Jadą Abramsy! Felieton Miłosza Manasterskiego

2022-02-19, 06:40

Jadą Abramsy! Felieton Miłosza Manasterskiego
Abrams M1A2 SEPv3 nadal należy do czołówki czołgów trzeciej generacji. Foto: Shutterstock/Karolis Kavolelis

Coraz bliżej finalizacja polskiego zamówienia na najnowszą wersję amerykańskich czołgów M1A2 Abrams SEP v3. Nerwowa reakcja Kremla na ten zakup pokazała, że jest to, dosłownie, strzał w dziesiątkę.

Dobrą wiadomość przekazał podczas wizyty w Polsce sekretarz obrony USA Lloyd Austin. - Jako partnerzy pomagamy Polsce rozwijać Siły Zbrojone Rzeczypospolitej Polskiej i ich możliwości. Polska wybrała myśliwce F-35, systemy artyleryjskie i rakietowe. Dziś z dumą ogłaszam kolejny krok na drodze tego partnerstwa. W odpowiedzi na oficjalną prośbę Polski z lipca 2021 roku pan sekretarz Blinken i ja wyraziliśmy naszą intencję wobec Kongresu, aby zaproponować Polsce możliwość nabycia czołgów Abrams. Ramy czasowe dostarczenia tych czołgów są obecnie omawiane. Jest to obecnie najnowocześniejsza wersja czołgu Abrams i zapewni Polsce silnie zaawansowane zdolności oraz wzmocni naszą interoperacyjność z Wojskiem Polskim, wzmacniając wiarygodność naszych wspólnych wysiłków odstraszających, także z innymi sojusznikami w ramach NATO - mówił sekretarz obrony USA podczas wspólnej konferencji z ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem. "To niezwykle ważne wzmocnienie naszych zdolności obronnych i jeden z ważniejszych kontraktów zbrojeniowych w historii Polski" - napisał na Twitterze szef MON.

Wizyta Lloyda Austina to kolejne z niezliczonych już spotkań, telekonferencji i wideokonferencji przedstawicieli amerykańskiej administracji i polskiego rządu oraz prezydenta. Wbrew całkowicie irracjonalnej tezie głoszonej przez opozycję Polska nie jest izolowana przez społeczność międzynarodową. Wręcz przeciwnie - Polska jest dzisiaj w centrum wydarzeń a nasi przywódcy przy tym samym stole, co najważniejsi światowi liderzy. To wielki sukces polskiej dyplomacji i spełnienie nadziei pokładanych politykach kierujących naszym państwem.

Aby koncert mocarstw nie był już nigdy więcej grany bez naszego udziału, na równi ze sprawną dyplomacją potrzebne są takie "zakupy" jak dostawa nowych amerykańskich czołgów. Na arenie międzynarodowej od zawsze liczą się siła i pieniądze. To pierwsze jednak ma coraz większe znaczenie, bo wobec agresywnych sąsiadów nie powstrzyma korzystny stosunek PKB, kurs waluty czy wysokie ratingi. Tu liczą się wyłącznie twarde argumenty i zdolność do militarnego oddziaływania, która może nie iść w parze z proporcjonalną siłą gospodarczą.

Powiązany Artykuł

1200.jpg
Abramsy trafią do polskiego wojska. Kiński: sprzęt światowej klasy, sprawdzony w walce

Rosja to przykład państwa, które utrzymuje armię daleko powyżej swoich możliwości finansowych, mierząc według kryteriów zachodnich. W NATO przecież standardem jest przeznaczenie na obronność 2 proc. PKB, z którego to zobowiązania nie wywiązuje się wiele krajów. Tymczasem Rosja wedle ocen ekspertów wydaje blisko 6 proc. PKB na swoje wojsko, a specjaliści skłaniają się ku myśli, że w rzeczywistości procent ten może być jeszcze wyższy. Budżet Federacji Rosyjskiej do transparentnych bowiem nie należy, natomiast nie ma wątpliwości, że przez ostatnie piętnaście lat Kreml przeznaczał na modernizację armii coraz większe środki.

Konieczność dotrzymania kroku Rosji przez państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego w praktyce oznaczałaby zwiększenie środków na obronność nawet trzykrotne. Trudno w to dzisiaj uwierzyć. Zwłaszcza, że wiele krajów położonych daleko od rosyjskich granic nie czuje bezpośredniego zagrożenia. Idea kolektywnej obrony państw Sojuszu paradoksalnie też działa demobilizująco. Na papierze przecież zsumowane wydatki obronne NATO wyglądają imponująco, nawet po odjęciu środków, które przeznaczają na swoje wojsko Amerykanie.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja na wschodniej flance NATO, gdzie narasta coraz bardziej zagrożenie ze strony bezpośrednich sąsiadów - Federacji Rosyjskiej i Białorusi. Tutaj wiemy, że tabelka ze zsumowanymi budżetami państw NATO nie jest tarczą, która powstrzyma przeciwnika. Taka tarcza musi realnie chronić nasze naszych granicach (także cyber-granicach!). To zaś wymaga pilnego zwiększania finansowania wojska, wzrostu jego liczebności i zapewnienia mu najlepszych możliwych broni. Wszystko to jest w planach rządu Zjednoczonej Prawicy. Jednak do realizacji ambitnego programu będzie potrzebna akceptacja społeczna. Czas nam wszystkim zrozumieć, że to nie priorytety Unii Europejskiej (ochrona klimatu, zeroemisyjność, multikulturowość, inkluzywność) są dla nas najważniejsze, ale zdolności obronne. Nasze własne, a nie połączonych budżetów NATO.

Powiązany Artykuł

wojsko usa polska free 1200.jpg
Mateusz Kosiński: pomiędzy USA a Polską zwycięża geopolityczna racja stanu, niezależnie kto rządzi

Cała niemalże opozycja do dziś upatruje źródła bezpieczeństwa Polski w jak najpełniejszym poddaniu się politycznej woli Niemiec, w tym rezygnacji z umacniania struktur państwa polskiego na rzecz tzw. pogłębianiu integracji europejskiej. Jednak wobec postawy Niemiec w trakcie zagrożenia Ukrainy inwazją rosyjską coraz więcej osób widzi, że nie możemy powierzać ochrony naszego domu w ręce sąsiada. Sąsiada, który przecież sam nie tylko nie wypełnia standardów NATO co do wydatków na obronność, ale też z wielką niechęcią podejmuje działania mogące narazić na szwank jego stosunki z Kremlem.

Pakt Północnoatlantycki jest zobowiązaniem pozostawiającym wiele przestrzeni sojusznikom. Nie ma mowy o automatycznym pełnym zaangażowaniu wszystkich armii członków NATO w przypadku agresji na jedno z nich. Nie wyobrażajmy sobie, że tego samego dnia, kiedy ktoś nas zaatakuje na naszych wschodnich granicach pojawią się wszystkie niemieckie, francuskie czy holenderskie dywizje. To niemożliwe technicznie i politycznie. A nie chcielibyśmy przekonać się, że w przypadku napaści na Polskę w ramach sojuszniczej pomocy nasi najbliżsi sąsiedzi przerzucają nam przez Odrę szpital polowy albo zapas zardzewiałych hełmów z zapomnianego magazynu Bundeswery.

Beztroska się skończyła. Historia toczy się dalej i od nas zależy, czy powtórzymy lekcję upadku czy chwile tryumfu. W żadnym momencie historii słaba politycznie i militarnie Polska nie rozwijała spokojnie się oparta o swoich opiekuńczych sąsiadów. Za to będąc silnymi potrafiliśmy potęgować swoją potęgę sojuszami, z których najważniejszy stał się podstawą do budowy europejskiego mocarstwa - Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Powiązany Artykuł

czołg abrams free shutt 1200  .jpg
Abramsy dla Polski, to najnowsza wersja. Są lepiej opancerzone od poprzedników

Polska pod rządami Zjednoczonej Prawicy do tej pory była jednym z nielicznych krajów NATO, które systematycznie zwiększały wydatki na obronność. Nie ulega wątpliwości, że wobec nowych zagrożeń to nie wystarczy. Sam zakup Abramsów to niemały koszt ok. 23 mld zł. Im szybciej zwiększymy budżet obronny do rzędu 5-6 procent PKB, tym szybciej zyskamy nie tylko poczucie bezpieczeństwa, ale i także utrwalimy naszą pozycję międzynarodową. Nie jest przypadkiem, że na podobnym poziomie koszty obronności ponosi Izrael. Dzięki temu ten zagrożony z każdej strony kraj kwitnie i przyciąga nadal inwestorów, kapitał i turystów.

Nam też więcej środków na wojsko po prostu się opłaci. Spora część z wydatków na obronność zresztą może się doskonale zwrócić nawet w sposób bezpośredni. Poza pilnymi zakupami Polska będzie mogła skuteczniej rozwijać swój przemysł obronny. Już dzisiaj polskimi przebojami eksportowymi są m.in. nowoczesny modułowy karabin Grot z radomskiego Łucznika, czy produkowany przez Mesko przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy "Piorun". Ten ostatni w swojej kategorii nie ma konkurencji, czego dowodem jest zamówienie "Pioruna" przez amerykańską armię. Zatem już dzisiaj nie tylko my kupujemy amerykańską broń, ale także nasza broń wędruje za ocean. Może kiedyś trafią tam nawet polskie czołgi. Polska Grupa Zbrojeniowa prowadzi przecież nadal nadal badawcze nad projektem nowego polskiego czołgu określanego kryptonimem Wilk.

Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej