Zgniła zieleń: agresja i polityka pod szyldem ekologii. Felieton Miłosza Manasterskiego
Greenpeace przedstawia się na polskiej stronie: "Greenpeace to ludzie tacy, jak Ty - osoby z pasją, które działają dla przyrody i klimatu". Ale może powinno tam być napisane inaczej: "Ludzie, którzy chcą, żebyś zmarzł zimą" - pisze w swoim najnowszym felietonie Miłosz Manasterski.
2022-09-29, 11:33
Greenpeace to organizacja globalna i potężna. Ma tak silną markę, że wiele osób zgadza się pracować dla niej za darmo, choć organizacja dysponuje potężnymi funduszami. Teoretycznie, jak wiele innych podobnych tworów, Greenpeace definiuje się jako organizacja ekologiczna, choć można by się z tym spierać. Ekologia bowiem jest w rzeczywistości dyscypliną naukową. Jak podaje Wikipedia: "Ekologia (gr. οἶκος (oíkos) ‘dom’ + λόγος (logos) ‘słowo, nauka’) - nauka o strukturze i funkcjonowaniu przyrody, zajmująca się badaniem oddziaływań pomiędzy organizmami a ich środowiskiem oraz wzajemnie między tymi organizmami (czyli strukturą ekosystemów)". Wątpliwe jest by przedstawiciele tej nauki wypowiadali się na temat kontraktów gazowych związanych z Baltic Pipe.
Mamy jednak do czynienia z manipulacją o ogromnej skali. Ekologiem nie jest bowiem ten, kto wierzy w potrzebę ochrony środowiska, tylko ten, kto zajmuje się przyrodą naukowo. Tak jak nie można pomylić fanów artysty z samym artystą, lekarza z pacjentem zainteresowanym medycyną, a skazanego z jego adwokatem, tak i organizacje "ekologiczne" wcale nie zrzeszają ekologów. Wystarczy spojrzeć na grupki protestujących albo zbierających podpisy młodych ludzi - są to najczęściej osoby przed maturą. Nawet jeśli szczerze interesują się naukową ekologią, to ekologami z całą pewnością nie są. Greenpeace jest tu w zasadzie szczere - czytamy bowiem: "Greenpeace to ludzie tacy, jak Ty". Na polskiej stronie Greenpeace nie znajdziemy też nawet najskromniejszych biogramów jej kierownictwa. Czyżby nikt nie miał nic wspólnego z naukami o przyrodzie?
Dzięki prowokacyjnym działaniom media bardziej interesują show, które tworzą "organizacje ekologiczne" niż tym, co mają nam do powiedzenia specjaliści zajmujący się przyrodą
Głos fanów ekologii jest mocno nagłaśniany, zwłaszcza przez media liberalne i lewicowe. Ciągle słyszymy "ekolodzy to, ekolodzy tamto" i w 90 przypadkach na 100 nie są to informacje płynące ze środowiska akademickiego. Tym, co rzeczywiście mają do powiedzenia naukowcy zajmujący się przyrodą, media interesują się o tyle, o ile pasuje im to do z góry przyjętych tez. Te zaś odwracają hierarchię ziemskich bytów, na czele której według osób wierzących stoi człowiek, któremu Bóg dał prawo do użytkowania naszej planety. Ekologiści zaś twierdzą, że człowiek żadnych szczególnych praw nie posiada, a najlepsze, co może zrobić, to podporządkować swój los siłom natury. Śmiertelnym grzechem według ekologistów jest każda ingerencja w środowisko. W skrajnych przypadkach ekologiści czują się tak dalece podporządkowani naturze, że pozwalają by bezkarnie gryzły ich komary czy inne insekty. Inni posuwają się do myśli, że skoro działalność człowieka jest szkodliwa dla przyrody, to najlepiej, żeby ludzie wkrótce wymarli. Skoro jesteśmy jedynie jednym z przedstawicieli świata przyrody, to ma to daleko idące konsekwencje. Nie każdy jednak chce być ekosystemem dla tasiemca, ani rezygnować z ciepłej wody i ogrzewania zimą. Do tego ostatniego zmierza bowiem Greenpeace krytykujący brutalnie polsko-duńsko-norwerski gazociąg Baltic Pipe.
Przyzwyczailiśmy się już do "oprotestowywania" niemal każdej inwestycji, która wiąże się z wycięciem drzew, położeniem asfaltu albo regulacją rzeki. Do "głęboko przemyślanych" protestów "w obronie klimatu" polegających na blokowaniu centrów miast, żeby tkwiące w korkach samochody wytworzyły trzy razy więcej spalin niż zwykle. Ostatnio jednak Greenpeace zaskoczyło, przechodząc już z pozycji "organizacji wiedzącej wszystko o przyrodzie" (czego nigdy nie powiedzą o sobie naukowcy zajmujący się jej tematem!) do pozycji "organizacji politycznej wiedzącej wszystko o wszystkim". Wpis dotyczący Baltic Pipe przekracza już nie tylko granice dyskusji wokół ekologii, ale jest po prostu tekstem agresywnym politycznie.
REKLAMA
Ekologia czy ekonomia? A może po prostu brudna polityka?
Nasi "ekolodzy" tak przyzwyczaili się do uzurpowania sobie wszechwiedzy o naturze i klimacie, że nie czują już najmniejszego dyskomfortu przy wypowiadaniu się także w sprawach energetyki czy handlu międzynarodowego z pozycji eksperckiej. Jak inaczej bowiem odczytać uwagi takie, jak: "Uruchomienie gazociągu Baltic Pipe to nie powód do świętowania. Gazociąg nie zapewni nam bezpieczeństwa energetycznego i niewiele zmienia w kontekście odpowiedzi na zapotrzebowanie Polski na gaz w nadchodzącym sezonie grzewczym"?
Skąd ta pewność? Czy Greenpeace ma dostęp do tajnych kontraktów gazowych zawieranych przez PGNiG i dlaczego stawia tak jednoznaczne tezy, że "gazociąg Baltic Pipe to kolejne fiasko rządu PiS w kwestii zapewnienia Polkom i Polakom bezpieczeństwa energetycznego i krok wstecz na drodze transformacji energetycznej"? To ekologiczna i naukowa teza, czy przebrana za nią publicystyka?
Organizacje ekologiczne na dobre wchodzą w naszą politykę. Niedawno Greenpeace przeciwstawiała się mocno budowie zapory na granicy polsko-białoruskiej. Zające i dziki były ważniejsze niż bezpieczeństwo Polaków i warunki pracy Straży Granicznej atakowanej kamieniami i cegłami przez migrantów Łukaszenki. Teraz Greenpeace przeszkadza Baltic Pipe, choć nie przeszkadzał tak bardzo Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Czekamy już tylko aż Greenpeace zostanie oficjalnie zaproszony do Koalicji Obywatelskiej Donalda Tuska i wyśle swoich liderów na jej listy.
Tej zimy najważniejsze jest, żeby nie zabrakło nam ciepła i prądu
Wszyscy wolelibyśmy żyć w świecie, gdzie powietrze jest krystalicznie czyste, cały przemysł jest zeroemisyjny, a samochody są na wodór. Ale takiego świata nie ma nigdzie i jeszcze długo nie będzie. Tej zimy najważniejsze jest, żeby nie zabrakło nam ciepła i prądu. Jeśli ktoś ma problem z Baltic Pipe, to zakłada, że lepsze jest, żebyśmy zimą zamarzli na śmierć, niż spalili gaz. Gaz, który notabene jest uznawany za najmniej problematyczne paliwo kopalne. Jakim trzeba być fanatykiem, żeby proponować ludziom taki model "ekologii", w którym nie ma jak się ogrzać zimą? Skoro to jest "ekologiczna" konieczność, to liczę na to, że przynajmniej biura Greenpeace i domy jej aktywistów nie będą w tym roku ogrzewane paliwami kopalnymi. Niech dadzą nam dobry przykład, że można odejść od paliw kopalnych, tak jak tego żądają.
REKLAMA
Smutna prawda jest taka, że organizacje takie jak Greenpeace, zabawiające się zabarwioną na zielono agresywną polityką w najgorszym wydaniu, bardziej szkodzą, niż pomagają w kwestii problemów ochrony przyrody. Ich działania powodują u coraz większej liczby Polaków obojętne wzruszenie ramion, a ekscytację znajdują tylko wśród tych, którzy identyfikują się z opozycją. I ekscytacja ta nie ma nic wspólnego z faktyczną troską o przyrodę, tylko satysfakcją, że oto znów ktoś uderzył w rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Szum wokół organizacji "ekologicznych" zagłusza głos naprawdę troszczących się o przyrodę
A przecież przyroda jest naszym dobrem wspólnym i powinniśmy starać się ją jak najskuteczniej chronić przed negatywnymi skutkami naszego rozwoju cywilizacyjnego. I do tego jest nam potrzebna właśnie prawdziwa ekologia-nauka, która znajdzie rozwiązania, jak nie cofając się w rozwoju, zachować cenne zasoby naturalne Polski. Nie osiągnie się tego krzykiem, wdzieraniem się na kominy, utrudnianiem życia mieszkańcom dużych miast czy wściekłym atakiem na rządzących. Na rząd Zjednoczonej Prawicy, który akurat jako pierwszy w Europie wprowadził "zielone obligacje", bardzo mocno promuje ESG i przeznacza niemałe środki na realne działania proekologiczne, jak choćby programy "Mój prąd" czy "Czyste powietrze".
Od agresywnych, finansowanych z zagranicy "ekologów" dużo skuteczniej do poszukiwania rozwiązań ekologicznych przekonują merytorycznie działające organizacje takie jak Fundacja "Czyste Powietrze", organizująca Szczyt Klimatyczny "Togetair". Bezcenna jest działalność informacyjna i edukacyjna Polskiego Radia, które sprawy ochrony przyrody podnosi w wielu audycjach i na portalu PolskieRadio24.pl. Najwyższe wyrazy szacunku należą się jednak przede wszystkim leśnikom z Lasów Państwowych i specjalistom z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska oraz funduszy wojewódzkich. To na ich barkach spoczywa prawdziwa, choć często dużo mniej spektakularna od medialnych protestów, za to codzienna i przemyślana praca na rzecz polskiej przyrody.
Miłosz Manasterski
- Donalda Tuska list (prawie) miłosny do "Jego Ekscelencji". Felieton Miłosza Manasterskiego
- Walka o reparacje będzie także walką o polską duszę. Felieton Miłosza Manasterskiego
- Port w Świnoujściu - Niemcy mówią o ekologii, a myślą o ekonomii. Felieton Miłosza Manasterskiego
ASP/kor
REKLAMA