwotę rekompensaty abonamentowej dla mediów publicznych. Foto: Shutterstock/wellphoto

Media związane z opozycją w Polsce nie tylko nie ukrywają, że walczą z demokratycznie wybranym rządem, ale w walce tej uprawiają catch wrestling, czyli wolną amerykankę. Kiedy w "wolnych mediach" wszystkie chwyty stają się dozwolone, pierwszą ofiarą jednak staje się oszukiwany czytelnik - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

Powiązany Artykuł

forum Daniel Obajtek 1200 .jpg
"Prawda zawsze się obroni". Daniel Obajtek wygrał proces z portalem Wyborcza.pl

"Świat przedstawiony" to pojęcie oznaczające niegdyś rzeczywistość kreowaną w dziełach literackich czy filmowych. Kreowaną, a zatem nieprawdziwą, nawet jeśli boleśnie podobną do realnej. Dzisiaj możemy śmiało odnieść to pojęcie także do przekazu mediów określających same siebie jako "wolne". I wolność ta ma faktycznie dużo wspólnego z wolnością twórcy, który opisuje zmyślone przez siebie wydarzenia i ich uczestników. Nie ma jednak nic wspólnego z "wolnością słowa", która nie może być wolnością od prawdy.

Dobra powieść czy dobry film często jest tak sugestywna, że skłonni jesteśmy uwierzyć, że ich bohaterowie żyją nie tylko w wyobraźni, a ich fantastyczne doświadczenia naprawdę miały miejsce. Niejeden pisarz, dramaturg czy scenarzysta czerpie nie tylko z bogatej wyobraźni, ale i z własnych obserwacji, uzyskując w ten sposób głębokie poruszenie odbiorców. Tak samo dzisiaj "wolne media" głęboko czerpią z obserwacji rzeczywistości, przedstawiając swoim widzom, czytelnikom i słuchaczom świat łudząco realny, różniący się jednak w wielu drobnych, choć znaczących szczegółach. Pal sześć, jeśli te szczegóły to emocjonalne podkoloryzowanie przez wybitnego reportażystę relacji z egzotycznego raju czy odległego pola bitwy. Gorzej, jeśli do zasobów twórczych własnej wyobraźni sięgają osoby, które przedstawiają się jako dziennikarze śledczy, polityczni albo gospodarczy.

Jednym z podstawowych założeń funkcjonowania "wolnych mediów" jest wytwarzanie w odbiorcach przekonania, że rządy Prawa i Sprawiedliwości są w każdym aspekcie jednakowo złe. Realizacja tego założenia wymaga karkołomnego negowania każdego przedsięwzięcia rządu i dezawuowania ludzi związanych z instytucjami państwa. "Zły" rząd nie może przecież zatrudniać dobrych fachowców.

Powiązany Artykuł

twitter premier PE free 1200.jpg
"Ciągle chętnie polska opozycja sięga po zagranicę i ulicę". Kubiak o debacie w PE ws. Polski

Cel uświęca środki, więc w walce rządem wszystkie chwyty są dozwolone, co oznacza w praktyce rezygnację z "wysokich standardów", do której oczywiście w żaden sposób przyznać się nie można. Teraz na łamach może wydarzyć się każdy faul! Na przykład można pominąć rozstrzygnięcia sądowe mówiące o niewinności oskarżonego i przedstawiać stare zarzuty tak, jakby były one aktualne i prawdziwe. Tak wyglądał atak na prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka, polegający na wyjęciu z szafy obalonych przed sądem oskarżeń z czasów, kiedy był wójtem Pcimia.

W przypadku Obajtka już sam fakt góralskiego pochodzenia i samorządowego doświadczenia dla czytelnika Wyborczej jest oskarżeniem. W "świecie przedstawionym" wolnych mediów prawdziwi menedżerowie i ekonomiści muszą mieć za mentora prof. Leszka Balcerowicza (podobnie jak każdy prawdziwy dziennikarz musi mieć za sobą co najmniej staż na Czerskiej). Gdyby jednak brak kontaktu z Adamem Michnikiem i Leszkiem Balcerowiczem nie były dostateczną ujmą, specjaliści z "wolnych mediów" nie raz stosowali proste sztuczki, pomijając w życiorysach "ludzi PiS" sukcesy - czy to zdobyte tytuły naukowe, prestiżowe staże, albo nawet wieloletnie doświadczenie menedżerskie. Czytelnik czy widz stale utwierdzany jest w przekonaniu, że osoby nominowane na ważne stanowiska to "no name" bez wiedzy i dorobku. W najgorszym razie dorobek ten jest mocno ograniczony, a porażki i niedostatki mocno uwypuklane. Po paru latach takiego kreowania świata czytelnik nawet nie potrzebuje dowodów, on już wie, że wszyscy prawdziwi eksperci i fachowcy skupieni są wokół Platformy Obywatelskiej przeciwko rządom PiS.

A jednak kłam tej wizji zadają sukcesy menedżerów prowadzących spółki skarbu państwa, w tym szczególnie spektakularne wyniki PKN Orlen. Prezes Daniel Obajtek jest prawdziwą solą w oku redaktorów z Czerskiej, ponieważ w żaden sposób nie da się go wrzucić do szufladki "partyjny nieudacznik". Doskonałych wyników Orlenu nie sposób "przykryć" nawet śmiesznymi uwagami o kreatywnej księgowości czy dobrej koniunkturze. Nawet jeśli znaleźliby się odbiorcy "wolnych mediów" gotowi uwierzyć, że "nie jest aż tak dobrze", to są jeszcze notowania giełdowe, inwestorzy i sprawozdania finansowe. Wobec prezesa Orlenu bezsilny jest nawet Leszek Balcerowicz, który przekonuje Polaków od wielu lat, że każda państwowa firma musi przynosić straty i powinna być sprzedana kapitałowi, na którego pochodzenie nie należy w ogóle zwracać uwagi.

Brak argumentów nie był jednak przeszkodą, by podjąć próbę złamania kariery Daniela Obajtka przez koncern z Czerskiej. Seria artykułów opublikowanych na początku 2021 r. miała doprowadzić do jego pożegnania ze stanowiskiem. Tzw. taśmy Obajtka miały doprowadzić do spadku cen akcji PKN Orlen, bojkotu konsumenckiego a przede wszystkim zaniechania transakcji na rynku medialnym. Wydawnicza działalność Orlenu martwi najbardziej "wolne media", które chórem występowały przeciwko wykupieniu Polska Press z rąk Niemców. Myśl, że biznesowy talent Obajtka pozwoli zbudować na bazie zakupionych tytułów potężną konkurencję, jest dla "wolnych mediów" naprawdę przerażająca. I choć dzisiaj jeszcze nie widać szczególnych sukcesów pionu medialnego płockiego koncernu, to ataki na Obajtka od początku miały także wymiar brutalnej walki o rynek.

Wszystkich, którzy zostali już kiedyś mniej czy bardziej dotkliwie skrzywdzeni krzywym piórem redaktorów z Czerskiej cieszyć może wynik sądowego pojedynku Obajtek vs. Wyborcza. Wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie portal ma opublikować sprostowanie nieprawdziwych informacji zawartych w artykule Wojciecha Czuchnowskiego z 26 lutego pt. "Taśmy Obajtka. Tak prezes Orlen łamał prawo, a teraz się pogrąża". Daniel Obajtek poinformował o tym w mediach społecznościowych: "Prawda zawsze się obroni! Dzisiaj w Sądzie Okręgowym w Warszawie zapadł druzgocący dla wyborcza.pl wyrok dotyczący publikacji na mój temat. Media mają pełne prawo do krytyki, ale nie mogą perfidnie i świadomie kłamać, żeby zdyskredytować opisywane osoby" - napisał prezes PKN Orlen.

Czy to koniec ataków na Daniela Obajtka? Czy "wolne media" dojdą do wniosku, że powinny przestrzegać jednak ogólnych standardów dziennikarstwa? Na razie jest to wątpliwe, choć wyrok sądu daje nadzieję na ukrócenie wolnej amerykanki. Kłamstwo nie powinno się nikomu opłacać, zaś spragnionym fikcji czytelnikom redakcja zawsze może zaoferować powieść w odcinkach.


Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej