Fabryka hejtu. Tak przez lata PO dzieliła społeczeństwo na szczupłych i grubych, młodych i starych

2023-02-27, 15:52

Fabryka hejtu. Tak przez lata PO dzieliła społeczeństwo na szczupłych i grubych, młodych i starych
Fabryka hejtu. Przez lata PO dzieliła społeczeństwo na szczupłych i grubych, młodych i starych. Foto: Tytus Żmijewski/PAP

Działacze Platformy Obywatelskiej od lat bezkarnie, w grubiański sposób atakują swoich politycznych przeciwników. Potrafią wytykać im np. nadwagę czy otyłość, jak zrobił to ostatnio poseł Sławomir Nitras, lub uczynić zarzut z podeszłego wieku czy niskiego wzrostu. Nie zauważają przy tym, że tak naprawdę antagonizują społeczeństwo i wpędzają ludzi w kompleksy.

"Młody, szczupły i wysoki", pewnie popiera PO. "Stary, gruby i niski", to na pewno jest z PiS. To stereotypy, jakie powstały wśród polskich wyborców na skutek prowadzonej walki politycznej - fabryki grubiańskiego hejtu. Efektem tych działań jest już nie tylko podział społeczny, ale także potęgowanie kompleksów wśród Polaków. Nie każdy człowiek otyły może schudnąć, starszy człowiek nie będzie znów młody, a osoba niskiego wzrostu raczej już nie urośnie.

Jak zatem doszło do zaistnienia tego zjawiska w polskim parlamencie?

Obraźliwe słowa Nitrasa

Zacznijmy od historii najnowszej, bo to właśnie ona skłania do tego, by zastanowić nad całym problemem. Poseł PO Sławomir Nitras w niedawnym wywiadzie dla Radia Zet mówił o politykach Zjednoczonej Prawicy: "Przepraszam, bo to może nieładne - przecież im się już paski nie domykają, oni się wszyscy tak rozpaśli. W sensie fizycznym i finansowym. No przecież tak nie można, no ludzie. Niech pan zobaczy, jak Joachim Brudziński wygląda. Pamiętam go sprzed siedmiu lat - normalny, szczupły, fajny facet. Nawet się potrafił ubrać, a dzisiaj?" - mówił Nitras.

Na wątpliwość dziennikarza prowadzącego wywiad, że "czasami nie jest winą kogoś, że wygląda, jak wygląda", odpowiedział: "Pan mógł dotknąć rzeczy zasadniczej, im się jakieś geny pozmieniały w ciągu 8 lat rządzenia. I tylko taka ścisła dieta, a szczególnie odpiłowanie od publicznych stanowisk, może im pomóc". Według Nitrasa "to, że ktoś się tak zmienił fizycznie, jak oni się zmieniają, jest dowodem na to, że im się odkleiła rzeczywistość".

Redaktor wskazał, że czasami nadwaga nie jest spowodowana przywilejami. "W tym wypadku tak jest. W przypadku Brudzińskiego i Beaty Kempy - nie mam najmniejszej wątpliwości. Niech pan zobaczy, jak się Przemysław Czarnek zmienił. On jest dwa razy większy, niż był - na tym fotelu" - dodał.

Skąd przyzwolenie na tego typu atak? Okazuje się, że istniało ono od wielu lat. 

Pornograficzne grubasy

Przenieśmy się do 2000 r. Ryszard Kalisz był wtedy posłem SLD, szefem kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Stefan Niesiołowski, gdy był posłem AWS (potem wstąpił do PO), niezbyt cenił Kalisza.

- Ryszard Kalisz to pornominister, który doskonale pasuje do pornoprezydenta. Mamy sojusz dwóch pornograficznych grubasów - mówił Niesiołowski po tym, jak Kwaśniewski zawetował ustawę zakazującą rozpowszechniania pornografii.

Na te słowa w żaden sposób prawnie nie zareagowano. Kancelaria Prezydenta nie zamierzała podejmować żadnych kroków w sprawie wypowiedzi posła Niesiołowskiego. Wywołała ona dyskusję, ale uznano ją w końcu za incydent. Nie rezonowała w mediach społecznościowych, bo ich wtedy nie było. Dzisiaj pamiętają o tym wydarzeniu nieliczni starsi obserwatorzy polityki.

Hejt ze względu na wiek. Moherowa koalicja i zabierz babci dowód

W 2005 roku Polacy po raz pierwszy usłyszeli o moherowych beretach. Tak nazywano osoby starsze, które identyfikujące się z poglądami politycznymi i społecznymi głoszonymi przez obóz konserwatywny. Osoby nazywane moherowymi beretami związane były z mediami redemptorysty o. Tadeusza Rydzyka.

Znaczenie tzw. moherowych beretów wybrzmiało również w debacie nad exposé premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Hasło wybił szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. - Polska naprawdę nie jest skazana na "moherową" koalicję. Wszystko jest jeszcze w Polsce możliwe, jeśli nie dziś, to może za miesiąc, może za rok - powiedział szef Platformy.

Z historii wokół tzw. moherowych beretów w 2007 r. rozpoczęła się inna niebezpieczna akcja pn. "Idą wybory. Uratuj kraj. Zabierz babci dowód". Komunikat tej treści przez kilku dni krążył w internecie i między użytkownikami telefonów komórkowych.

- Powinna zająć się tym prokuratura - uważał wtedy ekspert Państwowej Komisji Wyborczej, Miłosz Wilkanowicz. Sprawy jednak nie wyjaśniono, a do władzy w kraju ostatecznie doszła Platforma Obywatelska.

Hejt z uwagi na wzrost. Niemiecka gazeta obraża prezydenta RP

Jednak najbardziej pamiętny pokaz grubiaństwa nastąpił w 2006 r. "Nowe polskie kartofle", "dranie chcący opanować świat" czy "Lech »Katsche« (czyli mlaskający) Kaczyński" - takimi tytułami i śródtytułami opatrzył swój tekst w 2006 roku w "Die Tageszeitung" Peter Koehler. Wspomniany tytuł nawiązuje w swojej treści do niemieckiej lewicy. Atak na braci Kaczyńskich nie powinien więc dziwić.

Tekst powstał tuż przed szczytem Trójkąta Weimarskiego w Berlinie. Polska ambasada w Niemczech zaprotestowała przeciwko artykułowi. Obrażono w nim oprócz prezydenta Lecha Kaczyńskiego także jego brata Jarosława. Strona niemiecka nie chciała zająć stanowiska w tej sprawie. Wcześniej polskie władze wyraziły oczekiwanie, że rząd w Berlinie skrytykuje artykuł.

Według "Gazety Wyborczej" był on jedną z przyczyn pogorszenia zdrowia polskiego prezydenta, który w niedzielę odwołał swój udział w planowanym na 3 lipca szczycie. Także według "Rzeczpospolitej" publikacja mogła być powodem przełożenia szczytu. W spotkaniu mieli wziąć udział - poza polskim prezydentem - niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Jacques Chirac.

W tamtym czasie uświadomiono sobie nad Wisłą, że ostrym językiem medialnym można wpływać skutecznie także na politykę międzynarodową. Konsekwencji wobec dziennikarzy obrażających polskiego prezydenta nie wyciągnięto. Na początku grudnia 2007, po przejęciu władzy przez PO, prokuratura zdecydowała się śledztwo ws. znieważenia prezydenta umorzyć „wobec braku dostatecznych dowodów uzasadniających podejrzenia popełnienia przestępstwa”. Trzem pracownikom "Die Tageszeitung" groziły trzy lata więzienia.

Debata z parlamentu trafia do sieci społecznościowych

W drugiej dekadzie tego wieku debata publiczna z ław sejmowych przeniosła się do internetu. Rozwój mediów społecznościowych rozkręcił jedynie spiralę grubiańskiego hejtu. Popularność wśród młodych ludzi zdobył niedoszły polityk, skrajny antysystemowiec, Zbigniew Stonoga. Jego wypowiedzi były haniebne do tego stopnia, że wydawało się, iż nikt po nie nigdy nie sięgnie. Aż tu nagle stało się - dzięki posłowi PO Michałowi Szczerbie padło słowo "karakan" w kontekście wzrostu Jarosława Kaczyńskiego. Często używał go właśnie Stonoga.

"Putin jednych zamyka - Nawalny, innych eliminuje - Niemców. Żoliborski karakan na tym kursie i ścieżce" - napisał poseł Szczerba. Obecnie tego wpisu już na jego profilu na Twitterze nie zobaczymy. Jednak internauci po raz kolejny przypomnieli, że w sieci nic nie ginie.

Sikorski też wytykał wagę

Przykładem grubiaństwa jest też spięcie między Tomaszem Sakiewiczem, redaktorem naczelnym "Gazety Polskiej", a Radosławem Sikorskim, europosłem PO. Doszło do między nimi do ostrej wymiany zdań w mediach społecznościowych. "Za swoje łgarstwa utuczyłeś się, wieprzu, na pisowskiej kasie" - napisał europoseł PO do redaktora naczelnego "Gazety Polskiej".

Była to reakcja na wpis Sakiewicza: "Pamiętamy, jak Radosław Sikorski straszył Ukraińców, że muszą ulec prorosyjskiemu prezydentowi, bo zostaną wystrzelani. Grał wtedy ewidentnie na rosyjską nutę".

Stanowcze reakcje

Mówi się, że milczenie jest złotem. Sławomir Nitras tej maksymy nie posłuchał, drwiąc z otyłości członków PiS. Z tego powodu Solidarna Polska złożyła wniosek do komisji etyki o ukaranie Sławomira Nitrasa za jego wczorajszą skandaliczną wypowiedź. - Nie ma zgody na wprowadzanie tego typu elementów do życia publicznego - mówił Jacek Ozdoba.

Według niego Nitras używa "obrzydliwych słów", a "część społeczeństwa może czuć się urażona tym", co powiedział. "My apelujemy i kierujemy to do komisji etyki, aby ukarać posła, aby przeprosił Polaków" - mówił Ozdoba.

Czytaj też: 

PAP/IAR/money.pl/mn

Polecane

Wróć do strony głównej