Tusk jest dumny z "Nocnej zmiany". Zapomina, że 4 czerwca był triumfem komuny i początkiem jego politycznych problemów

Obecnie szef PO, by zyskać politycznie, odwraca kota ogonem i przekonuje, że jest dumny z "Nocnej zmiany". Według niego ówczesny rząd był "ponurym spektaklem". W rzeczywistości jego słowa: "panowie, policzmy głosy", o czym Tusk zapomina, są symbolem triumfu komuny i pasma porażek politycznych samego Tuska.

2023-06-04, 07:30

Tusk jest dumny z "Nocnej zmiany". Zapomina, że 4 czerwca był triumfem komuny i początkiem jego politycznych problemów
Tusk jest dumny z "Nocnej zmiany". 4 czerwca był triumfem komuny, który wpędził go w polityczne tarapaty. Foto: Nocna Zmiana

Przypomnijmy, jak w ogóle przebiegała "Nocna Zmiana". 4 czerwca 1992 roku do Sejmu trafił błyskawicznie wniosek Lecha Wałęsy o odwołanie premiera Jana Olszewskiego. Ówczesny prezydent znalazł poparcie opozycji, i tej o korzeniach solidarnościowych, i postkomunistów. Nocna narada (zwana też "nocą teczek") w sejmowym gabinecie Lecha Wałęsy nad szansami na odwołanie rządu została pokazana w dokumentalnym filmie Jacka Kurskiego "Nocna zmiana". Temat wcześniej opisany został też w książce pt. "Lewy Czerwcowy" Jacka Kurskiego i Piotra Semki.

W nocnym głosowaniu, po północy 5 czerwca 1992 roku, gabinet Jana Olszewskiego został odwołany: 273 posłów głosowało za (m.in. UD, KLD, SLD, KPN, PSL) przy 119 przeciw (m.in. ZChN, PC, NSZZ "Solidarność") i 33 wstrzymujących się. Następnego dnia prezydent Lech Wałęsa desygnował na szefa rządu prezesa PSL Waldemara Pawlaka, który został nowym premierem.

Przyczyną odwołania była uchwała Sejmu przyjęta kilka dni wcześniej - 28 maja 1992 roku. Zobowiązała ona ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza do ujawnienia nazwisk posłów, senatorów, ministrów, wojewodów, sędziów i prokuratorów będących tajnymi współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w latach 1945–1990.

Antoni Macierewicz przedstawił 4 czerwca 1992 w Sejmie tzw. listę z nazwiskami osób zarejestrowanych w archiwach po byłej SB jako tajni współpracownicy UB i SB. Minister tłumaczył wtedy, że nie są to nazwiska agentów, ale osób, które w archiwach SB zostały zarejestrowane jako agenci. Na liście były nazwiska ówczesnego prezydenta RP Lecha Wałęsy, parlamentarzystów niemal ze wszystkich ugrupowań sejmowych, szefa doradców premiera, dwóch konstytucyjnych ministrów oraz sześciu wiceministrów.

REKLAMA

Skrót filmu pn. "Nocna Zmiana"

Fakt nr 1. "Panowie, policzmy głosy", czyli strach przed lustracją

W wydarzeniach w nocy z 4 na 5 czerwca brał udział też Donald Tusk. - Panowie, policzmy głosy - mówił wtedy współzałożyciel Kongresu Liberalno-Demokratycznego, a dzisiaj szef PO podczas narady u Lecha Wałesy.

- O nocnej zmianie chętnie porozmawiam. Jestem bardzo dumny z tego, że udało się przerwać ten bardzo ponury spektakl pierwszych rządów dzisiejszego PiS-u - oświadczył szef największej partii opozycyjnej niedawno na jednym ze spotkań z wyborcami.

Czy to faktycznie jest powód do dumy? Portal PolskieRadio24.pl zapytał o ocenę najnowszych słów Tuska ws. "Nocy Teczek" Piotra Semkę. Zdaniem dziennikarza i publicysty to był zły ruch obecnego szefa PO.

- Donald Tusk wtedy poparł Lecha Wałęsę, który nie potrafił w tamtym czasie wytłumaczyć Polakom, jaką miał przeszłość. Kongres Liberałów, który chciał coś zmienić ówcześnie w Polsce, przeszedł bardzo płynnie - właśnie za czasów Wałęsy - do ugrupowania, które z obawy dbało wyłącznie o własny interes. Utworzono koalicję, która bała się lustracji - mówi Piotr Semka.

REKLAMA

Fakt nr 2. Były minister pracy Michał Boni 

Donald Tusk w tamtym okresie stawiał na niewłaściwych ludzi. Ważnym punktem w "Nocnej zmianie" jest fakt wycieku z listy ministra Macierewicza do mediów nazwiska Michała Boniego. Jak podkreśla w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Piotr Semka, "Donald Tusk w czasie »Nocnej zmiany« ujął się za byłym ministrem pracy, Michałem Bonim". Według Tuska Michał Boni, został skrzywdzony, "ponieważ znalazł się na liście agentów".

Tusk zaliczył wtedy dużą wpadkę. Michał Boni, były działacz opozycyjny i były minister pracy w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego, przyznał się pod koniec października 2007 r. na konferencji prasowej do współpracy ze Służbami Bezpieczeństwa PRL.

- Jest mi wstyd i żałuję. Przez wiele lat żyłem z presją tego upokorzenia i lęku przed utratą twarzy. W końcu jednak uznałem, że od strachu, upokorzenia i poczucia błędu, ważniejsza jest pokora - mówił Boni.

- Po 1987 r. prowadziłem kilkuminutowe rozmowy z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa. Przepraszam i proszę o wybaczenie - powiedział na zwołanej w Sejmie konferencji prasowej kandydat na ministra pracy w rządzie Donalda Tuska.

REKLAMA

Boni wyjaśniał, że podpisał deklarację, bo był przez funkcjonariuszy SB szantażowany.

Donald Tusk bronił Boniego w 2011 r.

Fakt nr 3. Kłopoty Tuska w realnej polityce

Wydarzenia "Nocnej Zmiany" na kilkanaście lat wpłynęły na życie w polityce Donalda Tuska. Po odwołaniu rządu Jana Olszewskiego Tusk optował za powstaniem gabinetu Hanny Suchockiej. Radę Ministrów wspierała duża liczba różnorodnych partii, co nie gwarantowało mocnego mandatu do rządzenia. Wreszcie po upadku tego gabinetu w 1993 odbyły się przedterminowe wybory, kierowana przez Donalda Tuska partia nie przekroczyła wynoszącego 5 proc. progu wyborczego i nie dostała się do Sejmu.

Z połączenia Unii Demokratycznej i KLD powstała później Unia Wolności. W 1997 r. Tusk dostał się do Senatu nawet został jego wicemarszałkiem, ale ostatecznie opuścić szeregi Unii Wolności po przegranej w walce o przywództwo w partii z Bronisławem Geremkiem. To stało się przyczynkiem do stworzenia Platformy Obywatelskiej.

Czytaj też:

PAP/PolskieRadio24.pl/mn

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej